Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Shane/Frankie. Medialna lesbijka idealna

Artykuły /

Albo butch, albo femme. Ten tradycyjny w XX wieku podział środowiska lesbijskiego na typy „bardziej męskie” i „bardziej kobiece” słusznie odchodzi w ostatnich latach w zapomnienie – nie bez kozery można mu zarzucać przecież utrwalanie heteronormatywnych ról płciowych i poddawanie odmienności seksualnych konieczności dostosowania się do kanonu.

A medialna lesbijka? Wciąż można ubolewać nad repetycją stereotypu w mainstreamowych produkcjach, w których homoseksualizm pojawia się jedynie na marginesie. Ciekawym przykładem wydaje się głośny i popularny film Nietykalni (Intouchables) z 2011 roku, oparty na prawdziwej historii nietypowej przyjaźni i zaprojektowany, by szerzyć „radość” i „nadzieję” w realiach kapitalistycznej późnej nowoczesności. Jedynym nieoczekiwanym momentem skrajnie przewidywalnej fabuły jest brak happy endu w staraniach głównego bohatera Drissa (Omar Sy) o względy pięknej i kobiecej Magalie (Audrey Fleurot), który dopełniałby landrynkowatości całego obrazu. Wiadomo wcześniej o istnieniu niejakiego Freda, konkurenta Drissa, który okazuje się partnerką Magalie, stereotypowym butchem, a dzięki męskiemu imieniu pozwala na budowanie dramatycznego napięcia i spotęgowanie taniego efektu zaskoczenia, znamiennego dla coming outu. Tradycyjne role płciowe, przełożone na wątek lesbijski, zostały podporządkowane heteronormatywnej logice pożądania, zarządzanej przez mężczyznę, nawet jeśli ten nie jest uprzywilejowanym „białym”.

Tyle o dotychczasowym stereotypie. Rosnąca dostępność wizerunku lesbijskiego w mediach idzie w parze z pewnym zróżnicowaniem kategorii płciowych, choć niełatwo osiągalnym celem byłoby ostateczne squeerowanie normy, odrzucające wszelkie podziały. Ten proces świetnie odzwierciedlają amerykańskie seriale. Od anegdotycznej lesbijki, Carol (Anita Barone, później zastąpiona przez Jane Sibbett), której rolą w pierwszym sezonie Przyjaciół (1994) było przypieczętowanie niezdolności Rossa (David Schwimmer) do sprostania maskulinistycznym wzorcom – przez kilka nieśmiałych pocałunków w Ally McBeal (1997–2002) – po pierwszą w pełni branżową produkcję Showtime, The L word (2004–2009).

Dywersyfikacja, choć słuszna i pożądana, nie może uniknąć presji kapitalistycznej wolnorynkowości. Przypomnijmy dość emocjonalne ujęcie problemu przez lewicowego klasyka, Alaina Badiou, w pracy Święty Paweł: Cóż za niewyczerpany potencjał komercyjnych inwestycji tkwi w zrywie – pod postacią upominających się o swoje prawa wspólnot i rzekomej kulturowej osobliwości („singularité”) – kobiet, homoseksualistów, niepełnosprawnych, Arabów! I te nieskończone kombinacje określeń, cóż za dar niebios! Czarni homoseksualiści, niepełnosprawni Serbowie, katoliccy pedofile, umiarkowani Muzułmanie, żonaci księża. […] Za każdym razem społeczny image uprawomocnia nowe produkty… Nie ulega wątpliwości, iż odmienność staje się modnym towarem na rynku symbolicznym.

Jak wpływa to na medialny obraz kobiecego homoseksualizmu? Można zaryzykować tezę, że w ostatnich latach, głównie za sprawą popularności The L word, ukształtował się nowy image idealnej, fantazmatycznej lesbijki, wykraczającej poza ramy dwubiegunowego podziału na butch i femme. Jakie jej imię? Oczywiście, Shane. Seksowna, szczupła czy też koścista, pozbawiona talii i bioder, wysoka, krótko ścięta, ani kobieca, ani męska. Raczej chłopięca, a z całą pewnością – androgyniczna. Typ, któremu w nomenklaturze LGBT najbliżej do pojęcia tomboy, „chłopczycy”. Na pozornie niedbały outfit składają się marynarki, kamizelki, męskie koszule, kapelusze, czasem krawaty. Wszystko, co obok sukienek i obcasów nawet nie stało.

The L word nie sposób zarzucić promowania jednoznacznego obrazu odmienności seksualnej. Shane, Bette Porter, Dana Fairbanks, Alice Pieszecki, Tina Kennard, Jenny Schecter czy Helena Peabody reprezentują różne typy kobiecości, a ponadto mamy w serialu do czynienia z arcyciekawym przykładem lesbijki, transseksualistki, która „zostaje” mężczyzną i gejem – Moirę/Maxa, którą świetnie odgrywa Danielle Sea. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że w medialnym szumie wokół produkcji to ekscentryczna i kontrowersyjna Shane wysunęła się na plan pierwszy, skoro jej wizualna „odmienność” wydaje się nieporównywalna z pozostałymi postaciami – na swój sposób kobiecymi i nierzucającymi wyzwania heteroseksualnej normalności.

O popularności świadczyć mogą statystyki z Facebooka. Zarówno profil fikcyjnej Shane, jak i aktorki Katherine Moennig zgarniają więcej lajków niż pozostała obsada serialu. Co więcej, można sądzić, że użytkownicy FB bardziej lub mniej świadomie dostrzegają rynkową manipulację wpisaną w wizerunek Shane. 8358 osób polubiło bowiem stronę Dear Lesbian, you will never be Shane. Stop trying, która ironizuje trend upodabniania się do image’u postaci.

Reprezentatywność omawianego wizerunku na przełomie dekad uzmysławia dobitnie najnowsza brytyjska produkcja spod szyldu lesbian drama, emitowana przez stację BBC Three (2010–2012) i powszechnie okrzyknięta europejską odpowiedzią na The L word. Chociaż Lip service również portretuje życie grupy przyjaciół (homoseksualnych kobiet i heteroseksualnych mężczyzn), trudno nie dostrzec, że jedna bohaterka wybija się na plan pierwszy. Jest nią Frankie (Ruta Gedmintas), tomboy, bliźniaczo podobna wizualnie i osobowościowo do Shane, określanej sloganem fuck’em and leave’em lub – w wersji brytyjskiej – fuck and run. O ile zatem w akcji amerykańskiego serialu nie dokonuje się hierarchizacja wizerunków, o tyle szkocka produkcja – bogatsza o wiedzę płynącą z recepcji The L word – decyduje się na wyszczególnienie medialnej atrakcyjności „typu” Shane. Ani Cat (Laura Fraser), ani Tess (Fiona Button) nie mają z nim szans w rankingu popularności. Podobieństwo między Shane a Frankie zostało z łatwością rozpoznane przez odbiorców. Jedna z czołowych, humorystycznych stron lesbijskich na Facebooku (prawie czterdzieści tysięcy lajków), Lizzy the Lezzy, opublikowała mem zestawiający obie postaci. Frankie towarzyszy napis I am totally NOT Shane, OK, podczas gdy zawadiackiej i ironicznej minie Katherine Moennig doklejono słowa Sure, kid. Nice haircut.  

Wreszcie, dobitnym odzwierciedleniem popularności medialnie sterowanego typu kobiecości jest ranking „80 kobiet”, prowadzony od kilku lat na polskim portalu lesbijskim www.kobiety-kobietom.pl. Od 2005 do 2011 roku Moennig utrzymywała się stale w pierwszej piątce, trzykrotnie zyskując pierwszą lokatę i jedynie raz ustępując innej aktorce z serialu The L word – Jennifer Beals. W aktualnym rankingu na rok 2012 prowadzi… oczywiście, Ruta Gedmintas, która pojawiła się w zestawieniu po raz pierwszy.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że współczesna kultura popularna coraz silniej promuje liberalny pluralizm na pohybel kanonowi i normie, czego symbolem może być tytuł najnowszego amerykańskiego serialu o parze gejów, The new normal. Jednak nie sposób nie przeoczyć ryzyka komercjalizacji obrazu odmienności, skalibrowanego pod kątem medialnej atrakcyjności. Wizerunek androgynicznej lesbijki wydaje się kluczowym przykładem utowarowienia, które wbrew rzekomemu queerowi opiera się na umiejętnej manipulacji zarówno homo-, jak i heteroseksualnym pożądaniem.