Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Po co świni kodeks bushido?

Artykuły /

Dwaj samurajowie stoją naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. Wysoka trawa wokół nich powiewa na wietrze. Miecze w ich dłoniach nawet nie drgną. Obaj czekają. Wreszcie któryś z nich decyduje się na szarżę. Po chwili biegną obaj. Miecze ze świstem przecinają powietrze i… Walczący znów zastygają w bezruchu. Stoją tak kilka sekund, aż w końcu któryś z nich zalewa się krwią i bezwładnie pada na ziemię. Mógłby to być opis jednego z pojedynków z Siedmiu Samurajów Akiry Kurosawy, gdyby nie to, że jednym z walczących jest królik, a drugim guziec.

Scena opisana we wstępie otwiera drugi tom słynnej serii komiksów Usagi Yojimbo pt. Samuraj (w USA wydany w roku 1989, u nas 15 lat później). Jego autor, Stan Sakai, już dwudziesty siódmy rok opowiada historie o feudalnej Japonii, których bohaterami są zantropomorfizowane zwierzęta, by nie rzec: humanoidalne istoty z twarzami zwierząt. I tak: głównym ich bohaterem jest Miyamoto Usagi, królik-ronin, inspirowany postacią sławnego samuraja Miyamoto Musashiego. Jego przyjaciółmi są: nosorożec Gennosuke (łowca nagród) i kotka Tomoe (ochroniarz pewnej wysoko postawionej pandy), a przeciwnikiem niecny pan Hebi – wąż szefujący klanowi Neko Ninja (nietoperze). Przewijają się tu też krety, świnie, psy, kozły, a nawet jeden mors.

Nie jest to pierwszy tego typu zabieg w komiksie, że przypomnę tylko Mausa Arta Spiegelmana czy Blacksad Canalesa i Guarnido. Zresztą, tak, jak w przypadku wymienionych powyżej tytułów, nie chodzi tu o zinfantylizowanie samurajskich legend. Usagi Yojimbo opowiada co prawda o zwierzętach (nierzadko uroczych), ale Japonia początków XVII wieku potraktowana jest tu śmiertelnie poważnie. Seria Sakaiego to epicka, poetycka saga podejmująca ważkie tematy, a jednocześnie pełna przygód, pojedynków na katany i zwierząt zachowujących się jak ludzie.

Ukazywanie scen walk tak, jak robił to Kurosawa, nie jest przypadkowe. Kultowy japoński reżyser to jedna z wielu inspiracji, jakie można odnaleźć w albumach o Usagim. Stan Sakai to Amerykanin pochodzenia japońskiego – i w jego historiach widać wpływy zarówno kultury wschodu, jak i zachodu. Usagi stanowi fuzję elementów japońskich i amerykańskich – pisze historyk filmu animowanego, Charles Solomon. Od Akiry Kurosawy i George’a Stevensa po Tsukiokę Yoshitoshi i Willa Eisnera. […] Usagi równie wiele zawdzięcza Alanowi Laddowi z „Shane’a”, jak Toshiro Mifune w „Yojimbo” i „Sanshuro”.

Czerpiąc od innych, Sakai wytworzył własną formułę opowiadania samurajskich legend. I trzyma się jej konsekwentnie już prawie 30 lat. Jego historie rozwijają się powoli, narracja jest dość flegmatyczna. Nie ma tu niesamowitych zwrotów akcji co stronę. Nie ma brutalności i seksu, są malownicze pojedynki i subtelnie nakreślone wątki romansowe.

Wreszcie: każda historia podparta jest wnikliwym researchem, Sakai jest bowiem pasjonatem historii i mitologii Kraju Kwitnącej Wiśni. Kiedy więc pisze o starciu Usagiego z demonami (obakemono), na koniec tomu dostajemy od niego posłowie, w którym powołując się na liczne źródła, wyjaśnia, że demony Kumo (gigantyczne, inteligentne pająki) znalazł w legendzie o Kuruhomo-oji (Księciu Czarnym Pająku), a postać łowcy demonów zainspirowana została podaniem sprzed ponad 1000 lat. Sakai jest rasowym gawędziarzem, który w fascynujący sposób potrafi opowiedzieć nam nie tylko o japońskiej mitologii, ale też o obyczajach XVII-wiecznych mieszkańców Nipponu. W Dziejach pewnego latawca (zawartych w tomie Samotny cap i koźlę) ze szczegółami opisuje tajniki pracy twórcy regionalnych latawców, a w Opowieści garncarza (tom Maska demona) dostajemy kilkustronicową opowieść o wytwarzaniu naczyń. Nudne? Ani trochę.

Choć Sakai jest świetnym grafikiem, z rzadka ulega pokusie, by szarżować. Kreska w Usagi Yojimbo jest ascetyczna. Środki wyrazu są wyjątkowo oszczędne, a niemal wszystkie epizody pozbawione koloru. Skromna warstwa graficzna całkowicie jednak wystarcza, by wczuć się w klimat czasów, o których opowiada nam autor, jednocześnie nie odwracając naszej uwagi od tego, co jest tu najważniejsze, czyli od scenariusza. Ani jedno słowo nie jest [tu] zbędne. I ani jedno pociągnięcie pędzla – fałszywe – pisał o Usagi Yojimbo scenarzysta komiksowy Greg Rucka.

Przez lata na polskim rynku niedostępne były pierwsze tomy serii. Odpowiedzialne za ich polską edycję wydawnictwo Mandragora upadło, a nakłady wyczerpały się wiele lat temu. Jeśli ktoś się uparł, mógł szukać w antykwariatach lub przy odrobinie szczęścia kupić na Allegro, choć oczywiście za cenę kilkukrotnie wyższą. Na szczęście w tym roku za powtórne wydanie tomów Ronin i Samuraj wzięło się wydawnictwo Egmont. Obie publikacje są już dostępne w księgarniach i sklepach z komiksami. To doskonała okazja, by zapoznać się z jedną z najwybitniejszych serii we współczesnym komiksie.

 

___________________________________

Cytat z Charlesa Solomona zaczerpnąłem ze wstępu do polskiego wydania 24 tomu przygód Usagiego (Powrót Czarnej Duszy), a z Grega Rucki: ze wstępu do tomu 15 (Ostrze Bogów II. Wędrówka do świątyni Atsuta). Wydawcą obu albumów był Egmont, a tłumaczem Jarosław Grzędowicz.

Bartek Przybyszewski

(ur. 1987) – wchłania sporo popkultury, przede wszystkim w postaci komiksów (głównie europejskich), filmów (głównie amerykańskich) i płyt (głównie niepolskich). W wolnych chwilach pisze i rysuje komiksy. Admin fanpage’a Liczne rany kłute. Parę lat temu zrobił licencjat z andragogiki i nie chce mu się robić magistra.