Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Życie na stos kartek (Paul Bowles „Bez ustanku. Autobiografia”)

Recenzje /

„Ten człowiek skrywa w sobie jakąś tajemnicę”, mówi się, gdy w maszynce wymieniającej życie na słowa coś się zatnie i pióro pisarza zaczyna kręcić się mechanicznie po jednej płaszczyźnie, pozostawiając całe przestrzenie przeżytego w cieniu. Takim zdaniem niczego się oczywiście nie wyjaśnia. Należałoby przecież zacząć od wytłumaczenia, dlaczego w ogóle znajdujemy w tekście ślady, które do tego cienia nas odsyłają. Dlaczego zostawianie tych śladów staje się nawykiem piszącego – i to do tego stopnia, że po dłuższej lekturze zdaje się ono samym charakterem autora. Zwykle zresztą w autobiografiach piszący robią wszystko, by tę strefę cienia ukryć. Tymczasem Paul Bowles nie usiłuje nikogo – ze sobą na czele – przekonywać, że ową tajemnicą warto się zajmować, nawet jeśli odpowiada ona za ruch całego życia. Być może nie należy jej traktować inaczej niż jako pretekst.

Przed lekturą każdej autobiografii warto sprawdzić datę jej wydania. W przypadku Bowlesa, którego życie obejmuje niemal cały dwudziesty wiek (1910–1999), autobiografia ukazała się całkiem wcześnie – w 1972 roku. Nawet jeśli trafiają się revised autobiographies, to nie sposób sobie wyobrazić decyzji o napisaniu takiej książki bez potrzeby – i możliwości – zamknięcia swojego życia w ramach, jakkolwiek luźno chciałoby się je naszkicować. Zresztą w przypadku Bowlesa materiału do zamknięcia nie brakuje: już człowiek, który po ucieczce z dusznego amerykańskiego Wschodniego Wybrzeża zdołał w wieku dwudziestu paru lat przemierzyć dużą część Europy – zadomowić się w środowisku paryskich emigrantów, zaprzyjaźnić z Gertrude Stein i Aaronem Coplandem, a następnie zamieszkać z tym ostatnim w Tangerze – mógłby co nieco o sobie powiedzieć. Jako że Bowles nie omieszkał żyć dalej, i to w jeszcze bardziej dynamiczny sposób – przemierzając dalsze kontynenty, zmieniając mieszkania, domy i znajomych, kupując coraz to nowe zwierzęta i pisząc kolejne teksty – byłby zapewne ostatnią osobą, której zabrakłoby treści do wypełnienia swojej autobiografii.

Czemu więc zamyka swoje życie tak wcześnie?

11206_01-ic

Wyłączanie silnika

Autobiografia Bowlesa powstawała w Tangerze. Mieście, z którego wyjeżdżał i do którego zawsze wracał, jakby wiedziony wewnętrznym przekonaniem, że niegasnący pęd podróży do innych miejsc – takich tylko, w których nie znalazłoby się nic prócz upalnego słońca, świstu wiatru na klifach i ulic pełnych obcych języków – koncentruje się wokół tej marokańskiej enklawy, w której mieszkać znaczy tyle, co ciągle podróżować gdzie indziej. Płynąc do Maroka po raz pierwszy, czuł ruch wewnętrznego silnika, jakby zbliżał się do rozwiązania nieokreślonego jeszcze problemu. Wiele lat później, podczas jednego ze swych powrotów do Nowego Jorku, miał sen, który odcisnął precyzyjny ślad niewysłowionej błogości i spokoju; sen był prosty – Bowles w słońcu późnego popołudnia przechadzał się powoli plątaniną wąskich ulic i zdał sobie nagle sprawę, że to magiczne miasto istnieje naprawdę i nazywa się Tanger.

W wieku 60 lat, mając za sobą niezliczone podróże, noce w najdziwniejszych hotelach z odpadającymi kurkami kranów i łóżkami pełnymi insektów, wynajem i kupno domów na całym świecie (kupił nawet jedną wyspę), uszedłszy cało z sytuacji, w której pianino zaczyna fałszować z powodu ukrytego w nim węża, wypełzającego podczas gry, poznawszy Somerseta Maughama jako mężczyznę o najmniejszych stopach na świecie – znowu zatrzymuje się w Tangerze. Wizyta miała być krótka; potem zamierzałem ruszyć dalej i podróżować bez końca. Ale wkrótce odłożył wyjazd, który potem przeciągnął się tak bardzo, że w zasadzie Bowles zamieszkał w Tangerze na stałe. Nie ma już z nim Jane, jego długoletniej samotnej towarzyszki. Wzrosła liczba ludzi na świecie, miasta zbrzydły, a podróże – dla ludzi takich jak on – stały się mniej wygodne. Wtedy życie pisarza zatrzymuje się, exit the ghost, zaczyna się autobiografia.

bowles (1)

Dziennikarstwo własnego życia

Czytaniem Bez ustanku można się nieco znużyć: miesiąc za miesiącem autor opisuje swoje wyprawy, spotkania i pisarstwo. To jeden z tych ludzi, którzy decydują o wybraniu się w podróż w mgnieniu oka, wyjeżdżają z niejasną motywacją, zawsze mają coś do zrobienia i nieustannie pracują nad projektami, których powodzenia rzadko można się spodziewać. Mimo to ich samonakręcająca się działalność nie ustaje, a czasem nawet kończy się sukcesami. Fascynująca jest zdolność Bowlesa do postępowania wbrew jakimkolwiek oczekiwaniom, w realizacji czystych kaprysów woli, których przypadkowość kontrastuje z żelazną konsekwencją ich wykonania. Pismo automatyczne surrealistów, z którym w młodości namiętnie eksperymentował, zdaje się zasadą jego funkcjonowania. Tylko decyzja, by posłuchać własnej kompulsji, miała dla niego znaczenie. Zawsze trwałem przy swoim i czekałem, utrzymuje Bowles. Czy nie jest to najlepsza metoda, by zapisać sobą całe życie, tak jak nieruchomy rysik kreśli po przesuwającym się pod nim papierze?

Jego narracja jest jak zawsze sucha i sprężysta; przemyka się nad wszelkimi emocjami, które potrafi wskazać, lecz nie odmalować. Wszak sam autor twierdzi, że znajomi nie rozumieli sposobu, w jaki opowiadał – bezstronnej relacji z najważniejszych wydarzeń – uznając, że nie mówi wszystkiego. Dlatego po lekturze jego książek pozostaje zawsze wrażenie niedosytu, jak gdyby pewne małe niedopowiedzenie, zamaskowane na początku, urastało do rangi kluczowego sekretu, przed którym nie można bronić się inaczej niż uciekając do przodu. Ale być może ta Bowlesowska metoda – mówienie zawsze obok, wciąż szybciej – jest właśnie podskórną prawdą jego biografii.

PAR122929

Without / Stopping

Tytuł książki Bowles zaczerpnął z utworu, który zaczął pisać po pierwszym powrocie z Paryża do Nowego Jorku. Zasada konstrukcyjna utworu polegała na tym, by codziennie zapisywać ręcznie kilka stron tym, co przychodziło do głowy. Najważniejsze było, aby stos kartek wciąż rósł, bo jakakolwiek próba przerwy i zastanowienia nad innymi rozwiązaniami zatrzyma strumień powstającego tekstu. Tymczasem – pisze Bowles – to właśnie ten strumień najbardziej go interesował, bo owo Without Stopping miało charakter terapeutyczny; widząc, że liczba kartek rośnie, miałem złudzenie, że dokądś zmierzam. Nowe, autobiograficzne Without Stopping (w polskim przekładzie Bez ustanku) też jest stertą kartek, spisaną w momencie, gdy autor nie zamierzał się już nigdzie ruszać. Jeśli pisanie własnej biografii jest małą śmiercią, to zaczyna się tam właśnie, gdzie wszystko już się zatrzymało. Każda kolejna strona jest jak tykanie zegara, upewniająca, że dokądś się zmierza.

Czy w tej sytuacji myśl o istnieniu życiowej tajemnicy nie jest bezsensowna?

 

 

Paul Bowles

Bez ustanku. Autobiografia

Przekład: Jerzy Korpanty

Świat Książki, 2014

Liczba stron: 496