Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

W nowym filmie braci Coen nikt nie umiera („Co jest grane, Davis?”)

Recenzje /

W nowym filmie braci Coen nikt nie umiera. W Co jest grane, Davis? nie uświadczymy ani znanego z Bartona Finka psychopatycznego zabójcy, ani płatnego mordercy z To nie jest kraj dla starych ludzi, nie pojawią się nawet przestępcy z przypadku, których widzieliśmy paru w Tajne przez poufne, nic – ledwie parę kropel krwi, i to nawet nie ludzkiej. Co jest grane, Davis? to nie kolejny z serii znakomitych mrocznych thrillerów, którymi słynni bracia rozkochali w sobie cały świat. Ten film dowodzi jednak, że mrożąca krew w żyłach akcja i walające się po ekranie trupy niekoniecznie są tym, co zachwyca w ich filmach najmocniej. Chodzi raczej o absurdalny humor, sprawne prowadzenie historii, zawsze niezwykłej, choć zarazem w przewrotny sposób prawdopodobnej, i pełną ciepła, a jednocześnie gorzką i wnikliwą analizę kondycji ludzkiej.

Coenowski specyficzny sposób prowadzenia opowieści, tak łatwy do rozpoznania, konsekwentnie utrzymywany od ich pierwszego aż do ostatniego filmu, zostaje w Co jest grane, Davis? zachowany, fani nie powinni być więc rozczarowani. Nie bez wahania poleciłabym go jednak i tym, których czarny humor poprzednich produkcji odrobinę drażnił, ale chętnie przyjmą coś nieco łagodniejszego w wyrazie równie gorzkiego, lecz mniej brutalnego. W nowym filmie braci Coen nikt nie umiera, stopień skażenia absurdem nie jest aż tak wysoki, a jedynym niecodziennym bohaterem jest kot.

Właśnie: Coenowska jakość, kot i muzyka – to trzy najważniejsze powody, by się na ten film wybrać. Kot stanowi nawrót, choć nie powrót (coś jakby gombrowiczowski skręt kiszek), a w dodatku jest niezwykle uroczy. Przemyka przez całe Co jest grane, Davis? kocimi ruchami i kocimi drogami, otwiera film i każdy jego kolejny rozdział. Tytułowy Davis, główny bohater, próbuje od niego uciec, by potem go gonić, po odnalezieniu jednak znów z wahaniem go odrzuca i w końcu niespodziewanie odnajduje ponownie. Kot jest tym czymś, co tkwi w każdym artyście, a co nie jest jednak nim samym. A artystami są główny bohater i niemal wszystkie pozostałe postaci. Ambitnymi i pewnymi siebie, a zarazem bezsilnymi i społecznie upodlonymi, pozostawionymi samym sobie z tym czymś, co w nich wciąż rwie się do głosu.

„Wciąż” to dobre słowo na opisanie tego filmu, w którym wszystko się powtarza, lecz nigdy nie jest już takie samo. Davis to artysta nie tylko metaforycznie niczyj, ale i rzeczywiście bezdomny: sypia na kanapach u znajomych i gra za wolne datki w knajpkach. Muzyka „opowiada” film, wyprzedza akcję i zostaje z tyłu, albo też robi obie te rzeczy jednocześnie, to proroctwo i relacja, bo rzeczywista zmiana pozostaje niemożliwa. Soundtrack  – melodyjny, folkowy, odrobinę duszny w swej wesołości – współgra z klimatem filmu, jest o nim, jest w nim i jest nim. Davis „rozpada się” na wrażliwego artystę, śpiewającego piękne piosenki i nieszczególnie lubianego przybłędę, któremu wciąż kurczy się grono gościnnych przyjaciół i który obrywa przed klubem w pysk za niegrzeczne zachowanie. Konflikt wydaje się jednak pozorny.

. Nawet jeśli desperacja popchnie go do zarzucenia ideałów, jeśli uzna, że jego historia już się skończyła – los nie pozwoli Davisowi zdradzić tego, kim jest i co sobą reprezentuje. Będzie musiał śpiewać dalej. Ciemny i duszny (jak knajpka, w której „pracuje”) humor spowija cały film. Powieś mnie, oh, powieś mnie – tak zaczyna się otwierająca film piosenka. W nowym filmie braci Coen nikt nie umiera, lecz śmierć jest cały czas gdzieś obok. Pamięć o byłym partnerze Davisa, który skoczył z mostu, ciężko chory ojciec, aborcje – te, które się nie dokonały, i te, które się dokonać mają. Wreszcie jest też Davis, który konsekwentnie nie umiera, choć momentami można odnieść wrażenie, że tylko z lenistwa. Nie miałbym nic przeciwko powieszeniu – śpiewa dalej.

W nowym filmie braci Coen nikt nie umiera, bo wszyscy są już martwi. Trzymają się kurczowo rzeczywistości, choć dawno z niej wypadli, realność zdarzeń jest tylko pozorna, tak samo możliwość, a nawet sama wola zmiany. Bohaterowie, kłamiąc, mówią prawdę, a chcąc wyznać prawdę – kłamią, dowodzą, że ostateczna szczerość jest możliwa tylko w absolutnej bredni, najbardziej zaś wydarza się to, co się nie wydarza. Kot jest i martwy, i żywy, lecz nawet jeśli jutro wydarzyło się już wczoraj, dzisiaj warto pójść na Co jest grane, Davis?

Co jest grane, Davis? (Inside Llewyn Davis), reż. Ethan i Joel Coen, Francja, USA, Wielka Brytania, 2013.