Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Youtube – śmierć czy przyszłość telewizji?

Artykuły /

Choć YouTube ma zaledwie dziewięć lat, wielu drży przed zmianami, jakie wprowadza i może jeszcze wprowadzić w świecie mediów. Z racji dość niezwykłego tempa ewolucji portalu nikt nie pokusi się o zbyt dalekie przewidywanie przyszłości, niejeden jednak głosi upadek „starych mediów” na rzecz „nowych”, z YouTube’em na czele. Niektórzy także – z uwagi na sporą liczbę gwiazd małego ekranu „przenoszącą się” na YouTube’a – twierdzą, że portal ten jest ratunkiem dla idącej na dno telewizji. Czy jednak od razu „nowe” musi zabić „stare”?

YouTube jest niezwykle często porównywany do telewizji również przez samych twórców (jak chociażby AbstrachujeTV). To najprostsze skojarzenie – w końcu tu również chodzi z grubsza o to, że siedzimy przed ekranem i oglądamy nagranie wideo. Nie trudno jednocześnie wyczuć, że YouTube daje nam także coś zupełnie innego. Jako że ciężko sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała rzeczywistość tego portalu za kilka lat, wzbudza on w niektórych zrozumiałe obawy i pytania.

 

Jeśli nie wiesz, o co chodzi, chodzi o reklamę

Jak pisałam przy okazji innego artykułu, wokół YouTube’a gromadzą się ogromne pieniądze, w dużej mierze związane z reklamą i w tym sensie można mówić o nim jako o nowej telewizji. Większość widzów YouTube’a to ludzie poniżej 30. roku życia, a w tej grupie wiekowej ilość godzin spędzonych przed telewizorem konsekwentnie (i wręcz drastycznie) spada. Portal staje się dla nich „nową telewizją”, ponieważ przejmuje jej funkcje. Rodzina ogląda program, siedząc przy stole, na kanapie, gdziekolwiek. Zamiast telewizji króluje YouTube. Oczywiście trzeba tu zaznaczyć, że – jak zauważa chociażby Hank Green, współtwórca kanału VlogBrothers – siedzenie przed ekranem jest czymś zupełnie innym niż oglądanie wideo z poziomu kanapy. To nie tylko różnica jakościowa czy kwestia wygody – całkowicie zmienia to nasz odbiór oglądanych materiałów. Niektórzy twierdzą jednak, że za kilka lub kilkanaście lat ci sami ludzie, którzy tworzą obecnie widownię portalu, powrócą do telewizji, niejako robiąc miejsce na YouTubie kolejnym, młodszym odbiorcom. Za tą prognozą przemawia także to, że wielu z popularnych filmików po prostu nie da się obejrzeć przy rodzinnym obiedzie.

Nie zmienia to faktu, że dla reklamodawców YouTube może być na chwilę obecną niemal Świętym Graalem. Twórcy dostają z reklam w ramach Programu Partnerskiego zaledwie ułamek tego, ile się na nich zarabia – a i tak są to niekiedy ogromne pieniądze. Innym, choć nieco bardziej skomplikowanym (także prawnie) sposobem jest product placement.

Przewiduje się, że Wielka Brytania już niedługo będzie pierwszym krajem, gdzie więcej środków zostanie wydanych na reklamę internetową niż na tę w „tradycyjnych” mediach.

 

Łączmy się!

Nie trzeba być ekspertem, by zauważyć, jak wiele jest różnic między YouTube’em a telewizją. Podstawową (wymienianą prawie zawsze przy okazji tego tematu) jest możliwość interakcji z widzami. Twórcy filmików wiedzą o swoich widzach znacznie więcej, wielka liczba komentarzy i różnego rodzaju sugestii wpływa na kształt kolejnego materiału, jaki udostępnią. Istnieje wiele sposobów na zaangażowanie publiczności, których zdaje się nie dawać telewizja (a przynajmniej nie w takiej skali). Jamie Olivier, brytyjski kucharz, a także twórca treści na YouTubie, zwraca także uwagę na to, że nagrywanie dla portalu wciąż jest tańsze i tym samym daje więcej możliwości, Przykład: kucharze zaangażowani przy tworzeniu jego kanału Food Tube mogą zajmować się dość nietypowymi dziedzinami kulinarnymi jak barbecue.

Istotą YouTube’a zdają się treści „na życzenie” oraz długość filmików. Zarówno twórca, jak i widz ma znacząco większą kontrolę nad tym, co ogląda, niż w wypadku telewizji. Ile razy każdy z nas po półgodzinnym przełączaniu kanałów stwierdził, że w telewizji znów nic nie ma? Bo też ile razy można, mimo wszystko, oglądać Polowanie na Czerwony Październik? YouTube umożliwia bardzo szybką „zmianę kanału” – co może być jednocześnie jego wadą. Walka rozgrywa się o utrzymanie uwagi widza – łatwość, z jaką może on w każdej chwili przełączyć filmik bywa zgubna. Mimo że pojawiają się już treści dłuższe (20-30 minutowe), YouTube wciąż opiera się przede wszystkim na tych krótszych, trwających od około 3 do 7 minut. Benjamin Cook, twórca serii (należałoby ją może nazwać serialem?) Becoming YouTube, jest jednym z tych, którym udało się nie odstraszyć widzów nagraniami trwającymi od 15 do nawet 35 minut. Nie każdy ma jednak tyle szczęścia.

Seriale, tak istotne ostatnimi czasy, to wciąż domena telewizji – na rynku nadal dominują HBO czy BBC. Kto ich jednak goni? Chociażby Netflix, zdający się łączyć w sobie cechy zarówno telewizji, jak i YouTube’a oraz wszelkich tego typu platform (nie zapominajmy również, że większość widzów ogląda serialowe produkcje w internecie). Przenikanie się różnego typu mediów następuje na wielu polach. BBC iPlayer umożliwia głównie mieszkańcom Wielkiej Brytanii oglądanie produkcji BBC online (podobnie działa chociażby HBO Go), a wiele programów udostępnia część nagrań na YouTubie (jak chociażby amerykański talk-show Jimmy Kimmel Live i wiele innych).

Wieszcze – zarówno ci głoszący upadek telewizji spowodowany przez YouTube’a, jak i ci, dla których drogi tych mediów mają rozejść się w dwie zupełnie inne strony – wydają się zwyczajnie przesadzać. Wspomniany wcześniej Benjamin Cook jeden z odcinków swojej serii poświęca właśnie temu tematowi, tytułując go, jakże adekwatnie, What YouTube Isn’t. Konkluduje tam, że YouTube nie jest rywalem telewizji, ale jej uzupełnieniem. Daje to, czego telewizja dać nie jest w stanie, ale nie zamierza bić się z nią o każdy centymetr pola. Podział między tymi typami środków przekazu nie jest tak ostry i czarno-biały, jak niektórzy chcieliby sądzić, a współpraca bywa niezwykle owocna. Niekiedy przenosi się także do rzeczywistości offline, gdzie gwiazdy YouTube’a zaczynają występować w ramach „tradycyjnych” mediów (przykładem niech będzie BBC Radio 1 i rozliczni brytyjscy youtuberzy nagrywający tam swoje audycje). Uzupełnianie się, nie rywalizacja – to wydaje się przyszłością relacji różnorakich mediów, nie tylko YouTube’a i telewizji.