Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Wiersz jest próbą kontaktu Marcin Pawlik (M. Sendecki „Przedmiar robót”)

Recenzje /

Marcina Sendeckiego można niewątpliwie nazwać jednym z najwybitniejszych poetów pokolenia „Brulionu”. Mimo to zarówno sam poeta, jak i jego twórczość przenikają do świadomości polskich wielbicieli poezji w dość ograniczonym zakresie. Marcin Świetlicki ciągle powiewa na sztandarach, Marcin Baran od czasu do czasu przypomina o swoim istnieniu nowym, dobrym tomikiem, z kolei Jacek Podsiadło – choć ostatnio mniej aktywny literacko – w czasach twórczej młodości zapisał wierszami setki stron.

Marcin Sendecki poszedł osobną, artystyczną drogą. Ciągle czynny, systematycznie publikujący, lecz lokujący się poniekąd na uboczu. Docenia go krytyka, co przyniosło dotąd nominacje do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius oraz Nagrody Literackiej Gdynia. Niemniej jednak nadal kojarzony jest przede wszystkim z jednym, legendarnym wierszem z okresu transformacji ustrojowej: „Tym razem obędzie się bez ofiar”.

Poezję Sendeckiego cechuje w szczególności swoista hermetyczność i taki też wydaje się nowy tomik wierszy pt. Przedmiar robót. Te dwadzieścia utworów dedykowanych pamięci ojca (żołnierza AK i WiN, inżyniera) przenosi nas w rzeczywistość poddaną intensywnemu procesowi obróbki, zarówno w materialnej, jak i w językowej warstwie. Każdy kolejny wiersz stanowi niejako esencję świata dawkowaną w ściśle odmierzonych, często minimalnych symbolicznych porcjach. Lecz właśnie ta lapidarność stanowi o sile wyrazu poezji Sendeckiego. Jeden z moich ulubionych utworów z tego tomiku – „Początek pewnej powieści” – zamyka się w dwóch słowach: – Ciasteczko? / Podziękowałem. Dwa wersy, dwa słowa, nic więcej. Można zapytać, czy to (już/jeszcze) jest poezja? Tak jak to zrobił mój przyjaciel, kiedy przeczytałem mu ten wiersz. Odpowiedziałem twierdząco, choć wszystko zależy od odbiorcy – to może być poezja, ale wcale nie musi. Bo specyfika tej, wspomnianej już, hermetyczności opiera się na potrzebie nawiązania współpracy z czytelnikiem. Zakłada potrzebę dwustronnej, wzajemnej aktywności. Wiersz staje się w ten sposób próbą dialogu pomiędzy autorem a odbiorcą. Sendecki wyznacza jedynie granice, w których należy się poruszać, choć są to z reguły granice bardzo płynne – jak w otwierającym wierszu „Zapomniałem”, kiedy pisze: Wiersz jest poważny / wiersz jest niepoważny.

W Przedmiarze robót pojawiają się też inne charakterystyczne dla twórczości Sendeckiego wyróżniki. To m.in. oryginalna specyficzna ironia i humor, ujawniające się w pełnej krasie w lakonicznych wierszach: „Sceny z życia prowincji” (Socjologia / Kosmetologia / Europeistyka), „W dniu, w którym odszedł Alex Ferguson” (potknąłem się na schodkach w Cabaret Voltaire) oraz szczególnie w „Elementarzu krytyki politycznej” (To jest Azor Zorra). Gdzie indziej zaś zabawy językiem, jak w utworach „Skarb” (Nad podziw / Pod podziw / Skórka za wyprawkę / Nie ustoi) czy „Zaklęcie” (Co było do przewidzenia, / przywidziało się / Co było do przywidzenia, przewidziało się). Czasem też Sendecki używa bardziej przystępnej, zrytmizowanej formy wiersza, jak w pięknym i smutnym utworze „Piosenka” (Za żebrem mostu dnie je cień / Wierszykiem nie zatrzymasz kół / Za żebrem mostu bury brzeg / Z węglowej nocy jasny ból).

Co ważne, Przedmiar robót nie jest jedynie tomikiem, który zamyka się szczelnie w mikrokosmosie wykreowanym w poprzednich książkach Sendeckiego. Jeżeli tak by było, to stanowiłby on, co prawda fascynujące, ale jednak postscriptum do wydanego w 2012 roku zbioru wierszy zebranych wierszy zebranych pt. Błam. Sendecki idzie jednak dalej, wyznacza nowe tropy swojej poezji i proces ten odbywa się na wielu poziomach, w dużej mierze poprzez przywołanie postaci ojca. Momentami mam wrażenie, że Sendecki opuszcza rolę narratora i oddaje głos ojcu. Oczywiście nie w znaczeniu samego języka, ale w taki sposób, jakby starał się spoglądać na świat jego oczami rodzica. Tę intymną relację można dostrzec zwłaszcza w wierszu „Wlecze” (Zasypane stawy / w Tomaszowie i mają tam domy. / Po ekspropriacji dobijak / dobija panele. Lamenty / błyskają z drzew).

Przechodząc do innej płaszczyzny można też, w nawiązaniu do tytułu tomiku, traktować nowe utwory jako próbę dotarcia do istoty wiersza jako takiego, właśnie poprzez stworzenie planu (przedmiaru robót), który wyznacza jego zakres.

Nie jest to poezja łatwa, bo wymaga od odbiorcy wzmożonej aktywności i inicjatywy, bez których czytelnik pozostaje z wierszem całkowicie bezradny. Jednak, kiedy uda się nawiązać tę nić porozumienia, wniknąć w materię słowa, to otwiera się przestrzeń pełna fascynujących stop-klatek i intensywnych form.

 

Marcin Sendecki

Przedmiar robót

Biuro Literackie, 2014

Liczba stron: 30