Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Podział (Alfonso Cuarón „Roma”)

Recenzje /

Gdy w kwietniu zeszłego roku Netflix wycofał się z festiwalu w Cannes, nie musiał długo szukać nowego miejsca dla swoich produkcji. Alberto Barbera, dyrektor artystyczny weneckiego festiwalu, przygarnął do siebie niechcianych we Francji artystów. Wśród nich znalazł się Alfonso Cuarón, znany jako reżyser Grawitacji i Ludzkich dzieci, który do Włoch przyjechał z nowy tytułem – Romą. Już po pierwszym pokazie film wymieniano jako faworyta do głównej nagrody. I to nie tylko dlatego, że w tym roku przewodniczącym jury był bliski przyjaciel Cuaróna – Guillermo del Toro. Z Wenecji napłynęły bardzo pozytywne recenzje, przyznające dziełu najwyższe noty.

Sam del Toro powiedział, że nowe dzieło Alfonso Cuaróna znalazło się na jego osobistej liście pięciu ulubionych filmów wszech czasów. Nikogo nie powinno dziwić, że tak entuzjastycznie o Romie wypowiada się rodak reżysera. Wszakże analiza Meksyku lat 70. musi być szczególnie osobistym przeżyciem dla każdej osoby, który spędziła tam w tym czasie lata swojej młodości. Czy jednak Roma może być równie intrygująca dla polskiego widza? Czy rzeczywiście mowa jest tu o filmie wybitnym? Nierozerwalnie spleciona z historią Meksyku opowieść jest jednocześnie zaskakująco uniwersalna, zarówno jako portal do dzieciństwa, jak i przenikliwy społeczny komentarz. Natomiast odpowiedź na drugie pytanie jest nieco bardziej problematyczna. A to dlatego, że pomimo niewątpliwie mistrzowskiej realizacji oraz inteligentnego i aktualnego przesłania, nie jest to film bezbłędny.

Roma przedstawia historię Cleo – młodej służącej, która pracuje dla rodziny z wyższej klasy średniej w stolicy Meksyku. W tę rolę wcieliła się debiutująca Yalitza Aparicio, na co dzień nauczycielka, która wygrała casting dzięki podobieństwu do pracującej u rodziny reżysera pokojówki. Określając główną bohaterkę wyłącznie jako pracownicę, nie oddaje się w pełni stosunku pomiędzy nią a jej pracodawcami. Cleo wraz z siostrą zajmuje niewielką kwaterę obok głównej posiadłości, żyje wspólnie z zatrudniającą ją rodziną, spędza z nimi niemal cały swój czas, gotuje posiłki i opiekuje się dziećmi. Fundamentem Romy jest problematyka nierówności społecznej, widać wyraźny podział klasowy, etniczny, a nawet płciowy. Takie zagadnienia nie są jednak zaadresowane bezpośrednio, przyjmują tu raczej pozycję tła oraz elementu historycznej rzetelności. Widoczny w filmie wyzysk zdaje się znormalizowany i powszechnie akceptowany, ma wymiar systemowy. Rodzina Cleo, jej siostra i matka, także zajmują się służeniem ludziom z klasy od nich wyższej. Taki status wiąże się z rasą – Cleo i jej rodzina wywodzą się z tubylczych Indian Misteków. Stosunki pomiędzy chlebodawcą a pracownikiem są jednak w Romie rodzinne, pełne troski, przyjaźni i człowieczeństwa. Film Cuaróna, mimo że oparty o podziały, ma wszak inne cele. Punkt widzenia służącej pozwala nam spojrzeć na ważny wycinek meksykańskiej społeczności – zarówno na klasę średnią, jak i niższą, a także na zderzenie ze sobą tych dwóch światów. Okazują się one do siebie zaskakująco podobne, a linia społecznego podziału przebiega raczej wzdłuż różnic rasowych i płciowych.

Alfonso Cuarón umiejscawia swoją opowieść w Meksyku lat 70. nie tylko po to, aby naszkicować portret swojej ojczyzny i swojego pokolenia. Pokazuje tu także uniwersalność ludzkich cech charakteru, ich niezależność od czasu i ekonomicznego statusu. Egoizm, agresja, czy tchórzostwo niezmiennie są zarzewiem międzyludzkich konfliktów. Dla Cuaróna kluczowe są rozbieżności pomiędzy płciami i wynikające z nich spojrzenia na świat. Autor sięga do samych korzeni, źródeł różnic szuka na poziomie biologicznym – to macierzyństwo jest decydujące dla obranej przez kobiety drogi życiowej. Dlatego to one są w Romie źródłem pozytywnych emocji, miłości i troski oraz skupione są na tych najważniejszych kwestiach, wychowaniu dzieci, zapewnieniu bezpieczeństwa i posiłku na stole. To uciekający od obowiązków i często pozbawiony empatii mężczyzna jest przyczyną bezsensownych konfliktów, rozlewu krwi, ciągłej walki o rzeczy bardziej skomplikowane, a przez to dalekie od tego, co najważniejsze. Krwawe pacyfikacje studenckich zamieszek zestawione są tu ze sceną kupowania dziecięcego łóżeczka, konflikt pokazany jest nam z perspektywy zajętych swoimi sprawami zwykłych Meksykanów. Widzimy w tym sporze tylko to, co widzi Cleo – niszczycielską, niezrozumiałą siłę. Z tego powodu problem studentów, a także i każda inna burzliwa polityczna kwestia, sprowadzona zostaje do sfery urojeń, niepotrzebnych i szkodliwych czynności, kontrastujących z najważniejszymi zadaniami człowieka. Ta perspektywa może zostać uznana za redukcyjną, jako przesadna krytyka walki o, bądź co bądź, prawa obywatelskie, które ostatecznie będą mieć przełożenie na kondycję meksykańskiej rodziny. Cuarón nie krytykuje tu jednak wojujących studentów, lecz obie strony konfliktu wyniszczające się wzajemnie. Przedstawiony w Romie wizerunek płci można odebrać również jako negatywny w stosunku do kobiet, które niezainteresowane są zagadnieniami politycznymi z powodu swojej przyziemności i ignorancji. Taka interpretacja byłaby za to bezpodstawna w kontekście filmu, gdzie „świat polityki” przypomina raczej zabawę w piaskownicy albo walkę dzikich zwierząt.

Nie zmienia to faktu, że zero-jedynkowo przedstawione są tu płcie – jedynym źródłem zła są mężczyźni, a dobra kobiety. Jest to na pewno obraz wybiórczy, ale w przypadku pojedynczej historii jak najbardziej prawdopodobny. Dzięki temu zabiegowi film posiada silny wydźwięk feministyczny. Cieszy on także, gdy zwróci się uwagę, że autorem dzieła jest mężczyzna. W końcu przyczyną rzadszej lub nierzetelnej reprezentacji kobiet w kinie, poza dysproporcją płci w branży filmowej, są niezdolni do pisania żeńskich postaci mężczyźni. Wraz ze ścieraniem się tych światów, męskiego i żeńskiego, ścierają się też wartości klasy średniej i niższej. Każda wyszczególniona w Romie grupa, czy to ze względu na płeć, klasę, czy rasę ma tu swoich zarówno pozytywnych, jak i negatywnych przedstawicieli.

Aby osiągnąć swój cel, reżyser próbuje opowiadaną w Romie historię zamknąć w jak najbardziej rygorystycznych ramach naturalizmu. Podejmuje przez to spore ryzyko. Po pierwsze, film tracić może na dramaturgicznym impecie, gdy za bardzo ma imitować ludzką codzienność. Po drugie, treść może zostać przez widza niezrozumiana, jeśli autor zbyt głęboko ukryje ją pomiędzy wierszami. Tym samym tak treściwy film, jak Roma stanie się obrazem niemal pozbawionym sensu, gdy straci swój moralistyczny przekaz. Cuarónowi udaje się jednak zręcznie, lekko, wręcz mimochodem wpleść swój komentarz w historię Cleo, czyniąc z powziętego naturalizmu największą siłę filmu. Dzięki temu komentarz autora przybiera formę wziętej z życia i niezaprzeczalnej prawdy. Niemniej sprawnie wykonany naturalizm jest przez część produkcji jej słabością – historia podczas pierwszej godziny potrafi się dłużyć, a cierpliwość widza poddana jest próbie. Reżyser powoli wprowadza nas w świat meksykańskiej stolicy i jej mieszkańców, pokazuje najbardziej niefilmowe czynności Cleo, każąc nam jej towarzyszyć w codziennych, domowych obowiązkach. Takie podejście zyskuje na wartości dopiero w późniejszych scenach, gdy zbudowane po drodze miasto trzęsie się w posadach, a opowieść zmierza w przykrym dla bohaterki kierunku.

W tych początkowych, budujących świat scenach na pierwszy plan wychodzą zdjęcia. Ich autorem jest sam reżyser, dotychczas współpracujący z Emmanuelem Lubezkim przy niemal każdym swoim filmie. Cleo przemierza zabłocone drogi, biegnie ulicami miasta i zmywa psie kupy, a wszystko to zamknięte jest w starannie przemyślanej kompozycji, uwznioślającej jej proste życie. Z drugiej jednak strony częste prowadzenie narracji na zdystansowanych od bohaterów planach ogólnych, z kamerą umieszczoną na mechanicznie ruszającym się statywie, momentami kłóci się z treścią opowiadanej historii. Ujęcie meksykańskiej prowincji i przedstawicieli najniższej klasy społecznej w nadmiernie artystycznych i przeładowanych ruchomymi detalami kadrach, jakkolwiek pięknych, może wywoływać u widza dysonans. Estetyka prostego życia nie jest wyciągana z historii Cleo niewyszukanymi środkami, minimalizmem czy zderzeniem z brzydotą, lecz artyzmem i akademickim kanonem piękna.

Imponujące jest za to niezwykle częste korzystanie z długich ujęć. Można odnieść wrażenie, że każda scena stworzona jest tu na mastershocie i niewątpliwie dodaje to kolejną cegiełkę do filmowego naturalizmu. Ponadto uwydatnia to mistrzostwo reżyserskie Alfonso Cuaróna – potrzebny był doświadczony artysta, aby sprawnie zaaranżować i skoordynować nieraz bardzo dynamiczne wydarzenia podczas jednego długiego ruchu kamerą.

Alfonso Cuarónowi udało się stworzyć naturalistyczną, gęstą od interpretacyjnych warstw, a zarazem moralistycznie uniwersalną opowieść o ojczyźnie. Nawet jeśli można Romie zarzucić niejednolitą stylistykę zdjęć i nierówne tempo, to prawdopodobnie przejdzie ona do historii meksykańskiego kina, a także kanonu współczesnego arthouse’u.