Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Voodoo, zombie, masoneria i niemiecki idealizm (S. Buck-Morss „Hegel, Haiti i historia uniwersalna”)

Recenzje /

W serii „Idee” Krytyki Politycznej ukazała się w tym roku krótka książka, która błyskawicznie przetoczyła się przez wiele rozmów i dyskusji nad szeroko rozumianą dyscypliną humanistyczną. Od kulturoznawców, przez historyków, po filozofów niewielka objętościowo pozycja wzbudziła nietypowe – jak na rodzimy uniwersytet – emocje. Co ciekawe, nie miała ona w założeniu stworzenia rewolucyjnego projektu, nie była radykalnym manifestem, nie stanowiła futurystycznej wizji – wręcz przeciwnie – wydobywała na powierzchnię pytania i koncepty w środowisku akademickim będące dawno passé. Akademia nie różni się pod tym względem od innych sfer życia: także i w jej obrębie panuje terror nowości, nowinek, opłacalności, stopnia potencjalnej grantowości czy wreszcie zwykłej mody.

Autorka omawianej przeze mnie książki brawurowo rzuciła wyzwanie wszystkiemu, co aktualnie en vogue w humanistyce, nie popadając jednak w nostalgiczny i żałobny retro-konserwatyzm. Mowa tutaj o Susan Buck-Morss i jej Heglu, Haiti i historii uniwersalnej. Trudno nazwać tę książkę przemyślanym i skończonym projektem – to dwa eseje okraszone odautorskim komentarzem, z których pierwszy – Hegel i Haiti – ukazał się pierwotnie w „Critical Inquiry”, wpływowym chicagowskim kwartalniku akademickim specjalizującym się w teorii krytycznej, chlubiącym się interdyscyplinarnością i niestandardowymi praktykami badawczymi. Pomysł Buck-Morss doczekał się dużej fali (spodziewanej zresztą) krytyki, przede wszystkim dlatego, że uderza jednocześnie w dwa modele historiograficzne: europocentryczny kanon historyczny tworzony przez zwycięzców oraz multikulturalizm głosów z marginesu i pisanie mikrohistorii alternatywnych. Autorka postuluje i wskrzesza model historii uniwersalnej zaproponowany przez Hegla, który ma szansę ocalić ideę głoszącą, że uczestnictwo w historii powszechnej, globalnej, nie musi opierać się na kategoriach etniczności, płci czy rasy. Historia powszechna jako wielka narracja jest dzisiaj pojęciem podejrzanym, zarażonym klasyczną metafizyką, od której współczesna humanistyka stara się panicznie uciekać.

Buck-Morss pochyla się nad pytaniem, czym mogłaby być historia globalna nie pisana jednak tylko przez zwycięzców, a co za tym idzie nie wykluczająca, nie marginalizująca, lecz inkluzywna, poszerzająca liczbę aktywnych i sprawczych aktorów.

Autorka wpisuje się tutaj w koncept polegający na pisaniu krytycznej historii, w Polsce dopiero pączkujący w postaci ostatnich monografii Jana Sowy czy Andrzeja Ledera, lecz na dużo większą skalę. Zaprasza czytelników do spojrzenia na nowa humanistykę, która wykracza poza odrobioną już (według niej) lekcję subalternowych polityk tożsamościowych, próbując na nowo wyzyskać to, co uniwersalne i wspólne. Wskazuje równocześnie, że mamy już gotowe, wypracowane narzędzia w postaci pojęć, instytucji, programów studiów, aby taki projekt realizować – wystarczy ich jedynie użyć, wiążąc fakty i idee w nowe, zaskakujące czasem, konstelacje i konfiguracje. W rozmowie z filozofką Agatą Bielik-Robson dla KP autorka wskazuje na fundament, jakim był dla niej Benjaminowski projekt konstelacji nakierowany na wytworzenie wrażenia paralelnych światów historycznych, pozbawionych centrum i peryferii, przez co zaburzający nasze rozumienie historii jako procesu linearnego.

Na tak zaaranżowaną przez Buck-Morss scenę wchodzi Haiti i szczególne w jego historii wydarzenie – powstanie niewolników przeciw Francuzom w 1791 roku. W jego wyniku wojska kolonizatorów poniosły porażkę i dawne San Domingo proklamowało się niepodległym Haiti, drugim po USA suwerennym państwem w Ameryce. Co wspólnego ma z tym wszystkim ojciec niemieckiego idealizmu? Jako historyczka i filozofka Buck-Morss stawia w swoim pierwszym eseju tezę, że Hegel wiedział o wydarzeniach na Karaibach i to one zainspirowały go do opracowania koncepcji dialektyki między panowaniem a niewolą, przy czym wpływy te są – jak twierdzi autorka – we współczesnej historii filozofii całkowicie pomijane. Posługując się bogatym materiałem źródłowym (udowadnia, że Hegel czytał opiniotwórczy, polityczny periodyk o tytule, a jakże, „Minerva”), autorka kontekstualizuje abstrakcyjne dociekania filozofa, przekonując, że koncepcja rewolucyjnego zrywu niewolników zrzucających pęta niewoli i ustanawiających państwo konstytucyjne, stanowi oś teoretyczną, która wyprowadza heglowską analizę poza nieskończenie rozrastającą się gospodarkę kolonialną na płaszczyznę historii powszechnej, określonej przez filozofa jako realizacja wolności – rozwiązanie teoretyczne, dokładnie w tym czasie wprowadzane w praktykę na Haiti.

Pytanie oczywiście, co z takiej perspektywy wynika i jaka jest stawka podobnych dociekań? Ogromna, gdyż jest nią zmiana naszego paradygmatu myślenia o historii i o tym, co wydaje nam się, że wiemy o przeszłości i jej figuracjach. Buck-Morss przekonuje, że powszechnik, jakim jest historia, to w gruncie rzeczy kłębek połączonych alterhistorii, z których wiele pozostało do tej pory w stanie uśpienia, potencjalności. Tak projekt amerykańskiej badaczki prezentuje się na poziomie teoretycznym.

Pora przejść do zarzutów i wątpliwości. Sprzeciw wobec pomysłu autorki wyrasta głównie ze środowiska filozofów, krytykujących „wpływologiczną” lekturę Hegla, która nie jest spekulatywna (do czego większość przywykła), lecz materialistyczna (oparta na źródłach). Buck-Morss nie chodzi o pomyślenie logicznego powiązania pomiędzy Heglem a haitańską ideą rewolucyjną, w taki sposób, w jaki robi to na przykład George Deleuze, łącząc scholastycznego myśliciela Dunsa Szkota z XVII-wiecznym filozofem Baruchem Spinozą. Buck-Morss, nadając myśli Hegla historyczny kontekst, niejako osłabia jej uniwersalność i ogólnodziejowy wymiar, na którym tak bardzo zależało filozofowi. Tutaj też pojawia się problem z historycznym badaniem idei opartym na źródłach, które się aktualizują, mogą w zależności od nowych odkryć zarówno wzmacniać, jak i osłabiać argumenty na nich wsparte. Tutaj pojawia się bowiem hipoteza, że młody Hegel celowo zmienił swoje pierwotne pojęcie „niewolnika” na „sługę” właśnie pod wpływem rewolucji haitańskiej, aby uniknąć sztywnego kontekstu historycznego. Chciał w ten sposób podkreślić, że opisywana przez niego struktura mogła zadziałać również w konkretnym wydarzeniu historycznym, jakim był bunt niewolników, ale nie zasadzała się tylko i wyłącznie na nim.

W tonie Hegla i Haiti… da się wyczuć również lekturę paranoidalną, demistyfikującą, podporządkowaną nadrzędnej wolicjonalnej intencji autorki. Czy młody Friedrich coś powiedział czy przemilczał, napisał bądź wykreślił – zawsze będzie to świadczyło o jego znajomości sytuacji na Haiti i inspiracji tym zdarzeniem.

Czasami książkę Susan Buck-Morss czyta się jak thriller sensacyjny, ponieważ zaraz obok rozważań filozoficznych autorka wplata wątki koneksji Hegla z lożami masońskimi, snuje rozważania o tajnych haitańskich stowarzyszeniach, znaczeniu kultu voodoo i zombie. Zwłaszcza drugi esej – Historia uniwersalna – obfituje w szczegółowe opisy związków wolnomularstwa z afrykańskimi wierzeniami. Autorka idzie o krok dalej i pozwala sobie na pomyślenie o Haiti nie jako o ofierze europejskiego kolonializmu, ale jako o działającym podmiocie, aktywnie uczestniczącym w budowaniu Europy i jej nowoczesnej formy. Powtarza tutaj nieźle już opracowaną tezę, że nowoczesny kapitalizm nie był wcale wytworem europejskim i efektem szybkiej industrializacji, lecz został niejako przeniesiony z kolonii wraz z systemem pracy niewolniczej. Powtórki tez innych badaczy, których autorka „odkrywa na nowo”, mogą nieco tonować zachwyt nad jej pracą. Mogą też jednak stanowić wartkie wprowadzenie i przegląd bogatego stanu badań.

Jak wspomniałam na początku, Hegel, Haiti i historia uniwersalna nie jest skończonym, dogłębnie przemyślanym projektem czy paradygmatem. To ożywcze ćwiczenie, wprawka, która pomaga uruchomić nowe pytania, uświadamia istnienie zaskakujących, nieoczekiwanych relacji, otwiera potencjalne perspektywy badawcze. Lektura książki nie jest łatwa – tekst jest tutaj bardzo gęsty, lepki, pełen historycznych detali i monstrualnych przypisów, które rozbijają lekturę. Podczas lektury tych 160 stron niejednokrotnie zadawałam sobie również pytanie o obecne na nich ilustracje (np. rycina obcinarki do knotów z epoki) i ich znaczenie dla interpretacji tekstu. Trudno mi zakończyć tę recenzję standardową rekomendacją książki Buck-Morss i poleceniem jej wszystkim czytelnikom jako lektury do poduszki czy na długoweekendowe świętowanie. To jednak lekturowy haute couture.

 

Ewa Drygalska

(ur. 1984) – absolwentka filmoznawstwa i doktorantka w Instytucie Amerykanistyki UJ, gdzie przygotowuje pracę doktorską na temat kina blaxploitation. Lubi rap i filozofię postsekularną. Żartuje, że jest feministką.