Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Sunąc przez kosmos na wielkim karpiu (Śledziu „Czerwony Pingwin musi umrzeć”)

Recenzje /

Główny bohater – kapitan Budo – to nieustraszony fetyszysta damskich sutków wystających z dekoltu. W przygodach towarzyszą mu między innymi gadający karabin Wypluch i walcząca kataną chodząca wiśnia, adeptka stylu cherry-ninja. Nemezis kapitana to z kolei antropomorficzna papuga ze szramą na oku. Nie brzmi to jak opis komiksu Śledzia, prawda?

W szalonym uniwersum albumu Czerwony Pingwin musi umrzeć nie znajdziemy wszechobecnych w sztandarowych seriach Śledzińskiego odniesień do polskiej rzeczywistości. Historia załogi statku kosmicznego Śpiący Prosiak to szalona podróż po wszechświecie wypełnionym różnego rodzaju ekscentrykami i indywiduami. Głównym bohaterem jest tu wspomniany we wstępie kapitan Budo, chwilowo nie tylko bez statku, ale też bez perspektyw na najbliższy obiad. Jego jednostka wsiąkła, a członkowie załogi rozpierzchli się po całym wszechświecie. Żeby wyjść z tej trudnej sytuacji, Budo będzie musiał zaryzykować życie swoje i swojego towarzysza.

Awanturnicza historia kapitana polana została charakterystyczną dla Śledzińskiego solidną porcją popkulturowego sosu. Aluzji i odniesień do szeroko pojętej popkultury jest tu mnóstwo. Przekonujemy się o tym już na pierwszej stronie albumu. Śledziu wita nas w historii załogi Śpiącego Prosiaka właściwym grom wideo przyciskiem START! Potem odniesienie goni odniesienie, aluzja aluzję. Do wszystkiego: konsolowych mordobitek, anime, kina nowej przygody, filmów kung-fu… Radość z czytania Czerwonego Pingwina… wynika zatem nie tylko z warstwy graficznej i fabularnej komiksu, ale też z odczytywania kolejnych odniesień do kultury popularnej na własną rękę.

Duże znaczenie dla opowiadanej historii ma również nietypowy format komiksu. Czerwony Pingwin… jest bowiem poziomy, a to – jak przyznaje sam Śledziu – kompozycyjnie go ograniczyło, ale jednocześnie dało zupełnie nowe możliwości. Nie parkujemy zbyt długo na żadnej ze stron, bo liczba kadrów na planszy z reguły nie przekracza trzech-czterech. Czerwonego Pingwina… czyta się więc bardzo płynnie. Dodatkowo dostajemy dużo splash page’ów i są one bardzo efektowne – aż dziwne, że żaden zespół nie zamówił jeszcze u Śledzińskiego okładki płyty.

Swoim najnowszym albumem Śledziu udowadnia, że jest niezwykle wszechstronnym i sprawnym autorem, jeśli chodzi o budowanie akcji. Czerwony Pingwin musi umrzeć zaczyna się bardzo skromnie: kilkustronicową sceną dialogu pomiędzy parą bohaterów. Nie licząc retrospekcji, scenografię na tych kilku stronach stanowi wysepka o powierzchni trzy na trzy metry i sięgający horyzontu ocean. Kilka stron później akcja staje na głowie wraz z kapitanem Budo, bo oto nad naszymi bohaterami zaczyna majestatycznie sunąć karp rozmiarów płetwala błękitnego. Takich kontrastów pomiędzy cichszymi momentami i scenami akcji jest w tym niewielkim albumie więcej. Śledziński udowadnia tym samym, że doskonale odnajduje się zarówno jako twórca świetnych, pełnokrwistych dialogów, jak i jako reżyser scen wielkich i efektownych.

Czerwony Pingwin musi umrzeć to najbardziej bezpretensjonalny komiks w karierze Śledzińskiego. I właśnie w tym tkwi jego siła: autor ostentacyjnie wręcz unika jakiegokolwiek komentarza społeczno-obyczajowego czy mówienia o rzeczach ważnych. Nie krytykuje, nie ocenia, nie wskazuje palcem. Tym razem po prostu zaprasza do wspólnej zabawy. To historia tak radosna, wciągająca i – przede wszystkim – uniwersalna, że pewnie ani się obejrzymy, a Czerwony Pingwin… trafi na półki zachodnich księgarń. Warto kibicować zagranicznemu sukcesowi tego albumu.

PS: Już 24 czerwca na łamach Popmoderny wywiad z Michałem Śledzińskim. A w nim między innymi: o Czerwonym Pingwinie…, o najbliższych planach wydawniczych i o trwających właśnie pracach nad scenariuszem do filmu Osiedle Swoboda.

___

Michał Śledziński
Czerwony Pingwin musi umrzeć!
Kultura Gniewu, 2013
Liczba stron: 52

Bartek Przybyszewski

(ur. 1987) – wchłania sporo popkultury, przede wszystkim w postaci komiksów (głównie europejskich), filmów (głównie amerykańskich) i płyt (głównie niepolskich). W wolnych chwilach pisze i rysuje komiksy. Admin fanpage’a Liczne rany kłute. Parę lat temu zrobił licencjat z andragogiki i nie chce mu się robić magistra.