Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Stamtąd przyszłam (A. Graff, M. Sutowski „Graff. Jestem stąd”)

Recenzje /

Choć być może zabrzmi to pretensjonalnie, bardzo głęboko wierzę w to, że powiedzenie sobie „jestem stąd” działa jak zaklęcie. Powiedzieć sobie „jestem stąd” to znaleźć swoje miejsce w świecie, mieć stabilny grunt pod nogami, mieć przestrzeń, w oparciu o którą można zbudować siebie. „Skąd jesteś?” – to też jedno z podstawowych pytań, jakie możemy zadać drugiej osobie, kiedy chcemy się czegoś o niej dowiedzieć, a także pytanie, które dużo zdradzi. Czy chcemy czy nie, wszyscy bowiem definiujemy się przez przestrzeń, w której funkcjonujemy, która w jakiś sposób jest „nasza”. I już po kilkudziesięciu stronach zdałem sobie sprawę z tego, że historia drogi, jaką pokonała Agnieszka Graff, by móc w końcu powiedzieć sobie upragnione „jestem stąd”, jest niesamowita i zdecydowanie warta opowiedzenia i wydania w formie książki.

Agnieszka Graff przez wiele lat plątała się po świecie. Dzieciństwo w Polsce przerwane zostało przez dwuletnią emigrację rodziny do Stanów Zjednoczonych. Podobnie wygląda okres dojrzewania: Graff wyjeżdża na studia do Ameryki, pracuje jako niania na Manhattanie, następnie przez jakiś czas przebywa w Londynie. Mimo to ciągle myśli o Polsce. Omija ją jednak stan wojenny i wiele innych, kluczowych dla ówczesnej rzeczywistości wydarzeń. Dodatkowo doświadczenie emigracji sprawiło, że nasza bohaterka nie potrafiła się odnaleźć ani tam, ani tu, funkcjonując w ciągłym, drażniącym „pomiędzy”. Owo „pomiędzy” nie tyczy się jedynie miejsc, w których przebywała; bardzo ważne dla kształtowania się młodej Graff staje się napięcie między katolicyzmem a judaizmem, przeniesione na nią za pośrednictwem rodziców. Zarówno w przypadku matki, jak i ojca żydowski element ich tożsamości pozostaje przez lata punktem zapalnym.

Matka, Katarzyna Rosner (nazwisko, choć kojarzone głównie ze strukturalizmem, po dziś dzień zajmuje dość istotne miejsce w polskim dyskursie literaturoznawczym), przez lata wypierała, zdaniem Graff, swoje żydowskie korzenie. Ojciec z kolei, będąc dzieckiem literalnie ocalałym z Zagłady, spuszczał na to symboliczną kurtynę milczenia, wynikającą z traumy – był jedynym przedstawicielem swojej rodziny, któremu udało się cało wyjść z getta. Ta postawa rodziców miała skutki dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, Agnieszka Graff w młodości trafia (za ich całkowitym przyzwoleniem) do klubu inteligencji katolickiej, który ukształtował jej myślenie o świecie na wiele kolejnych lat. Po drugie, swoje żydowskie korzenie odkryła dopiero po jakimś czasie, co stało się źródłem pewnych cierpień (lecz, jak okaże się później, były to cierpienia konieczne).

W rozmowie tej widać również to, jak na przestrzeni ostatnich lat ewoluował w Polsce antysemityzm, pokonując symboliczną drogę od piętnowania Żyda, do nieco bardziej zawoalowanego, lecz nie mniej agresywnego „piętnowania Żydem”. Graff w pewnym momencie wspomina o tym, jak niektórzy prawicowi politycy starali się zdewaluować kształtujący się wówczas ruch feministyczny poprzez pokazywanie jego rzekomych żydowskich konotacji. Żyjemy bowiem w rzeczywistości, w której przestrzeń do otwartego nawoływania do niechęci wobec Żydów kurczy się, jednak nazwanie kogoś Żydem wciąż brzmi jak klątwa. I nie czarujmy się, ten problem rzeczywiście istnieje i nie dotyczy jedynie prób napiętnowania feministek. Sam pamiętam jak dwa, może trzy lata temu moja babcia zdenerwowana zadzwoniła z prozdrowotnych wczasów, mówiąc, że do ośrodka przyjechał pewien prominentny polityk (którego nazwiska pozwolę sobie tutaj nie przytaczać) i opowiadał kuracjuszom o tym, kto w polskiej polityce ma żydowskie korzenie, co – w domyśle – miało pokazać danego człowieka nie tyle jako obcego i gorszego, ale przede wszystkim wrogiego ojczyźnie. I tu powraca jak bumerang pytanie o to, czy polska tożsamość narodowa jest konsekwentnie budowana w opozycji do Żyda, na które zresztą Graff wyczerpująco oraz – według mnie – bardzo przekonująco odpowiada, pokazując, że wciąż w świadomości wielu Polaków sformułowanie „Żyd-patriota” brzmi jak oksymoron.

Agnieszka Graff oprócz owego „piętnowania Żydem” nieustannie musi się mierzyć z piętnem swojego krewnego Kazimierza Graffa – stalinowskiego prokuratora. Na internetowych forach, a także w komentarzach pod jej tekstami widać, jak wciąż bardzo mocno obecne jest przekonanie, że komunistyczna zbrodnia wgryza się głęboko w tkankę rodzinną, tak więc już nie tylko komuniści, ale i ich krewni i powinowaci są „społecznie nieczyści”. Obrazuje to książka Resortowe dzieci, promowana słowami: […] Wychowane w rodzinach działaczy i funkcjonariuszy KPP, PZPR. Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a potem SB. Doskonale ustawione potem w życiu, dzięki koneksjom, a potem pieniądzom i „grubej kresce” […].

Wspomnieć należy także o polskim ruchu feministycznym – wątku, który, wydawać by się mogło, zdominuje treść rozmowy z Michałem Sutowskim. Niewątpliwie stanowi to niezwykle istotny poznawczo, a także w pewien sposób dokumentacyjny aspekt tej książki. Zawiera się w niej zarówno przegląd wielu współczesnych i troszkę starszych teorii feministycznych, jak i historia tego, jak powstawał i organizował się polski ruch feministyczny: od pewnej konspiracyjnej „atmosfery knucia” po pierwsze Manify oraz Kongres Kobiet. Na kartach książki pojawiają się wszystkie najważniejsze nazwiska związane z polskim feminizmem, większość z nich to bliższe lub dalsze koleżanki rozmówczyni. Nie oznacza to jednak spijania sobie z dzióbków, wręcz przeciwnie, sama Graff wielokrotnie w trakcie wywiadu podkreśla swój względny konserwatyzm, odcinając się od najbardziej radykalnych feministycznych propozycji.

Agnieszka Graff to jednak postać kojarzona przede wszystkim z uniwersytetem. Jak wspomniałem, w książce znajduje się bardzo dużo odniesień teoretycznych do różnych feministycznych teorii, jednak podane są one w sposób niezwykle przejrzysty i atrakcyjny, tak, że nawet średnio zorientowany w tej materii odbiorca jest w stanie pojąć ich sens. Równie istotne jest to, że badaczka posługuje się nimi w sposób szalenie funkcjonalny i operatywny, konsekwentnie odnosząc je albo do pewnego wycinka rzeczywistości społeczno-politycznej, albo do różnorodnych tekstów kultury. W rozmowie tej pojawia się wiele niezmiernie błyskotliwych analiz filmów, seriali, książek, jak i różnorakich społecznych mechanizmów.

 

Wywiad ten pełen jest także prywatności, jednak zawsze podawana jest ona z wyczuciem i smakiem. Nawet gdy dość czytelne staje się to, jak skomplikowane i pełne żalu są rodzinne historie państwa Graffów, rozmówczyni stara się zachować względny obiektywizm, zrozumieć postępowanie swoich rodziców, choć widać, że ma do nich pewien żal. Początkowo szczerość publicystki, a także chęć mówienia o sobie, o trudnych meandrach życia osobistego, wydaje się zaskakująca, jednak z czasem staje się w pełni uzasadniona i bardzo wartościowa poznawczo. Poznajemy nie tylko jej horyzonty myślowe oraz najważniejsze fundamenty jej tożsamości, lecz przede wszystkim doświadczamy pewnego rodzaju wrażliwości społeczno-politycznej, niezwykle znamiennej dla pisarstwa Graff, poznajemy jej źródła i najważniejsze konteksty.

Po wywiadach-rzekach, które ukazały się wcześniej w wydawanej przez Krytykę Polityczną Serii z Różą, przeprowadzonych z takimi postaciami jak Maria Janion czy Anda Rottenberg, sam zastanawiałem się nad tym, czy Agnieszka Graff, osoba bądź co bądź sporo od nich młodsza, ma do opowiedzenia historię nie tyle na miarę książki (choć pewnie też), co w jakiś sposób kompletną oraz z jakiegoś powodu ważną. Okazało się, że jak najbardziej. Wywiad-rzeka z Agnieszką Graff nie jest historią życia – jest znakomitą opowieścią o tym, jak bohaterka znalazła się w tym miejscu, w którym dziś jest. Jak poznawała siebie, szukała miejsca, z którego jest, i miejsce to powoli sobie oswajała.

 

Agnieszka Graff, Michał Sutowski

Graff. Jestem stąd

Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2014

Liczba stron: 400

Tomasz Szypułka

(ur. 1990) – studiował z różnym skutkiem filologię polską, psychologię i filologię szwedzką, a obecnie krytykę literacką na UJ. Swą zawodową przeszłość wiązał ze Sztuką.pl (znaną szerzej jako Gazeta Antykwaryczna), portalem kursnakurs.pl, fundacją Magazyn Kultury i festiwalem OFF Plus Camera, a także innymi, mniej chlubnymi instytucjami. W wolnych chwilach Betel, Bomba, Rozrywki, ale w miarę to nauka mnie najbardziej kręci.