Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Pan tu nie stał

Artykuły /

Marka Pan tu nie stał w przeciągu roku zrobiła zawrotną karierę. Jej produkty są pożądane na terenie całej Polski, choć dostęp do nich jest utrudniony: ,,namacalny” sklep znajduje się jedynie w Łodzi. Nie możemy dotknąć ani przymierzyć artykułów przed zakupem (którego dokonujemy  w internecie), a mimo to wciąż ich pożądamy. Konsumpcyjnemu szałowi i pragnieniu mimetycznego posiadania wszelakich nowinek (które mają już nasi znajomi) towarzyszy wyszukany design, odwołujący się do krążących w naszej kulturze haseł czy powiedzeń kojarzonych z czasami PRL. Mimo że większość osób urodzonych po 1989 roku ma mętne pojęcie o tym, jak wyglądała polska codzienność od lat pięćdziesiątych aż po osiemdziesiąte, produkty marki Pan tu nie stał cieszą się szczególną popularnością w kręgach młodych ludzi. Dlaczego?

Każdy szanujący się młody i żądny doznań turysta, przyjechawszy do Łodzi, najpierw kieruje się w stronę ulicy Piotrkowskiej. Niby od niechcenia włóczy się po jej zakątkach (tak jakby spacerował po bulwarach Haussmanna w Paryżu albo galerii handlowej) i bez szczególnego zainteresowania spogląda w witryny sklepowe. Jedna z nich przykuwa jego uwagę. Jednolita kolorystyka produktów, proste i chwytliwe logo, a także humorystyczna i wpadająca w ucho nazwa – Pan tu nie stał. Wchodzi. Bierze do ręki najbliższy przedmiot i błyskawicznie go wycenia:

Przyjemna naturalna tkanina – z pewnością bawełniana. Swego czasu Łódź słynęła z zakładów włókienniczych – przecież widziałem Ziemię Obiecaną. Do tego prosty design obfitujący w odcienie szarości – taki współczesny. I jeszcze ta świetnie wkomponowana, stara, czarno-biała fotografia.

pantuniestal Baczny turysta szybko zauważy, że produkty marki Pan tu nie stał zostały zaprojektowane tak, by prócz wartości użytkowych i estetycznych niosły treść, której odgadnięcie sprawi satysfakcję właścicielowi (ktoś mniej spostrzegawczy zadowoli się umiejętnością rozpoznania kodów kulturowych). Jednakże nasz bohater, który jest człowiekiem bardzo błyskotliwym i wnikliwym, na tym nie poprzestaje.

Czarno-biała fotografia przedstawia osoby stojące w kolejce do kiosku Ruchu, ubrane w płaszcze jesienno-zimowe (typowe dla mody lat sześćdziesiątych). Z oddali wyłania się masywny, jednolity, obskurny blok – istne arcydzieło wirtuozów architektury PRL. Symbol szarej rzeczywistości czasów minionych, o których nasi rodzice woleliby zapomnieć. Przedmiot nie za bardzo estetyczny, ale świetnie nadający się jako temat nadrukowany na torbę, której przecież używałbym na co dzień.

Młody, żądny wiedzy turysta, który na potrzeby niniejszego rozważania przybiera rolę badacza kultury, sprawnie dokona porównania panującego dyskursu pamięci o czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (bazującego na wspomnieniach ludzi, którzy przeżyli ten okres) ze sposobami uwspółcześniania tej historii przez osoby, które jej nie doświadczyły.

Dziś przywołuję tamte czasy poprzez pewne utarte symbole, klisze i hasła: kolejka, komitet kolejkowy, blokowiska, kiosk ruchu, ocet na półkach, dziadostwo, kartki, Pewex czy wiele, wiele innych. Okres PRL wspominam jak historie przedstawione w krzywym zwierciadle – z uśmiechem na ustach, nie dowierzając, że kiedykolwiek podobne wydarzenia naprawdę miały miejsce. Lata 1952–1989 utożsamiam z czasem mitycznym, odległym, istniejącym obok naszej historii, pełnym zabawnych anegdot z młodości moich rodziców i rzeczy, które można było robić, zanim przystąpiliśmy do Unii. Podświadomie oddzielam ten baśniowy świat od pełnego czarnych kart komunizmu.

Na koniec nasz połechtany i ukontentowany bohater podejdzie do kasy. Za jedyne trzydzieści złotych polskich (a trzydzieści tysięcy starych złotych) dokona zakupu wymarzonego, oryginalnego rękodzieła, nasycając swoją konsumpcyjną duszę – w przeciwieństwie do osób zaklętych w fotografii, które już zawsze będą tkwiły w „kolejce po ocet”.

W przyszłości, przemierzając ulice rodzinnego miasta, turysta, badacz kultury – już tubylec – będzie mógł pochwalić się modną torebką, znajomością odpowiednich prądów kulturowych, a także najnowszych trendów, bez wypowiadania choćby jednego słowa.

Wniosek?
– Pan tu nie stał.