1984 – najbardziej postpunkowy rok w dziejach? (Rafał Księżyk, „Fala”)
Wydanie
2/2025Autor
Jan BińczyckiRafał Księżyk to heros i zarazem ostatni Mohikanin krajowego dziennikarstwa muzycznego. Właśnie wychodzi jego kolejna książka Fala. Rok 1984 i polski postpunk. Trzeba się jej przyjrzeć i postawić pytanie, ile w Fali nowatorskiego odczytania polskiej kultury a ile zwykłej rzemieślniczej solidności, służącej zagospodarowaniu potrzeb fanów muzyki.
Tytuł precyzyjnie oddaje zawartość. To autorska (a więc: subiektywna) monografia zjawiska, które było jednym z największych fenomenów artystycznych kontrkultury XX wieku. W największym uproszczeniu: punk odrodził rock-and-rolla i wycisnął z niego maksimum ekspresji, energii i brutalności. Postpunk i nowa fala to budowa nowych stylów i patentów na odrodzonym fundamencie wyzwalającym rocka i pokrewne gatunki od manieryzmów i przepychu muzyki ufundowanej przez hipisów i gwiazdy pop. Tak było na Zachodzie. W demoludach punkowo-postpunkowy ferment wyrósł na mniej urodzajnym gruncie. Muzycy musieli mierzyć się z upaństwowionym showbiznesem oraz reglamentowanym dostępem do estrad i sal prób, a niekiedy także z represjami ze strony milicji czy służb bezpieczeństwa. Na dodatek we wszystkich krajach socjalistycznych (z wyłączeniem idącej własną drogą Jugosławii) trudniej było o dostęp do muzycznych nowości czy choćby solidnych instrumentów i studiów nagraniowych. Mimo, a może: dzięki tym niedoborom, ograniczeniom i cenzurze, muzyka nagrywana „za żelazną kurtyną” była ciekawsza, a napędzający ją pokoleniowy bunt bardziej autentyczny niż u zachodnich kolegów.
Opowieść Księżyka o heroicznych czasach polskiego rocka ma dwa wymiary. Pierwszy to zbiór informacji o ważnych, choć dziś często zapomnianych pionierach, uzupełnianych wypowiedziami muzyków i animatorów kultury. Można przeczytać między innymi o grupach Siekiera, Bikini, Kontrola W., Kosmetyki Mrs. Pinki, 1984, Variété, Made in Poland, Hiena, Wańka Wstańka. To także opowieść o festiwalach, mniej znanych toruńskich i kołobrzeskim Festiwalu Nowej Fali oraz słynnym Jarocinie, zwłaszcza edycji 1984, kiedy kreatywna siła krajowego postpunka (ale też „po prostu punka”, reggae czy metalu) osiągnęła największą erupcję. To on jest głównym punktem odniesienia. Drugi wymiar lektury, znacznie ciekawszy od historycznych wspominków, a przy tym budzący zastrzeżenia, to autorska perspektywa Księżyka.
Trudno znaleźć w Fali poważniejsze nieścisłości czy faktograficzne kontrowersje. Dobrze skrojona dziennikarska robota. Porządkuje wiedzę, a dla młodszego pokolenia stanowi atrakcyjne wprowadzenie w czasy, kiedy rodziła się muzyka dziś przeżywająca kolejną młodość za sprawą zespołów kopiujących dawny postpunk. Można się przekonać, że to nie tylko „suche” brzmienie gitary, ponure dudnienie basów i melancholijne wokale, ale pole eksperymentów, oryginalnych konceptów rytmicznych, brzmieniowych i tekstowych, rozmaitych, nierzadko ekscentrycznych zestawień gatunków i nurtów. To „podręcznik punka”, który warto czytać wraz z angloamerykańską monografią Simona Reynoldsa Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz (notabene, autorem wstępu do polskiego wydania jest Rafał Księżyk) czy znakomitych książek Konstantego Usenki o kontrkulturze krajów ZSRR. A pewnie i z Księżykową Dziką rzeczą, publikacją na temat rozkwitu polskiej kultury niezależnej i różnych scen alternatywnych w czasach transformacji ustrojowej.
Szkoda tylko, że nie udało się zamieścić w Fali osobnego rozdziału na temat grupy Mikrofony Kaniony, grającej bardzo oryginalny postpunkowy „para-jazz” w oparciu o instrumenty dęte. Podobnie z grupami Brak, Dom Mody czy Śmierć Kliniczna: jest o nich zbyt mało, choć zostały kilkukrotnie wymienione i skomplementowane. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pomysł użycia historycznej cezury, w postaci „zaistnienia” w roku 1984, na pierwszy rzut oka ciekawy, nie sprawdził się w praktyce. Prawdopodobnie lepiej było dokonać selekcji dobierając, nawet subiektywnie, najciekawsze, najbardziej oryginalne zespoły. Teza o szczególnym znaczeniu roku 1984 roku w polskiej muzyce jest publicystycznie atrakcyjna, ale sama się unieważnia w miarę lektury. Skoro można poczytać o należących do „jarocińskiej złotej ósemki” grupie Rendez-Vous, to aż prosi się o więcej opowieści o Braku, nieaktywnym wtedy poprzednim zespole Ziemowita Kosmowskiego, który był o wiele bardziej pionierski i (rzecz osobistego gustu) ciekawszy. Być może następnym wydawnictwem Księżyka powinna być sążnista monografia rodzimej alternatywy lub autorski leksykon, w którym na równych prawach skomentuje dorobek wszystkich zespołów, które wnosiły świeżą energię w krajową muzykę. Autor Fali jest jedynym w Polsce dziennikarzem, który mógłby wykonać taką pracę z pozytywnym rezultatem.
O ile poprzednia muzyczna opowieść Księżyka nosiła tytuł Dzika rzecz, to o najnowszej pisze jako o „rzeczy dziwnej”, bo poświęconej ewenementowi, który narodził się jednocześnie dzięki trudnym warunkom i pomimo nich:
Młodzi amatorzy, którzy równoważąc nadzwyczaj skromne możliwości nadzwyczajną mobilizacją, montowali zespoły na różne sposoby opiewające odpadanie od dystopijnej rzeczywistości. Ich bezkompromisowa, intelektualna i bolesna muzyka była niczym wyzwalający chichot w szczelinach systemu.
Autor zwraca też uwagę na etyczny i egzystencjalny wymiar krajowej kontrkultury. Celnie ukazał brak pokory Reynoldsa, kolegi po piórze zza kanału La Manche, który próbował dokonać syntetycznego podsumowania muzyki wyrosłej z punk rocka, a skupił się przy tym wyłącznie na Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, pomijając to, co działo się w innych krajach. Zwraca uwagę, że polski punk i postpunk były fenomenami prowincjalnymi, tworzonymi nie tylko tam, gdzie kwitło życie kulturalne, ale przede wszystkim tam, gdzie strzęp informacji, przegrana płyta, usłyszane w radio pojedyncze piosenki przyczyniały się do tworzenia nowych artystycznych światów. Księżyk zabiera czytających w podróż w czasie do siermiężnych ejtisów w Ustrzykach Dolnych, Łańcucie, Rzeszowie, Puławach, Zduńskiej Woli, Toruniu, Bydgoszczy i Pile. (Te uwagi o prowincjonalności mogą brzmieć kontrowersyjnie, bo opisuje przynajmniej dwa miasta akademickie, a i w pozostałych można znaleźć czynniki, historyczne czy społeczne, stymulujące rozwój kultury.)
Ponadto, dużo uwagi poświęca korzeniom rodzinnym muzyków, formującym ich lekturom i prądom intelektualnym. Sporo jest też o roli wokalistek-pionierek: Katarzynie Kuldzie z Kontroli W. oraz Beacie Wieczerzak, Violetcie Faleckiej i Annie Kamińskiej z Bikini. Punk na świecie był ruchem emancypacyjnym, zmieniającym rolę kobiet na scenie, z „ozdób” i diw estrady na równe pozostałym członkom zespołu autorki tekstów i muzyki. W Polsce był zdominowany przez mężczyzn. Ale kiedy wokalistki wchodziły na scenę, z miejsca współtworzyły jedne z najlepszych grup. Równie ciekawie czyta się wspominki o pirackich radiostacjach w Ustrzykach i Łańcucie oraz technicznych aspektach tworzenia muzyki w czasach niedoboru. Idea „Do It Yourself” na Zachodzie wynikała z kontestowania komercji i kapitalizmu, a w PRL – z ich braku.
Fala. Rok 1984 i polski postpunk to rzeczywiście „dziwna rzecz”, ale udana. Młodsi czytelnicy i czytelniczki znajdą w niej sporo wiedzy oraz inspiracji, starsi, zwłaszcza świadkowie wydarzeń, będą czytać z pewną ambiwalencją. Pozostaje czekać na drugą część lub poszerzone wydanie. I mieć nadzieję, że Fala znajdzie się wśród lektur szkolnych do historii lub edukacji obywatelskiej. Bo mimo wad oraz wąskiego zakresu tematycznego, wiele mówi o kreatywnych talentach Polaków: w sztuce, robieniu „czegoś z niczego”, działaniu wbrew zaleceniom autorytarnej władzy.