Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

[W poprzednim odcinku] „Zabójstwo Versace: American Crime Story”

Artykuły /

Drugi sezon American Crime Story pojawił się na ekranach telewizyjnych w dwa lata po emisji odsłony poświęconej sprawie O.J. Simpsona. Czekaliśmy dość długo nie tylko z uwagi na dbałość o poziom realizacyjny, ale także z powodu problemów ekipy pracującej nad serialem.

Początkowo druga transza ACS miała opowiadać o losach ofiar huraganu Katrina, jednak z uwagi na zmiany scenariuszowe i obsadowe, producent Ryan Murphy zdecydował, że najpierw zobaczymy sezon planowany wstępnie jako trzeci, czyli Zabójstwo Versace. Wielu widzów jest z tej decyzji zadowolonych, ponieważ śmierć słynnego projektanta do dzisiaj wzbudza silne emocje zarówno wśród fanów domu mody Versace, jak i wyznawców rozmaitych teorii spiskowych.

Nie bez znaczenia dla odbioru serialu pozostaje fakt, że rodzina (z siostrą projektanta, Donatellą, na przedzie) w swoich wypowiedziach medialnych podkreśla, że serial jest fikcją, ponieważ książka, na której jest oparty, to jak mówi Donatella, „niesamowite kłamstwa”. Maureen Orth, autorka publikacji Vulgar Favors: Andrew Cunanan, Gianni Versace, and the Largest Failed Manhunt in U.S. History doceniona została przez stację FX, która podkreślała drobiazgowość prowadzonych przez autorkę badań i wysoką wiarygodność faktograficzną. Co więc sprawia, że Donatella Versace nie akceptuje serialu Ryana Murphy’ego?

 

To jest historia Andrew Cunanana

To nie jest serial poświęcony Gianniemu Versace. Jeżeli chcemy wskazać głównego bohatera, będzie nim Andrew Cunanan (w tej roli wspaniały Darren Criss). Morderca projektanta, a także przynajmniej czterech innych osób (Jeffreya Traila, Davida Madsona, Lee Miglina i Williama Reese’a), dominuje w pierwszych odcinkach sezonu, poznajemy ostatnie miesiące jego życia, próbujemy zrozumieć motywacje działań. Zanim jednak zaczniemy rozmyślać nad tym, „po co i z jakiego powodu”, warto podkreślić, że serial stawia widzom spore wyzwanie w zakresie prowadzonej narracji. Co chwila doświadczamy skoków chronologicznych, dlatego chcąc dokładnie prześledzić, jak zmienia się nasz bohater, czyli Andrew Cunanan, musimy uważnie przyglądać się planszom z datami, ponieważ po przeskoku dwa lata do tyłu, za chwilę przesuwamy się rok do przodu, żeby ponownie cofnąć się kilka dni wstecz itd. Wszystko to wymaga od widza wytężonej uwagi, żeby dostrzec, w którym momencie swojej pokręconej ścieżki życia znajduje się właśnie Cunanan i w którą wersję swojej biografii aktualnie wierzy.

Nasza rodzima popkultura niewiele miejsca poświęciła postaci mordercy Versace, dlatego jest on dla nas postacią kompletnie nieznaną (śmierć projektanta skutecznie przyćmiona została przez tragiczny w skutkach wypadek księżnej Diany, mający miejsce kilka tygodni później). Amerykanie także wiedzą o nim niewiele, ponieważ jego motywacje nawet dla FBI pozostają niejasne. Wiadomo na pewno, że był osobą zaburzoną psychicznie, aspirującą do świata zamożnych i uprzywilejowanych przedstawicieli biznesu i sztuki. Drogą na skróty do tego kręgu stała się dla niego praca w charakterze osoby do towarzystwa. Dzięki temu poznał wielu zamożnych mężczyzn w średnim i dojrzałym wieku, którzy nie chcąc „afiszować się” ze swoją homoseksualnością, szukali dyskretnej rozrywki w towarzystwie przystojnych chłopców, jak Andrew.

Cunanan oprócz tego, że był niewątpliwie atrakcyjny fizycznie, początkowo sprawiał wrażenie osoby pełnej pasji, licznych planów na życie, ambitnej i skoncentrowanej na celach zawodowych. Z czasem okazywało się, że jest megalomanem, kłamcą, fantastą żerującym na naiwności swoich przyjaciół i nowo poznanych mężczyzn. Jego daleko posunięte konfabulacje dla niektórych były uroczą fanaberią, dla innych sygnałem ostrzegawczym, żeby jak najszybciej się oddalić. Nie zawsze było to jednak możliwe. Cunanan skutecznie osaczał i zastawiał sidła na swoje ofiary, niekoniecznie śmiertelne, czasem po prostu ponad miarę eksploatował ludzką cierpliwość, współczucie, chęć niesienia pomocy.

W serialu widzimy, jak przybiera kolejne maski, ale nawet spod nich wyzierają jego bezwzględność, zazdrość, wyrachowanie i roszczenia. Za wszelką cenę szuka akceptacji, nieudolnie próbuje budować relacje z mężczyznami (szczególnie ciekawy jest wątek trójkąta emocjonalnego tworzonego z Jeffem i Davidem). Rzadko świadomie zdradza swoje prawdziwe emocje, ale widać, że pod fasadą pewności siebie i afirmowania życia, buzuje w nim smutek z powodu odrzucenia i rozczarowanie ludźmi. Frustruje go uprzywilejowanie zamożnych klientów, nie rozumie, dlaczego sam nie jest w stanie osiągnąć ich poziomu życia. Bezpardonowo czerpie więc z ich hojności. Gianniego Versace poznaje w nocnym klubie w San Francisco. Narzuca się projektantowi i za wszelką cenę próbuje zainteresować go swoją nietuzinkową biografią.

 

Opowieść o latach 90.

Początkowo może nas zmylić przepych, kolory, moda i plenery, możemy ulec wrażeniu, że oglądamy wesołe obrazki ze świata szczęśliwych ludzi. Szybko jednak zostajemy sprowadzeni na ziemię. To lata 90. i nawet Gianni Versace musi się liczyć z tym, że planowany coming out spotka się z negatywnym odbiorem. Gdy w 1995 roku rozmawia o tym z Donatellą (w tej roli Penelope Cruz, której bardzo zależało na tym, żeby Donatella zaakceptowała wykreowaną przez nią postać), siostra odradza mu nadmierną otwartość, obawiając się o losy firmy, reakcje klientów, spadek zainteresowania marką.

Widzimy także reakcje policjantów raz po raz dowiadujących się, że ofiary albo sprawca byli gejami. Szczególnie ciekawie przedstawione zostają okoliczności śmierci Lee Miglina, niezwykle zamożnego właściciela licznych nieruchomości w Chicago. Po jego śmierci żona przekazuje mediom informację, jakoby mąż padł ofiarą napadu rabunkowego, mimo że motywacje sprawcy były zgoła inne. Widzimy więc, że homoseksualność wciąż jest problemem – nie tylko w konserwatywnych społecznościach, mniejszych miastach, ale także w świecie show biznesu i mody z najwyższej półki.

Lata 90. w serialu Murphy’ego nie są więc szczególnie optymistyczne. Mimo że kolorowe, zalane słońcem (akcja w dużej mierze rozgrywa się w Miami, gdzie zamordowany został Versace), okraszone największymi przebojami dekady perfekcyjnie dopasowanymi do okoliczności, to jednak wciąż bardzo zaściankowe, oportunistyczne, przedemancypacyjne. Widzimy wyraźnie, jak bardzo kneblowały wolność artysty takiego jak Versace, jak bardzo ograniczały życie mniejszościom w małych miasteczkach i jak bardzo lubiły wszelkie etykietki. Polska nie była w tym czasie wyjątkiem – opinia publiczna sparaliżowana była wówczas podsycanym przez media strachem przed AIDS oraz obsesją na punkcie niezidentyfikowanych obiektów latających (najpewniej każdy z nas miał w rodzinie zagorzałych wyznawców UFO).

 

To nie jest historia Gianniego Versace

Podobnie jak w pierwszym sezonie American Crime Story sam Simpson nie był najważniejszy, tak i tym razem więcej dzieje się wokół Versace niż bezpośrednio wynika z opowiadania o nim. W pierwszych odcinkach lepiej poznajemy jego siostrę i wieloletniego partnera Antonia D’Amico (w tej roli Ricky Martin). Widzimy trudną relację Donatelli i Antonia, Gianni jawi się jako postać bez właściwości.

Obawy rodziny dotyczące tego, że Gianniemu poświęcono zbyt wiele źle skanalizowanej uwagi, wydają się bezpodstawne. Wiemy jedynie, że cenił piękno i życzliwość ludzi, że rozmach, z jakim wyposażał swoje domy, a właściwie pałace był onieśmielający i dzisiaj już trudny do zaakceptowania, a poza tym że funkcjonował w długoletnim, w miarę udanym związku. Dużo bardziej niż jego codzienność interesuje nas przeszłość Cunanana, mimo że w przeciwieństwie do Gianniego był odrażającym człowiekiem, od początku wzbudzającym niepokój nadmierną serdecznością i szczerością. Versace jest kreatywny, Cunanan działa destrukcyjnie – na tym kontraście opiera się historia opowiadana przez Murphy’ego, jednak zdecydowanie jesteśmy skłonni podążać ścieżką destrukcji.

Warto dodać, że w jakimś sensie Ricky Martin przerabia w serialu swoją własną historię – ukrywania przez lata prawdy na temat własnej tożsamości, zakładania masek przed publicznością, budowania fasad i fałszywych biogramów. Wszystko to także przydarzyło się Martinowi w latach 90. Z pewnością to dla niego podwójnie ciekawe zadanie aktorskie, niestety nie przełożyło się to na jego rolę, która jest ledwie poprawna i niewzbudzająca zbyt wielkich emocji.

 

Projekt polityczny

Widzom oczekującym sporej dawki kiczu i niesympatycznych bohaterów serial odpowiada spełnieniem prośby. Więcej w nim jednak smutku i poczucia zbliżania się do krawędzi, końca świata, który znamy, niż krzykliwych opowieści o rozpasaniu i beztrosce.

Nawet hity z epoki najntisów nie pomagają zwalczyć nadciągającej nostalgii i melancholii, nie dotyczy ona jednak tęsknoty za minionymi czasami, a raczej tęsknoty za czasami akceptacji wszystkich naszych inności. Mówił o tym sam Ryan Murphy podczas TCA Press Tour. Producent podkreślał, że zabójstwo, którego ofiarą padł Versace, nie powinno się zdarzyć. Murphy uważa, że panująca wówczas w strukturach amerykańskiej policji homofobia sprawiła, że Cunanan mordujący gejów mógł swobodnie poruszać się po kraju, ponieważ jego sprawie nie nadano zbyt szybko rangi wysokiego priorytetu, ani nie poinformowano opinii publicznej o jego wizerunku.

Sprawa Simpsona opowiadała o problemach rasowych Ameryki lat 90., tym razem dostajemy ciekawy wykład na temat tożsamości seksualnej, w trzecim sezonie dowiemy się o tym, jak wyglądało życie ofiar huraganu Katrina. Ryan Murphy, którego twórczość dotychczas wiązano z zabawą gatunkami i plotką (antologia „Feud”), wyrasta na twórcę odpowiedzialnego społecznie w nie mniejszym stopniu niż David Simon. Klęska urodzaju? Mimo wszystko prosimy o więcej.
Przedpremierowe odcinki serialu Zabójstwo Versace: American Crime Story obejrzałam dzięki uprzejmości FOX Polska, gdzie od 18 stycznia emitowany jest serial.

Małgorzata Major

(ur. 1984) – kulturoznawczyni, autorka tekstów poświęconych kulturze popularnej („EKRANy”, „Bliza”, „Fabularie”, „Tygodnik Przegląd”, „Kultura Popularna”), współredaktorka tomów „Władcy torrentów. Wokół angażującego modelu telewizji”, „Pomiędzy retro a retromanią”, „Wydzieliny”.