strona główna podsumowaina

Podsumowanie roku 2014

Olga Szmidt

Ilustracja: Roksana Robok

Czytaj podsumowanie


Olive Kitteridge
Miniserial, który w ciągu niespełna czterech godzin porusza do głębi, imponuje rozmachem refleksji (to pewnie zasługa literackiego pierwowzoru), rzuca na kolana aktorskim mistrzostwem (absolutnie wybitna rola Frances McDormand) i pozostawia z poczuciem, że to wszystko musiało dokładnie tak wyglądać. Po Olive Kitteridge zostaje dziwny rodzaj rozedrgania, którego nie ułatwia fakt, że ciągu dalszego nie będzie.

Karl Ove Knausgård Moja walka
Egzystencjalnie brutalna i bezkompromisowa proza, której polski czytelnik poznał dopiero początek. Zapowiedź kolejnych tomów budzi niepokój i niecierpliwe oczekiwanie na kolejny bolesny spektakl. Knausgård sięga do trzewi i naprawdę boję się, co z tego wyniknie. Nie spodziewałam się wielkich literackich emocji po projekcie tak wielkich rozmiarów. Świadczy to wyłącznie na moją niekorzyść.
Zobacz także: Knausgård is coming (K.O. Knausgård „Moja walka”)

Magdalena Grzebałkowska Beksińscy
Podwójna biografia mrocznego artysty i jego ekscentrycznego syna. Nie spodziewałam się, że nie darząc dotąd zainteresowaniem sztuki ojca ani upiornego wizerunku syna, stanę się oddaną rzeczniczką tej książki. Znakomicie i precyzyjnie pomyślana, momentami ryzykowna, wciąga w świat Beksińskich bez szantażowania współczuciem. Wielkie brawa nie tylko za mądrą konstrukcję, ale i za śmiałe wymyślenie niemal od początku tych dwóch dręczących postaci.

Zakończenie działalności The Knife
Po pierwsze tak naprawdę nie wierzę, że do tego doszło. Po drugie to był jeden z najlepszych zespołów od początku XXI wieku i bez niego ani scena muzyczna (nie tylko elektroniczna), ani europejska oferta koncertowa, ani teledyski. Po trzecie: ALE JAK TO?

The Leftovers
Zaczęło się całkiem intrygująco, by ostatecznie zakończyć na nurzaniu się w tanich symbolach, histerycznej metaforyce i raczej tandetnych rozważaniach o świecie i człowieku. Umieszczam tę produkcję w tej kategorii nie dlatego, że była najgorszym serialem, jaki w tym roku widziałam (hoho, widziałam wiele gorszych!), ale dlatego, że zaczęłam z wielką nadzieją, a skończyłam z nudną metafizyczną bułą.
Zobacz także: Życie po dniu ostatecznym („The Leftovers”)

Ida
Z niesłabnącym zadziwieniem obserwuję obsypywanie Idy nagrodami każdego rodzaju oraz peany na cześć tego filmu. Uważam rolę Agaty Kuleszy za jedyną godną uwagi w tym przedsięwzięciu, inaczej niż nieciekawą kreację głównej aktorki oraz innych postaci (dlaczego mamroczą zamiast mówić?). Nie urzekła mnie też wizualność tego filmu – to dla mnie dobra koncepcja, która jednak bardzo szybko staje się nieznośnie przewidywalna. Doceniając krok polskiego kina w dobrą stronę, nie jestem w stanie zgodzić się z niesłabnącym wiwatem na cześć Idy.
Zobacz także: Rudy rydz i wycieczka po tożsamość ("Ida")

The Sopranos
Nie mam pojęcia, jak to się stało, że obejrzałam ten serial w całości dopiero w tym roku. Po kilkunastu latach od premiery The Sopranos są oczywistym symbolem telewizji swojego czasu, ale także znakomitym, skomplikowanym i niejednoznacznym mistrzostwem charakterów.

powrót do góry