Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

(Nie) taki stary człowiek i pograć może

Artykuły /

Pierwszą grą, w jaką miałem przyjemność zagrać, był Pacman na Atari, które brat mojej mamy oddał mi, gdy sam kupił sobie prawdziwego PC-eta, biegającego pod jakąś pre-Win95 wersją okienek. Był rok 1993, czyli aż trzynaście lat po narodzinach żarłocznej kulki z Japonii, jednak ja zachwyciłem się tym technologicznym cudem i przepadłem na długie godziny, a gry komputerowe umościły sobie mały, wygodny kącik w moim sercu.

Po Atari (na którym miałem też Zemstę Montezumy, Bruce’a Lee czy Rock’n’diamonds) przyszedł czas na popularnego Pegasusa, konsolę podpinaną do telewizora, oraz cuda w postaci Contry czy Mario Brosa. Gry te potrafiły mnie przyciągnąć przed ekran, jednak nie doświadczyłem już takiego oniemienia jak w przypadku wcześniejszej Atarynki. Następnie naturalną progresją dostałem pierwszego PC-eta, a razem z nim przyszedł czas na gry, które opowiadały historie i, podobnie jak książki, zaczęły kształtować mój charakter. Były to przydługie RPGi: Baldur’s Gate, Gothic czy nadal uważana przeze mnie za najlepszą w swoim rodzaju Planescape:Torment. Pod koniec liceum i na początku studiów niemal zarzuciłem granie po to, by teraz odkryć na nowo tę formę narracji.

Nie zamierzam opisywać tu gier, które przywróciły mnie światu elektronicznej rozrywki, nie. Pewnie znacie więcej współczesnych tytułów niż ja. Zamierzam napisać o grze, która została wypuszczona całkiem niedawno, a jej „miodność” (pamiętam to określenie ze starego magazynu „Secret Service”) przykleiła mnie do monitora, jakbym był pryszczatym nastolatkiem. Mowa tu o South Park: Stick of Truth – RPG-u osadzonym w znanym z animacji dla dorosłych miasteczku na zadupiu Stanów Zjednoczonych.

Gra to gigantyczny ukłon dla fanów serii oraz wszystkich zainteresowanych kulturą fantasy/RPG. Fabuła jest prosta jak tytułowy Kijaszek Prawdy: dzieciaki z miasteczka bawią się w magiczną wojnę, dwie przeciwne frakcje Ludzi i Drowów walczą ze sobą o wszechpotężny artefakt. Układ sił zmienia Nowy Dzieciak, w którego wciela się gracz, a jego asysty potrzebują obie grupy. Starając się uniknąć spoilerów, mogę śmiało powiedzieć, że w grze spotkamy wszystkich starych znajomych (oraz paru nowych), wśród nich Cartmana jako królo-czarodzieja (królodzieja, czaróla?), Stana jako dowódcę Drowów, Ala Gore jako „niemal wiceprezydenta” Stanów Zjednoczonych. Jako że pamiętam pierwsze odcinki South Park (w końcu byłem zdecydowanie zbyt młody, jak na tę niecenzuralną treść, co tylko zwiększało jej atrakcyjność), cieszy mnie niezmieniony wygląd postaci obcych w grze – przypominają dziecięce patyczaki. Gdyby spojrzeć pobieżnie przez moje ramię w czasie rozgrywki, można by pomyśleć, że gram w grę dla dzieci. Nic bardziej błędnego, gra jest brutalna i przede wszystkim bezpardonowo wulgarna. Jest także rasistowska (Cartman podczas wyboru klasy postaci: Biały złodziej? Pierwsze słyszę), seksistowska (jednym z zadań jest wycieczka do kliniki aborcyjnej), homofobiczna (tajną bronią może zostać Mr. Slave, więcej nie muszę tłumaczyć). W sumie jest również bardzo sprawiedliwa – obrywa się wszystkim amerykańskim słabostkom i uprzedzeniom.

Poza ogromną ilością referencji, świetnie napisaną fabułą oraz przyjemną grafiką, gra jest także po prostu odprężająca. Gameplay odbywa się zasadniczo na dwóch poziomach: eksploracji miasteczka w czasie rzeczywistym oraz walce turowej. Tę drugą można często pominąć poprzez interakcję z otoczeniem oraz sprytne użycie umiejętności. W trakcie zadań napotkamy sporo misji pobocznych i minigier, na tyle interesujących, że naprawdę chce się je robić, a nie jak w przypadku większości gier – po prostu olać.

South Park: Stick of Truth znokautował mnie sentymentem, a dobił kapitalnym poziomem rozrywki i dobrej zabawy. Jest to ostatnia gra, w jaką pozwoliłbym zagrać swoim dzieciom, jednak ja, pochodzący z pokolenia „przed-Glee”, jestem fanem ostrzejszego humoru. Jeśli jesteś dewotką (dewotem?) bądź mdlejesz na widok kreskówkowego odbytu, a płody nie są dla Ciebie tematem do żartów, to prawdopodobnie na samą nazwę South Park reagujesz alergicznie, ergo, nie czytasz tego tekstu. Ale jeśli jakimś cudem ta gra trafi kiedyś w Twoje ręce, dobry i miły przyjacielu ludzkości, wyrzuć ją przez okno.

 

Dla pozostałych: 11/10.

Damian Dawid Nowak

(ur. 1989) - urodzony w Tarnowskich Górach, zamieszkały w Warszawie, studiował Philosophy of Cognition, Moral and Value na Uniwersytecie Warszawskim. Pracujący w mediach fan dobrej literatury i jedzenia. Założyciel portalu Good Place Warsaw. W 2014 zadebiutował tomikiem poetyckim pt. "Nieistotne".