Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Wstęp, pustka, zakończenie (Z. Szczerek „Siwy dym”)

Recenzje /

Szczerek przenikliwie opowiada o przyszłości regionu, który wstał z kolan. Siwy Dym jest oparty na świetnym pomyśle, ale rozsadza go zasadniczy brak.

Wiadomo: Ziemowit Szczerek zyskał markę jednego z ciekawszych pisarzy współczesnych i w pełni na to zasłużył. Ma rozpoznawalny styl, który fenomenalnie nadaje się do opisywania Europy Środkowej i Wschodniej. Jego donosy z Polski, Ukrainy i innych krajów niezachodnich wykraczają poza schematy politycznie poprawnego dyskursu reportażowego, pełne są drwiny z krain bezformia, rozpirzu i absurdu. Jednocześnie trudno tym opowieściom zarzucić dydaktyzm. To raczej próby rozpoznania podstawowych napięć, jakie zdają się rządzić naszą okolicą – bez natrętnego przekonywania, że tutejszemu chaosowi trzeba koniecznie nadać racjonalny, wzorowany na Zachodzie kształt. W najnowszej książce mieszkańcy Wschodu bywają nawet przedstawiani jako obdarzeni pewną wyższością:

Oni się nie zajmowali nudnym budowaniem, nudnym formowaniem martwych kamieni i drewna w kształty przypominające ludzkie, nie mieli próżnej obsesji budowania okazałych siedzib czy ich skupisk. Mieszkali na brzegu Otchłani, a nikt przecież nie buduje nad przepaścią. […] W przepaść to się patrzy, a nie stawia nad nią miasta, od razu skazane na zagładę. To była cywilizacja ducha. Oni patrzyli w Otchłań i chcieli budować rzeczami wyciągniętymi z Otchłani, chcieli zrozumieć Otchłań.

W Siwym Dymie Szczerek nadal mierzy się z ulubionymi tematami. Proza fikcjonalna, z akcją osadzoną w niedalekiej przyszłości (dokładniej: w połowie XXI wieku), świetnie nadaje się do tego, by napięcia na linii Wschód–Zachód zarysować na nowo, nadając im wyrazisty kontur. Realia, które w tekstach przedstawiających naszą współczesność (jak Siódemka czy Tatuaż z Tryzubem) jawią się jako uciążliwe, ale przeważnie trywialne, znacznie zyskują na ciężarze w powieści wybiegającej o kilkadziesiąt lat naprzód.

Siwy Dym to rzecz o zdezintegrowanej Europie Środkowej i Wschodniej. W tej czasoprzestrzeni niemal każdy z krajów śni o potędze, ale w zasadzie żaden nie potrafi skutecznie bronić się przed tajemniczymi kataklizmami ani przed agresją sąsiadów. Szczerek kreśli świat wyzwolony z (niezbyt mocno ugruntowanego) ładu, o którym zwykliśmy sądzić, że gwarantuje nam pokój. Piotrogród i Moskwa przestały więc istnieć, wysadzone przez ukraińskich nacjonalistów w powietrze, a kadłubowa Ukraina walczy o przetrwanie, bo przecież odwet Rosjan musiał ją zmiażdżyć. Nie jest to szalona fantazja, a tylko rozwinięcie widocznych obecnie tendencji. Czy na Ukrainie – rozbieranej przez Rosję i niezintegrowanej z Zachodem – nie mogą powstać grupy, które sprowokują wschodnie imperium do frontalnego ataku? Czy upadek drugiego co do wielkości państwa w naszej części świata nie uruchomiłby efektu domina?

Wizja Szczerka jest dojmująca właśnie ze względu na głębokie zakorzenienie w teraźniejszości. W Siwym Dymie obserwujemy domniemane konsekwencje takich zjawisk jak kryzys demokracji, powrót nacjonalizmów czy pogłębienie nierówności społecznych. Nie jest to jednak rozprawa filozoficzna ani politologiczna, tylko powieść i w recenzji wypadałoby dać zarys fabuły.

To jednak zadanie dużo trudniejsze od zarysowania przyszłości przepowiadanej przez Szczerka. Fabuła Siwego Dymu jest bowiem wątła, choć z aspiracjami iście bondowskimi. Czytelnik śledzi intrygi knute przez tajemnicze siły, obserwuje napady, ucieczki i efektowne eksplozje dużych obiektów. Szczerek gra z konwencjami i mogłoby to być świetną rozrywką. Kłopot w tym, że kolejne wybuchy przemocy nadchodzą ni stąd, ni zowąd, bez wyraźnego uzasadnienia. Autor próbuje te luki wypełnić objaśniającymi dialogami, ale te wychodzą mu nieporównanie słabiej niż narratorskie wywody. Po chwili zresztą główny nurt fabuły na powrót ginie w opisach kolejnych krain ogarniętych chaosem.

A zwiedzamy ich wiele – Transylwanię, Ostrzyhom, Belgrad, Nisz, Kieleckie, Radomskie – bo, jak w wysokobudżetowym kinie akcji, niemal wszystko dzieje się w drodze. Szczerek inwestuje w każdy z teatrów działań, wypełniając go interesującymi knajpami, zabytkami, pomniczkami i barwnymi postaciami. Nie wiadomo jednak, po co nam te wszystkie znajomości zawierane na Bałkanach z kapitanem Jowanciciem czy z handlarzem Ahmedem, podczas gdy cała historia ostatecznie koncentruje się na Polsce. Niewiele też wynika z retrospektyw objaśniających życiorysy głównego bohatera czy tajemniczej dyktatorki Krakowa. Pod względem budowania postaci Siwy Dym to książka staromodna, oparta w znacznej mierze na mało dynamicznej charakterystyce kolejnych osób.

Jeszcze większym grzechem jest to, że działaniom bohaterów brak przekonującej motywacji i psychologicznego prawdopodobieństwa. Można odnieść wrażenie, że Szczerek starał się w ten sposób zdekonstruować wspomniane fabuły w bondowskim stylu, oparte niezmiennie na dążeniu do jasno określonego celu – choćby była to rzecz tak ogólna jak triumf dobra nad złem. W Siwym Dymie brutalna przemoc, nawet ta, która nie zmierza do konkretnego efektu, jest pokazywana przeważnie jako coś, co nie potrzebuje dodatkowych wyjaśnień, bo jest immanentną częścią świata. Problem w tym, że literatura mierząca się śmiało z tego rodzaju absurdem wymagałaby większego ciężaru artystycznego. Tu jednak opisy przemocy są banalne (narrator niektóre morderstwa załatwia jednym zdaniem: „Nie cierpiała, wbiłem jej ostrze noża prosto w serce, od tyłu, między trzecim a czwartym żebrem, a gdy osuwała się na ziemię, w jej jedynym oku widziałem wdzięczność”). A, ponieważ powieść to nie kino, nawet eksplozja Chrystusa ze Świebodzina nie zapewnia odbiorcy zbyt wiele sensorycznej przyjemności. Pozostaje zatem ciąg niezbyt zajmujących scen i niewiele skłania do śledzenia tej fabuły.

Brak tej powieści motoru, bo też nie rozwój postaci ani ich działania interesują Szczerka najbardziej. Siwy Dym to reportaż z przyszłości, który jak przypuszczam, miał zostać wybudowany na fundamencie porywającej opowieści. Ta jednak ma kształt rachityczny i co chwilę ustępuje długim opisom wyobrażonych przestrzeni czy ogólnikowym kronikom potencjalnych procesów historycznych. To samo, co było interesujące w reportażach Szczerka – ciągłe przeskakiwanie z miejsca na miejsce, impresje, mnóstwo przypadkowych spotkań – nie sprawdza się w prozie fikcjonalnej. W Siwym Dymie otrzymujemy tak naprawdę niezwykle rozległą ekspozycję i nagłe rozwiązanie. Szkoda, bo podjęte w tej książce próby namysłu nad stanem państw naszego regionu (położonych na granicy dziwnej Otchłani) mają zarówno intelektualny, jak i artystyczny potencjał.

 

Ziemowit Szczerek

Siwy Dym albo Pięć Cywilizowanych Plemion

Wydawnictwo Czarne, 2018

Liczba stron: 336

Łukasz Łoziński

(ur. 1989) – Z wykształcenia filolog i antropolog, z zawodu copywriter i PR-owiec. Lubi free jazz i rock'n'roll.