Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Wszystko idzie pod młotek (R. Fariña „Wszystko się spieprzyło…”)

Recenzje /

Autor zaledwie jednej powieści, a jednak owiany niezwykłą legendą. Richard Fariña, w Polsce nieznany w ogóle, w Ameryce pozostający w głębokim cieniu Thomasa Pynchona, a jednak wspominany ze smutkiem. Był niezwykle charyzmatycznym i przede wszystkim utalentowanym muzycznie artystą folkowym, któremu wieszczono rolę drugiego Boba Dylana. 30 kwietnia 1966 roku, dwa dni po wydaniu swojej debiutanckiej powieści i w dzień imprezy urodzinowej swojej żony, Fariña wraca ze spotkania autorskiego. Wsiada na motor jako pasażer przypadkowego gościa. Mężczyzna nie opanowuje maszyny, która wypada na zakręcie. Kierowca wychodzi bez szwanku, Richard Fariña ginie na miejscu.

Nakładem Wydawnictwa Officyna ukazała się właśnie jego powieść z 1966 roku pt. Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej. W zasadzie trudno powiedzieć, do kogo adresowana jest ta książka. Od momentu jej napisania minęło już niemal pięćdziesiąt lat, autor został zapomniany, a pokolenie bitników i hipisów skostniało na tyle, by móc ujmować je w klarowne, podręcznikowe definicje. Książka Fariñy trafia więc do Polski z niemałym poślizgiem i raczej nie wzbudzi większego zainteresowania poza czytelnikami zakochanymi na zabój w amerykańskiej literaturze albo studentami, którym zdarzył się licencjat z Beat Generation i amerykańskiego postmodernizmu.

Zgodzę się, książka ma wartość historyczną, w Ameryce wręcz kultową (ponad trzydzieści wznowień), jednak w mocy pozostaje pytanie, na ile dzieło Fariñy broni się samo? Autor skonstruował bowiem nierzadko trudną w odbiorze historię o młodym Amerykaninie greckiego pochodzenia, Gnossosie Pappadopoulisie, będącym kimś w rodzaju cynicznego hipisa, bitnika i wiecznego tułacza. Gnossos wraca do Aten i Mentor University, jak w powieści nazywa Ithacę w stanie Nowy Jork i Uniwersytet Cornell. Z miejsca wplątuje się w niemałą, polityczną kabałę, przy okazji łamiąc serca, uśmiercając postronnych, zażywając kilogramy narkotyków, wypijając morze whisky i robiąc te wszystkie rzeczy, które przed rewolucją seksualną uchodziły za zbrodnię. W końcu trafiła kosa na kamień i Gnossos zakochuje się. Miłość czyni bohatera absolutnie bezradnym; chwilę wcześniej kontrolował sytuację, teraz zaś zauważa, że jest częścią znacznie potężniejszego mechanizmu, którym niekoniecznie potrafi sterować. Tym bardziej że powieść, obok swojego wątku kampusowego i uniwersyteckiego, obok beatnikowej tułaczki przez Amerykę i poszukiwania jakiejś – koniecznie prawdziwszej – jakości życia, obok buntu i borykania się z pruderyjną władzą, zawiera w sobie dość nietypowy wątek okultyzmu.

Nieprzypadkowo przywołałem we wstępie Thomasa Pynchona. Raz, że Pynchon był najbliższym przyjacielem Fariñy, jego drużbą na weselu, a po śmierci zadedykował mu najsławniejsze swoje dzieło, Tęczę grawitacji, dwa, że Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej w wielu miejscach spotyka się choćby z 49 idzie pod młotek. Charakterystyczne dla amerykańskiej literatury (zaczynając od Faulknera, na Rothcie, Vonnegucie i Pynchonie kończąc) konstruowanie dialogów, najczęściej bez  zbędnych informacji o tym, kto i w jaki sposób mówi, to jedno, ale podobieństwa narracji tych dwóch pisarzy stanowi znacznie poważniejszą i ciekawszą kwestię. U Fariñy, podobnie jak u Pynchona, narracja wikła się w niejasność, niejednoznaczność, w narkotyczny, spowity dymem trip, stąd elementy nadprzyrodzone – czy fantastyczne – funkcjonują tu obok tych realistycznych na równych i niekwestionowanych zasadach. Tego rodzaju narracja nawet ze zwykłego, nudnego dnia czyni kryminał, a kolejne wątki wprowadzane są jako nie tyle informacje o świecie, co fragmenty tajemnicy do odgadnięcia. Dlatego książkę tę czyta się raz jak kryminał, raz jak komedię, nawet wówczas, gdy wiemy, że w gruncie rzeczy za kotarą nie czai się żaden poważniejszy sekret.

Czytelnik skory do szukania powinowactw między literaturą i życiem ucieszy się z pewnością, że jest to jest powieść z wątkami autobiograficznymi. W zasadzie każdy kluczowy punkt historii znajduje odzwierciedlenie albo w realnie żyjących osobach, albo w momentach biografii autora. Opisywany w powieści bunt wobec zaostrzenia polityki dotyczącej studentów mieszkających na kampusie w istocie miał miejsce i Fariña został wówczas zawieszony. Żywot Gnossosa jest oczywiście gestem legendotwórczym, a wprowadzona do powieści zawiła i trudna miłość pozwala na mnożenie (przyznaję, nie pierwszej świeżości) plotek i donosów.

Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej, choć czasami męczy pokrętnym, narkotycznym, niezrozumiałym światem, stanowi jednak istotne dopełnienie przełożonej, amerykańskiej literatury, sytuując się gdzieś między Kerouakiem, a Pynchonem, choć Fariña spuściznę Beat Generation traktuje raczej z dystansem i należytą ostrożnością. Dodatkowo, tytuł książki w rodzimym języku mógłby być mottem Rzeczpospolitej Polskiej, a między powieściową władzą uczelni i tym, co na co dzień oglądamy w telewizji, dałoby się dostrzec wyraźne punkty styczne. I to chyba niezbyt dobrze o nas świadczy.

 

Richard Fariña

Wszystko się spieprzyło, ale chyba będzie lepiej

Tłum. Tomasz Kłoszewski

Wydawnictwo Officyna, 2014

Liczba stron: 320

Maciej Pawlikowski

(ur. 1986) – studiował krytykę literacką na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Publikuje tam, gdzie go wpuszczą. Jest redaktorem w GRYOnline.pl. Urodził się w Kamiennej Górze, mieszka w Krakowie.