Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Poezja, która nie ocala („Papusza”)

Recenzje /

Ficowski powiedział do Dyźka:

– Pan ma żonę poetkę.

Cyganie zaczęli się śmiać.

– I teraz się śmieją – mówi Papusza. – „A co to jest, panie – ta poetka?”, pytałam wtedy. Ja nawet nie wiedziała. Naprawdę nie. I do dziś dobrze nie wiem.

Prawem, które Angelika Kuźniak wykorzystuje w Papuszy z całą pieczołowitością, jest przede wszystkim prawo cytatu. Czytając tę książkę, śledzi się bowiem głównie wypowiedzi cygańskiej poetki, jej listy, cytaty z filmu dokumentalnego opowiadającego jej historię. Strategia w tej – pierwszej, ale nie ostatniej w tym sezonie (Papusza w kinach już w listopadzie) – opowieści to nade wszystko selekcja, kompilowanie i zestawianie tego, co faktograficzne, z tym, co w zamierzeniu fabularne. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że mówienie o książce skupione będzie przede wszystkim na samej Papuszy i jej historii, ewentualnie jej poezji, jeżeli okaże się dla czytelników szczególnie frapująca. Ujmując rzecz inaczej, książka Kuźniak momentami zdaje się znikać w cieniu tej fascynującej postaci. Bez wątpienia może to być wielki komplement dla autorki – opowieści biograficznie często właśnie taki efekt chcą osiągnąć. Niepokój budzi jednak fakt, że Kuźniak rzadko (choć nie nigdy) zdaje się wahać, a gdy to ma miejsce, wybiera ponownie cytat. To ciekawa strategia, która w dużej mierze sprawdza się w tej historii – niespełna dwieście stron z Papuszą upływa przede wszystkim na słuchaniu (zapis oddaje charakterystyczny sposób mówienia poetki) jej głosu i czytaniu jej pisma. Wrażenie to powstaje, pomimo że fotokopie rękopisów nie stanowią wielkiej części książkowych ilustracji – to, jak Papusza mówi na piśmie, sprawia, że nietrudno odgadnąć, w jaki sposób pisała, jak wyglądać mogą jej rękopisy, jak wielkim początkowo wyzwaniem były dla niej lektury i tworzenie własnych tekstów. Ryzykowne domniemania i w dużej mierze empatyczne rozważania są w przypadku tej pozycji nawet nie tyle uprawnione, co pożądane. Papusza – ta z okładki i ta rozpoznawana na pozostałych (świetnie wybranych) fotografiach – to postać, która mimo skromności i gestów samoponiżenia przykuwa uwagę i zagarnia ją w pełni.

Książka Kuźniak nie jest pisana w stylu zmierzającym do przezroczystości. Autorka zdaje się raczej podążać za światem i sposobem wyrażania, jaki rozpoznaje u Papuszy – cygańskiej poetki, której nie da się przeoczyć nie tylko ze względu na poezję (wielobarwną, zaskakującą i imponującą, mimo że nie wszystkie wiersze łatwo będzie przyjąć współczesnemu czytelnikowi), ale przede wszystkim na historię jej życia. Mówienie o Papuszy osunąć może się w nieskładne i fragmentaryczne referowanie tego, co czytelnik sam doskonale rozpozna, sięgając (sukces wydawniczy murowany) po tę pozycję. Nie będę więc opowiadać historii Papuszy – to zadanie książki Kuźniak. Najbardziej intrygujący – a niekoniecznie w każdym wymiarze oczywisty – wydaje mi się w przypadku Papuszy jeden wątek, który pozostaje w związku ze wszystkimi innymi tematami, ale niejako przekracza samą książkę – wątek pisma i poezji.

Bronisława Wajs, bo tak nazywała się Papusza, to kobieta niezwykłej urody, która większość życia spędziła w cygańskich taborach, borykając się z problemami każdego właściwie rodzaju (włączając mężczyzn obdarzonych zbyt dużym temperamentem). Między walką o możliwość ustawienia taboru i zjedzenia ciepłego posiłku a opieką nad przysposobionym synem Papusza uczy się czytać i pisać. Uczy się z zapałem oraz niesłabnącą fascynacją, która bardzo szybko prowadzi ją do pierwszych lektur literatury uchodzącej za piękną, a później: własnej twórczości. Jej piosenki – a ostatecznie jej poezja – zawsze już posiadać będą nietypowe i zaskakujące obciążenie. Cyganie w taborze pluli na mnie. Wytykali palcami. Śmiali się: „No, będziesz pani nauczycielka! Na co ci ta nauka?”. Darli gazety, kartka po kartce i wrzucali w ogień. Nie rozumieli, że to trzeba dla siebie, dla kawałka chleba. A ja dzisiaj podpisać się mogę. […] Za parę tygodni już umiałam. Żydówka całowała mnie, że ja taka pojętna. (Papusza znów się uśmiecha). Czytałam dobrze, ale pisać nie, bom mało pisała i nie wiedziałam, że mi się to przyda na przyszłość. Poezja Papuszy ceniona jest przez jej męża, a do pewnego stopnia i przez nią, o tyle, o ile daje się spieniężyć. Papusza pisze na wszystkim, pisze i (dzięki Ficowskiemu) wydaje swoją poezję, co jednak nie spotyka się, mówiąc bardzo delikatnie, z entuzjazmem Cyganów. Staje się poetką, która budzi ich niepokój. Jest wyszydzana, obrażana, absolutnie nierozumiana. Jej poezja okazuje się zbawieniem i utrapieniem jednocześnie. Mimo że Papusza nie rozumie do końca swojej roli i tego, dlaczego ją, niewykształconą Cygankę, uznaje się za odkrycie poetyckie, to właśnie poezja się okazuje się może najważniejszym wydarzeniem w jej życiu.

Tragiczne warunki finansowe, nieustające kłopoty zdrowotne (zarówno jej, jak i jej męża – istotną rolę odgrywa tu niechęć ówczesnej służby zdrowia do pomocy Cyganom), a także radykalna wrogość grupy społecznej, którą Papusza do końca życia uznaje za swoją, nie kończą się wraz z rozkwitem, nazwijmy to nieco na wyrost, kariery poetyckiej. Jest wręcz przeciwnie. Zachwyty Ficowskiego, Tuwima i innych poetów nie wyciągają jej z otchłani, w którą z roku na rok się zapada. Cała ta poezja – wzdycha Papusza – to duża reklama, a mały interes. Gdyby na małym interesie się skończyło, Papusza poradziłaby sobie bez wątpienia. Dopadają ją jednak choroby, których nie daje się wyleczyć z łatwością. Ostra neuroza, objawy psychotyczne, urojenia – to wiele i niewiele informacji zarazem. Trudno powiedzieć, jakie znaczenie można przypisać poezji i wkroczeniu w odległy cygańskiemu świat pisma w kontekście jej kondycji psychofizycznej w ostatnich latach życia. Papuszy własna, ale też żadna inna poezja nie ocala i ocalić nie może.

Utarte schematy o terapeutycznej roli pisma i literatury, Papusza rozbija, skarżąc się na wykluczenie z cygańskiego społeczeństwa. Z taboru byłam, teraz znikąd jestem. Dyźko mówił: „Nie pisz wierszy, bo będziesz nieszczęśliwa”. A ja pisała jak ta głupia i stało się teraz, że nigdzie nie należę. Pismo nie tylko integruje, ale też wyklucza. Prowadzi ją w rejony, które niedostępne są zarówno innym poetom, jak i innym Cyganom. Papusza staje się kimś, kto przekroczywszy społeczne i kulturowe role, zostaje sam w obliczu tragedii własnej świadomości. Pismo i poezja pozwalają zaistnieć jej wyobraźni, ukazać niestandardowy sposób doświadczania rzeczywistości. Tym samym pismo i poezja stwarzają Papuszę, nie pozwalając jej ani pozostać w pierwotnie zajmowanym miejscu, ani zadomowić się.

Julia Hartwig pisze, że Papusza to nasza „poetka przeklęta”. Nasza? To znaczy czyja?

—-

Angelika Kuźniak

Papusza

Wydawnictwo Czarne, 2013

Liczba stron: 199

Olga Szmidt

(ur. 1989) – literaturoznawczyni, krytyczka literacka i telewizyjna, redaktor naczelna portalu Popmoderna. Pracuje w Katedrze Krytyki Współczesnej na Wydziale Polonistyki UJ. Autorka monografii naukowych „Korespondent Witkacy” (Universitas, 2014) oraz „Autentyczność: stan krytyczny. Problem autentyczności w kulturze XXI wieku” (Universitas, 2019), biografii „Kownacka. Ta od Plastusia” (Czarne, 2016) oraz tomu „Odkrywanie Ameryki. Wybór tekstów krytycznych z lat 2010-2017” (WUJ, 2018). Wydała także autorski notes „Finlandia. Książka do pisania” (Austeria, 2017).