Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Gorzka pigułka (pierwszy „Matrix”)

Artykuły /

Matrix się zestarzał. Nie pod względem technicznym. Efekty specjalne wykonane są na tyle starannie i szczegółowo, że ich archaiczność nie zaburza immersji. Złożone i znakomicie nakręcone sceny akcji robią duże wrażenie. Specyficzne wybory modowe bohaterów filmu nie miały zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością już w chwili premiery filmu. Gdyby wyciąć kilka fragmentów – narzuca się przede wszystkim ten, w którym Neo rozmawia z Morfeuszem przez gigantyczną Nokię 8110Matrix spokojnie mógłby mieć premierę dzisiaj. Jego montaż, wykorzystanie sekwencji cyfrowych i mieszanie ich z praktycznymi efektami specjalnymi oraz tempo prowadzenia opowieści wyprzedzały swoje czasy. Postmodernistyczna przypowieść sióstr Wachowski mocno rozruszała skostniały ówcześnie świat amerykańskich filmów sensacyjnych i do dnia dzisiejszego nie pojawiło się zbyt wiele filmów, które mogłyby jej dorównać.

A jednak Matrix się zestarzał, co z niejaką przykrością uświadomiłem sobie w trakcie powtórnego oglądania tego filmu kilka dni temu. Było to dość pouczające doświadczenie, ponieważ dało mi odpowiedź na pytanie, jakim cudem film opowiadający o społecznej emancypacji i buncie przeciwko narzuconym strukturom nakręcony przez dwie trans kobiety, w którym większość istotnych ról drugoplanowych grają niebiali aktorzy i aktorki, stał się ideologicznym paliwem dla skrajnie konserwatywnych organizacji i ruchów pokroju MRA, incele (tzw. niedobrowolni celibatariusze domagający się „redystrybucji seksu”) czy alt-right. Objawia się to głównie w nawiązującym do jednej z ikonicznych scen filmu terminie redpill, który oznacza odrzucenie politycznej poprawności, walkę ze środowiskami emancypacyjnymi i dążenie do zachowania status quo.

Przypomnijmy sobie tę scenę. Neo postawiony zostaje przed wyborem między dwiema pigułkami. Niebieska wymaże mu z głowy wszelkie informacje, które do tej pory zgromadził o Matriksie – mężczyzna powróci do opresyjnego, zamkniętego świata i pracy w korporacyjnym boksie, a potrzebę niezależności i buntu nadal będzie rozładowywał jako hacker i sprzedawca nielegalnego oprogramowania. Czerwona kapsułka otworzy mu oczy na rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę – wygenerowany przez zniewalające ludzkość maszyny system, przed którym jedyną ucieczką jest radykalne odrzucenie go i równie radykalna rebelia. Redpills, jak określają się „przebudzeni” członkowie ruchu oporu, nie mają łatwo – zmuszeni są nosić brudne i dziurawe ubrania i jeść pozbawioną smaku białkową papkę. Żyją w nieustannym strachu, że zostaną zabici przez rządzące światem maszyny.

Odrzucenie konformizmu społecznego, tak samo jak w realnym życiu, niesie za sobą poważne konsekwencje, łącznie z utratą zdrowia i życia. Samozwańczy redpills z naszego świata nie przeciwstawiają się status quo – przeciwnie, bronią go ze wszystkich sił. Ich postulaty (ograniczenie praw mniejszości, przywrócenie tradycyjnego podziału ról płciowych) wywodzą się bezpośrednio z tradycji konserwatywnych. W przeciwieństwie do bohaterów filmu Matrix nie poświęcają własnego komfortu i bezpieczeństwa dla sprawy – walczą o zachowanie przywilejów, które na ogół mieli od zawsze i którymi nie chcą się z nikim dzielić . To paradoks, z którym długo nie byłem w stanie się uporać. Aż w końcu ponownie obejrzałem film i uświadomiłem sobie, że rewolucja, którą przeprowadzają jego główni bohaterowie, jest problematyczna z więcej niż jednego powodu.

Neo nie został zrekrutowany w sposób, który umożliwiłby mu podjęcie świadomej, w pełni dobrowolnej decyzji. Morfeusz nie kwapił się z dostarczeniem mu wszystkich kluczowych informacji, aż do momentu, gdy nie było już drogi odwrotu. Nie istniał żaden logiczny powód, dla którego główny bohater filmu nie mógł poznać prawdy o Matriksie zanim jeszcze został od niego mimowolnie odłączony – podjął decyzję, nie mając najmniejszego pojęcia, jak daleko idące konsekwencje przez to poniesie. To nie było moralnie uczciwe uświadomienie potencjalnego towarzysza broni pozwalające mu na świadome poświęcenie własnego życia w walce o wolność ludzkości, tylko cyniczna manipulacja.

Już po przebudzeniu i wdrożeniu w całą sytuację Neo pyta, czy istnieje możliwość powrotu do Matriksa. Morfeusz odpowiada: A jeśli tak, to chciałbyś wrócić? Są to jednak czcze, przeprowadzane poniewczasie rozważania – powrót jest niemożliwy, co jest zresztą główną motywacją dzieła Cyphera. Ten, podobnie jak Neo, został mimowolnie „uwolniony” od Matriksa, jednak w przeciwieństwie do głównego bohatera nie chce pogodzić się z tym stanem rzeczy. Rebelia ludzi Zionu wydaje się więc zbudowana na odbieraniu decyzyjności jej potencjalnym uczestnikom – a to przecież o niezależność i autonomię walczą filmowi redpills.

Kolejnym problemem jest nonszalanckie szafowanie przemocą. Żadna radykalna społeczna rebelia nie jest w stanie obyć się bez ofiar, jednakże wystrzelona w slow motion kula z pistoletu dzierżonego przez Neo czy Trinity najczęściej wymierzona jest w nieświadomie wspierających matriksowy system, nieprzebudzonych bluepills – osoby, którym nikt nie dał nawet tej parodii wolnego wyboru, którą ofiarowano głównemu bohaterowi filmu.

Nie byłoby to żadnym problemem, gdyby ta brutalność nie została skontekstualizowana w taki, a nie inny sposób – jako nieodzowny środek wiodący do wyzwolenia. A to z kolei każe zadawać pytania o sensowność tej przemocy. W trakcie finałowej sceny odbicia przetrzymywanego jako zakładnik Morfeusza Neo i Trinity zabijają kilkudziesięciu bluepills – nie osoby, które jak Cypher czy inni kolaboranci świadomie opowiedziały się po stronie maszyn, ale zwykłych ludzi pozbawionych możliwości wyboru. Więcej – niemających pojęcia, że jakikolwiek wybór istnieje. Ludzi, o których ruch oporu przecież walczy. Film nigdy nie porusza tej kwestii. Ochroniarze i policjanci, z którymi mierzą się bohaterowie, pozostają nieokreśloną, odczłowieczoną masą pełniącą funkcję przeciwników rodem z gry komputerowej, których zabicie nie ma żadnego odczuwalnego ciężaru.

https://www.youtube.com/watch?v=WNnGXXlPzuo

W takim ujęciu prezentuje Matrix wewnętrznie sprzeczną i konfundującą rewolucję – bohaterowie walczą o emancypację i niezależność w zaskakująco egoistyczny sposób, traktując postronne, nieświadome pełnego kontekstu ofiary nawet nie jak zło konieczne, ale moralnie neutralną część procesu. Nie jest to umyślne niedookreślenie pozostawiające odbiorcy pole do wyciągnięcia własnych wniosków i samodzielnej oceny sytuacji – film od samego początku kreśli czytelną linię podziału na zniewalające ludzkość złe maszyny i prowadzących rozpaczliwą walkę o przetrwanie i wyzwolenie ludzkości dobrych redpills. Metafora jest jednak niedopracowana – twórczynie filmu nie zadbały o odpowiedzialne zasygnalizowanie wszystkich potencjalnych problemów wynikających z takich, a nie innych założeń wyjściowych, przez co zostawiły luki niefortunnych implikacji, łatwe do wypełnienia.

Matrix jest filmem bardzo brutalnym, który na dodatek mocno tę brutalność estetyzuje i prezentuje jako domyślny sposób rozwiązywania konfliktów i radzenia sobie z problemami. Dlatego, choć sam film darzę ogromnym sentymentem i uważam, że nie da się przecenić jego znaczenia dla współczesnego kina, mam dość ograniczone zrozumienie dla jego wymowy. Wymowy słusznej – ale dziurawej.