Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Wolność, czyli walka (Frantz Fanon „Czarna skóra, białe maski”)

Recenzje /

Przekłady książek tak przełomowych, jak Czarna skóra, białe maski Fanona, nie mogą być spóźnione. Ich aktualność wykracza poza przypisaną historycznie współczesność. Można mimo to odczuwać smutek wynikający z długiej widmowej obecności w rodzimym dyskursie – tym bardziej wydanie eseju po polsku powinno skłaniać do nowych odczytań. 

Publikacja Czarnej skóry, białych masek (w dalszej części tekstu będę używać skrótu BSWM) doskonale trafia w swój czas: w świetle powrotu białego suprematyzmu wydaje się dziś nad wyraz aktualna i potrzebna. Także w kraju, który mimo – a może za sprawą – uniformizmu rasowego posiada bogatą tradycję antysemicką, ksenofobiczną i rasistowską. Kraju znajdującego się w geografii tak zwanych półperyferiów i od dekad zmagającego się z własnym dziedzictwem kolonialnym – zarówno jako kultura kolonizująca, jak i kolonizowana. Co więcej, jak się okazuje, ten sam kraj jest też niezwykle twórczy w wytwarzaniu ideologii i praktyk wykluczających grupy rzekomo obce jego białej, heteroseksualnej, katolickiej naturze. Spróbujmy zatem przyjrzeć się poruszanym w książce wątkom i ich potencjałowi intelektualno-afektywnemu w kontekście współczesnego projektu dekolonizacyjnego.

Choć BSWM to tekst gatunkowo nieoczywisty i często interpretowany jako rodzaj manifestu, lektura wstępu skłania, by czytać go jako anty-manifest. Autor określa własne słowa jako nieproszone, niewczesne, sprzeciwiające się estetyce wyzwoleńczego odzewu. Jak pisze, Ta książka powinna była powstać trzy lata temu… Ale wtedy prawdy rozpalały nas do czerwoności. Dzisiaj mogą być wypowiedziane na chłodno. Nie ma potrzeby rzucać ich ludziom w twarz. Nie chcą wzbudzać zapału. Zapał wydaje nam się podejrzany. Zawsze, gdy gdzieś wybuchał, zapowiadał ogień, głód, nędzę… A także pogardę dla człowieka. Zapał jest par excellence orężem bezsilnych. Kiedy pierwszy raz czytałam te zdania, zwróciłam uwagę zwłaszcza na dwie kwestie: że Fanon pisze w liczbie mnogiej – „my”, „nam”, co jest gestem radykalnego otwarcia tekstu – i że najwyraźniej czuje się silny albo przynajmniej nie bezsilny. Ta druga obserwacja staje się istotna, jeśli tak jak ja lekturę Fanona zaczęło się „od końca”, czyli od Wyklętego ludu ziemi. Powstały 9 lat później niż BSWM (w roku śmierci chorującego na białaczkę intelektualisty) tekst jest pisany pod presją czasu i w poczuciu misji. Nie sposób ocenić, czy umierający Fanon był rzeczywiście bardziej bezsilny niż podczas pracy nad BSWM i dla odmiany dał się unieść podejrzanemu zapałowi. Te dwa teksty często czyta się łącznie, gdyż budują bogate i nieoczywiste dziedzictwo urodzonego na Martynice francuskiego psychiatry. Taka lektura wzbudza podejrzliwość wobec opanowanego wstępu: nie sposób uniknąć wrażenia, że Fanon jest ironiczny; że wznosząc zaporę opanowania w mówieniu o kwestiach najwyższej wagi, nabija się z cywilizowanego chłodu myśli europejskiej, która tak bardzo chciała wszystko zrozumieć, że zdradziła własne wartości i wykorzystała czarnego brata. Rozczarowanie kulturą, w którą Fanon sam wierzył, jest jednym z najważniejszych powodów powstania BSWM. Podobnie jak przekonanie, że pora uwolnić się od jej zabobonów i w postkolonialnym świecie umożliwić pełne życie podmiotom innym niż białe. 

BSWM zazwyczaj czyta się na dwa sposoby: jako osobisty manifest czarnego intelektualisty, który w białym świecie doświadcza rasizmu lub jako wnikliwą analizę sposobów wykorzystywanych do normalizowania kolonialnej przemocy w praktykach społecznych i kulturowych, a także psychice kolonizowanych podmiotów. Rok 1952, w którym powstał tekst, był ciekawy z punktu widzenia biografii autora. Z jednej strony 27-letni Fanon swoje już przeżył: na początku lat 40. dołączył do sił francuskich na frontach II wojny światowej, gdzie de facto po raz pierwszy zmierzył się z kontynentalnym rasizmem. To istotne, bo jako wychowanek klasy średniej postrzegał się jako francuskiego intelektualistę i dopiero konfrontacja z europejską rzeczywistością uświadomiła mu, że nie jest wystarczająco „biały”, a język francuski, którym mówi, raczej podtrzymuje opresję urasowionych podmiotów, niż daje szansę na awans społeczny. Po wojnie trafił do Lyonu, gdzie podjął studia filozoficzne i psychiatryczne. Książka powstaje przed prawdziwie przełomowym doświadczeniem w życiu Fanona. W 1953 roku, podczas algierskiej wojny o niepodległość, podjął pracę z weteranami, przede wszystkim ofiarami tortur i sprawcami przemocy. Doświadczenia te stały się inspiracją do pracy nad Wyklętym ludem ziemi i podstawą najbardziej kontrowersyjnej tezy tekstu: przekonania, że dekolonizacja związana jest w sposób nieunikniony z przemocą. Zanim jednak zwróci się ku projektowi dekolonizacji w skali globalnej, „młody” Fanon zajmie się dekolonizacją psychik.

Badanie dziedzictwa kolonializmu z perspektywy psychoanalitycznej pozwala zaobserwować intymny wymiar przemocy między czarnym a białym i prowadzącą do zbiorowej neurozy toksyczność tej relacji. Już po diagnozie pojawia się konieczność terapii zarówno czarnej, jak i białej psychiki. To niełatwe, bo kolonialna kultura została zinternalizowana: w przywoływanych przez Fanona tekstach i przykładach czarni usilnie próbują „stać się białymi”, by zmusić Zachód do uznania własnego człowieczeństwa. Tym bardziej przewrotna wydaje się struktura tekstu Fanona: grając na zasadach kultury kolonizującej, pisarz szeroko i twórczo wykorzystuje myśl zachodnią. W BSWM wyraźne są przede wszystkim dwa nurty: psychoanalityczny – wykorzystujący rozpoznania fenomenologii i egzystencjalizmu – oraz marksistowski, włączający w refleksję postkolonialną oparty na heglowskiej dialektyce materializm historyczny i krytykę alienacji podmiotu. Sięgając do powyższych tradycji, Fanon usiłuje zrewidować je w kontekście rasizmu i, jak nietrudno się domyślić, wykazuje, że same są produktem ograniczonego sposobu rozumienia podmiotowości. Logika opresji i redukcji, podobnie jak w Orientalizmie Saida, wpisana jest tu w głębokie struktury zachodniego ratio, które inność projektuje jako własny negatyw. Podobnie jak u Saida, prowadzona przez Fanona analiza więcej mówi o sprawcach niż ofiarach imperialnej przemocy.      

Przykładowo redukcja fenomenologiczna dokonywana przez pisarza inaczej niż u Husserla odsłania brutalną prawdę: to schemat przemocy poprzedza schemat ciała żywego, uobecnienie się podmiotu poprzedza redukujący go do obiektu własnej projekcji gest przemocy, a fenomenologiczne żywe ciało skolonizowanego to „ciało-strup”. Odkryciem tym Fanon twórczo wykracza poza narzuconą mu pozycję, wyśmiewając tradycję filozoficzną dążącą do naiwnego uniwersalizmu. Jak pisze: Nie jestem potencjalnością czegoś, jestem w pełni tym, czym jestem. Nie muszę szukać uniwersalności. Nie ma we mnie żadnego prawdopodobieństwa. Moja murzyńska świadomość nie chce być brakiem. Ona jest. Podobnie sięgnięcie po psychoanalizę wiąże się z próbą rozszerzenia praktyki na badanie świadomości kolonialnej. Pracując z ofiarami tortur i badając traumy, Fanon odkrył, jakie konstrukty psychologiczne wytwarza rasizm i w jaki sposób konieczność podporządkowania się zuniwersalizowanym białym normom prowadzi do alienacji czarnej świadomości. 

Próba rewizji psychoanalizy, której podjął się autor, okazała się jednak nie do końca udana: w formie, w jakiej funkcjonowała w latach 50., nie była zdolna w pełni zdiagnozować czarnego podmiotu. W BSWM opowieść o opresji i próbie uzdrowienia skolonizowanej psychiki rozpoczyna od języka. Jako narzędzie formacji podmiotu blisko związane ze świadomością, język uwikłany jest w zależności, nad którymi podmiot nie ma kontroli, także w intymną wymianę przemocy i pragnienia między kolonizatorem a kolonizowanym. Mówić po francusku to przyjąć wymuszoną de facto akceptację zbiorowej świadomości francuskiej, dominacji francuskości i, wraz z nią, białości. Mieć świadomość swej pozycji i mówić o sobie jako o skolonizowanym to uczestniczyć we własnej opresji. A jednak Fanon pisze po francusku i aspiruje do kręgów francuskiej inteligencji – nie po raz pierwszy jego życie staje się dowodem trafności własnej krytyki.

Po opisaniu opresyjnego wymiaru języka w kolejnych dwóch rozdziałach – Kolorowa kobieta a Biały i Kolorowy mężczyzna a Biała – Fanon stara się na podstawie kilku przykładów dokonać psychoanalizy rzekomego, nakierowanego na stawanie-się-białym pragnienia czarnych. Podstawowym celem jest demistyfikacja rasistowskich stereotypów, obalenie mitu uległości czarnoskórych. Jak pisze Fanon, Mit seksualny – pogoń za białym ciałem – przenoszony przez wyalienowany podmiot nie może dłużej przeszkadzać w zrozumieniu problemu. Co interesujące, język, jakim posługuje się autor, ujawnia głęboko zakorzenioną mizoginię. Być może wynika to z samej metody analizy, a więc seksistowskiej psychoanalizy Freudowskiej, której ograniczeniom między innymi poświęcony jest esej. W każdym razie, podczas gdy Fanon bezlitośnie ośmiesza i piętnuje mulatkę chcącą „wybielić się” małżeństwem z białym, dla czarnego, który pragnie mulatki lub białej, okazuje się bardziej wyrozumiały. Czarny mężczyzna jest bardziej świadomy swego uwikłania niż czarna kobieta, jest w tym bardziej europejski niż ona. To jednak nie zasługuje na pogardę. Czarna chce oddać się w posiadanie białego; czarny chce zdobyć białą i zemścić się; czarna to zalotna figurantka, czarny – nieszczęsny neurotyk opuszczony przez matkę. Podobnie jest ze stosunkiem Fanona do relacji homoseksualnych, które prezentowane są nie jako autentyczna (rewolucyjna) alternatywa dla heteronormy, ale aberracja, wynik wypartych kompleksów czy przeniesionych projekcji. Dziś czyta się te fragmenty z trudem. Oglądane z odpowiednią dozą krytycyzmu w zasadzie potwierdzają trafność podstawowego wniosku płynącego z lektury BSWM: dojmującego wpływu mainstreamowej kultury na sposoby kategoryzowania i rozumienia świata. Znów, Fanon nie był od tego wpływu wolny. 

W duchu materializmu historycznego Fanon bada kolonializm jako substrat rzeczywistości materialnej i psychologicznej. Z jednej strony imperialny kapitalizm to proces brutalnej ekstrakcji zasobów i pracy; z drugiej, konieczna jest dekonstrukcja kolonialnej psychiki, bo kultura rasistowska alienuje jednostki, produkując specyficzną, niebadaną dotąd świadomość. Materializm obecny jest także w rozpoznaniach, które Fanon formułuje pod wypływem rozczarowania czarną burżuazją, w której interesie leży podtrzymywanie opresyjnych relacji. Pisarz obnaża wulgarną zasadę imperialnego rasizmu: jesteś bogaty, bo jesteś biały; jesteś biały, bo jesteś bogaty. Skoro tak, również dekolonizacja musi być brutalnym, materialnym procesem i koniecznie wiąże się z przemocą. Czy to znaczy, że na terror należy odpowiadać terrorem? W pewnym sensie tak: przemoc stanowiąca reakcję ma inny status niż ta pierwotna, jest wynikiem egzystencjalnej konieczności, a nie chciwości czy żądzy władzy. 

Fanon był i jest czytany w różnych krajach, przez osoby o rozmaitych inklinacjach politycznych, a jego potencjał rewolucyjny jest ogromny. Warto odsłuchać choćby przemówienia Malcoma X The Ballot or The Bullet z 1964 roku, silnie inspirowanego myślą Fanona. Proponowana w odezwie działacza narracja uznaje czarny nacjonalizm za najskuteczniejszą formę sprzeciwiania się kolonializmowi, ale wykorzystuje także postulaty obecne niedawno w polskim dyskursie. Mam na myśli następującą retorykę rebeliantek: próbowałyśmy pokojowych działań, bez przemocy, na waszych zasadach, ale to nic nie dało; pora na siłę, która jest reakcją na przemoc, na bunt, który podważa skrzywioną racjonalność. Fanon głęboko wierzył w potencjał rewolucyjny podmiotów walczących o swoje miejsce w świecie, którego ratio skazało je na egzystencję w sferze nie-bycia, na społeczną śmierć. BSWM jest tekstem sprzecznym wewnętrznie, ironicznym, nieortodoksyjnym. Fanon jest w nim psychoanalitykiem, literaturoznawcą, filozofem, poetą; nawołuje do buntu i opanowania; do troski i dystansu; skłania, by badać przeszłość i by się od niej raz na zawsze odwrócić. Słowem – zmusza do myślenia i brania odpowiedzialności za własne czyny, niezależnie od tego, kim się jest i jaki ma się kolor skóry. I co istotne, uświadamia, że skoro kolonizacja jest przeszłością zglobalizowanego świata, dekolonizacja staje się naszym wspólnym wyzwaniem. 

Podstawowe pytanie, które stawia proces dekolonizacji, a na które kolonizatorzy swą niemą odpowiedź przyjęli za oczywistą, brzmi: do kogo należy ziemia? Rewolucyjny ruch antykolonialny odpowiedź wyartykułował już dawno: imperialna Europo, ziemia nie należy do ciebie. W praktyce reakcja ta przekształca się w długi proces negocjacji, kompromisów, rewolucji i wojen narodowowyzwoleńczych. W historii ostatniego stulecia wyróżniają się zwłaszcza dwa nurty postkolonialne: nacjonalistyczny i planetarny. Fanon, jako zafascynowany czarnym islamem działacz Algierskiego Frontu Narodowego wspierał raczej ten pierwszy, choć nie jest jasne, w którą stronę rozwinęłaby się jego myśl – autor zmarł na białaczkę w wieku zaledwie 36 lat. 

Współcześnie wielu badaczy, zwłaszcza o lewicowych inklinacjach, skłania się raczej ku postnarodowemu projektowi dekolonizacji. Uznanie planety za wspólną, a jej zasobów za „the commons”, to próba wypowiedzenia wojny nieoddzielnym towarzyszom imperializmu: kapitalizmowi i nacjonalizmowi. Achille Mbembe zauważa, że skoro projekt kolonizacji miał i ma charakter planetarny, odpowiedź nań nie może być narodowa, ale również ogólnoświatowa. Wojny domowe, do których doprowadziła kolonizacja Afryki, w dłuższej perspektywie nie przyczyniły się do zmiany jej statusu, a być może utrwaliły strukturę dominacji. Mbembe mówi o konieczności radykalnej otwartości świata i na świat: skoro kolonizacja to stopniowe obumieranie troski i odpowiedzialności, dekolonizacja musi być zaprzeczeniem tego procesu. W pewnym sensie jest więc formą przemocy, bo stanowi negację projektu kolonialnego. Równocześnie jest to przemoc twórcza, proponująca remedium i alternatywy. 

Czytając BSWM, nie sposób nie pomyśleć o potencjale afektywno-analitycznego wczytywania się w historię kolonialną: praktykowana przez Fanona dekolonizacja obnaża porażkę europejskiego projektu intelektualnego, otwierając tym samym przestrzeń dla innego. Fanon jest realistą i nie próbuje negować historii relacji rasowych czy docierać do autentycznej kultury afrykańskiej. Wspólna przeszłość oparta jest na brutalnej przemocy, jednak nie jest powiedziane, na czym zbudowana będzie przyszłość. Nie bez powodu Fanon mówi do nas: definiuję samego siebie jako wytężoną otwartość. To zaproszenie i przestroga zarazem – ugruntowana historycznie refleksja i profetyczna zapowiedź przyszłej dekolonizacji. A przede wszystkim wezwanie do wolności, która jest walką.

— 

Refleksje Achille Mbembe pochodzą z webinarium Out Of The Dark Night: Essays on Decolonization, które odbyło się 22 października 2020 i było zorganizowane przez Theory from the Margins i CoFutures. 

Frantz Fanon

Czarna skóra, białe maski

tłum. Urszula Kropiwiec

Wydawnictwo Karakter 2020

Projekt „Kultura w akcji” jest współfinansowany ze środków Miasta Krakowa.

Teresa Fazan

(ur. 1995) – studiowała filozofię i historię sztuki na UW i Freie Universität Berlin, pracuje niezależnie jako krytyczka i przy produkcji wydarzeń i festiwali, publikowała m.in. na dwutygodnik.com, w „Didaskaliach”, „Widoku”, „Dialogu”, „Magazynie Szum", „Małym Formacie". Aktualnie mieszka i studiuje w Wiedniu.