strona główna podsumowaina

Podsumowanie roku 2014

Konrad Janczura

 

Czytaj podsumowanie


Damon Albarn, Everyday Robots
Solowy album lidera Blur oddał muzyce – jak żadna tegoroczna produkcja – to, co brytyjskie. „Brytyjskie” w dobrym znaczeniu tego słowa. Przeważające w piosenkach Damona melancholia i tragizm, mają w sobie niezwykły paradoks. W swojej istocie niosą niebanalny rodzaj optymizmu, na miarę ponowoczesnego, skrywanego smutku. To właśnie UK. Nie trzeba dodawać, że prosta struktura muzyczna zdradza nadzwyczajny talent kompozycyjny oraz gentelmeńską prostotę tekstów (to także UK). If you're lonely, press play. If you're the selfish giant, press play.

T. Southern, M. Hoffenberg, Candy
Wielka literatura opuściła mnie w tym roku po kobiecemu: na własne życzenie, z wdziękiem i klasą. Znalazłem jednak piękną i młodą pocieszycielkę, która tyle lat plątała się niezauważenie pod moim oknem. Dała tchnienie życia całym pokoleniom, a dotarła do mnie dopiero teraz. Cóż, lepiej późno niż wcale. Prawdziwa rewolucja myślenia, co dekadę inaczej rozumiana, zawsze jednak aktualna. Kult piękny, subtelny, niepozorny i jakże pocieszny. Bez Candy popkultura to nie to, o czym myślisz. Ależ ją rozpieszczam!
Zobacz także: „Life is crazy, Candy baby” (T. Southern, M. Hoffenberg „Candy”)

„Noise Magazine”
Rynek prasy muzycznej załamał się w Polsce wraz z kulturą słuchania muzyki. Wszystko to w ogóle przypomina domino, w efekcie czego polskiej muzyki obecnie słuchać się nie da, gdyż nie stać jej na więcej niż na pusty żart (jak śpiewał, uwaga, zespół Dżem). Rok ten dał jednak światełko w tunelu, ponieważ w końcu doczekaliśmy się pisma, które ekhm... jest dobrze napisane (ho! ho! ho!), dobrze wygląda oraz, przede wszystkim, w tytułowym noise obejmuje bardzo, bardzo dużo (praktycznie wszystko, co dawniej nazywaliśmy muzyką alternatywną). Ucieszyłem się niezmiernie, kiedy kupując pod koniec listopada numer grudniowy, wziąłem z Empiku ostatni egzemplarz. Widać, że tego było trzeba.

Sasha Grey, Klub Julietty
Działalność PR-owa bogatych właścicieli firm pornograficznych doprowadziła do tego, że postać Sashy Grey wyniesiono do granic absurdu. Uczyniono z niej obrońcę uciśnionych i wzór nowoczesnej kobiety, która rzekomo zrewolucjonizowała rynek porno i uczyniła z niego prawdziwy sposób na wyrażanie własnych poglądów oraz życiowe spełnienie. Jakkolwiek temu nie wierzyć, gwiazda jednak tak silnie walczyła o prawa kobiet, zwierząt i bezdomnych, że musiała się wycofać z interesu. Postanowiła więc napisać książkę (rany, dlaczego wszyscy dziś muszą to robić?). Tajemnicza siła drzemiąca w literaturze pokazała jednak jej prawdziwą twarz. Ktokolwiek tę brednię stworzył, miał na horyzoncie jedno – pieniądze rządzą światem, dzięki nim można wydawać nawet idiotyczną literaturę. A na to zgodzić się nie mogę. Czekam na wyrok.
Zobacz także: Zobacz także: Dziękuję, nie słodzę (Sasha Grey „Klub Julietty”)

Mister D., Społeczeństwo jest niemiłe
Jak pisałem wyżej, polskiej muzyki nie stać na więcej niż na pusty żart. Podobnie jest z jej słuchaczami. Wśród najedzonych właścicieli laptopów, smartphone'ów i ipadów (ich głównych soundsystemów) królują Bracia Figo-Fagot i Mister D. A wszystko, bo beka, bo szydera. Produkty, które zniósłbym jeszcze, gdyby używane były jednorazowo, stają się podstawą do dobrej zabawy i inspirują do refleksji typu szydera, hohoho, z tego polskiego gówna. Muzyka na miarę internetu i tego, co dał kulturze – wysyp reklam, filmików, memów i najprostszej w świecie rozrywki, dla beki, dla szydery. Jeśli komuś to wystarcza, proszę bardzo. Ja jednak potrzebuję muzyki.
Zobacz także: Zobacz także: Społeczeństwo stolicy nie jest niemiłe (Mister D.)

Jan Komasa, Miasto 44
Powstanie Warszawskie stworzyło w polskiej historii wielki mit, który przez wiele lat inspirował pozytywnie i skutecznie. Ten rok był jednak przełomowy. Narodził się dziś gadżetowy patriotyzm, który połączony został z fetyszyzacją wojny, krwi i tzw. męstwa. To po prostu niesmaczne. Film Jana Komasy jest przeniesioną na ekrany kin grą komputerową, dzięki której wielu małych i dużych chłopców wreszcie może poczuć się silnymi. Bo widzą krew, bo widzą flaki. Czas pokazać tym zniewieściałym lewakom, wrogom narodu, jak ma wyglądać życie mężczyzny, a co! Nie o taką Polskę walczył Baczyński.
Zobacz także: Zobacz także: Zagrajmy w powstanie („Miasto 44″)

Odkrycie roku: Dubravka Ugrešić, Kultura karaoke
Dobrze, że spóźniłem się z recenzją książki chorwackiej pisarki, gdyż mogę ją teraz dumnie zaprezentować jako najważniejszy tekst, jaki ostatnio przeczytałem. Dzięki niemu wiem, że ludzkość utknęła w beczce śmiechu, z której nie potrafi wyjść. Wprawdzie odczuwałem to już dawno, ale dopiero teraz to wiem. Zrozumiałem jak istotna dziś jest wtórność i anonimowość, jak mało znaczy ja (oraz jak ja sam mało znaczę). Karaoke obejmuje wszystkie zatarte granice między nadawcą a odbiorcą kultury, wszystkie wygnane z życia wartości, które niegdyś je porządkowały. W tumulcie humanistycznych, ponowoczesnych alegorii ta jedna brzmi poważnie i wręcz zatrważająco. Żyjąc i uczestnicząc w pustej orkiestrze czuję się bezradny, lecz po tej lekturze, całkiem nieźle świadomy.
Zobacz także: Piguła (D. Ugrešić „Kultura karaoke”)

powrót do góry