Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Naukowiec na skórce od banana, czyli Antynoble

Artykuły /

Naukowcy odkryli boską cząstkę: szach-mat, ateiści! – głosi krążący w sieci dowcip, pokazując, że w potocznym odbiorze granica między nauką a religią jest cieńsza, niż by się mogło wydawać. Na popularnym facebookowym fanpage’u I fucking love science, publikującym ciekawostki naukowe, wielkim zainteresowaniem cieszą się natchnione, niemal kaznodziejskie cytaty o potędze ludzkiego umysłu i mistycznym pięknie kosmosu. Wyznawcy kultu wiedzy chętnie posługują się językiem ludzi czczących bóstwo i trudno się temu dziwić. Naukowcowi blisko przecież do kapłana – wyniesiony ponad zwykłych zjadaczy chleba, obcuje z tajemnicami wszechświata, buduje maszyny wielkie jak świątynie, w rytualnym białym kitlu odprawia nad retortami tajemnicze gusła, a gdy już pozna Prawdę o Świecie, naucza maluczkich. Aż strach spojrzeć na gorejący krzew nauki. Na szczęście są jednak i tacy naukowcy, którzy postanowili zejść z piedestału i pokazać światu bardziej ludzką stronę swojego zawodu. Panie i panowie: Antynoble.

2014, fizyka: Kiyoshi Mabuchi, Kensei Tanaka, Daichi Uchijima i Rina Sakai za zmierzenie współczynnika tarcia pomiędzy butem a skórką banana oraz pomiędzy skórką banana a podłogą, gdy człowiek nadepnie na skórkę banana leżącą na podłodze.

Wbrew temu, co sugeruje polska nazwa, ustanowiona w 1991 roku nagroda Ig Nobel bynajmniej nie stanowi naukowego odpowiednika Złotej Maliny. Jej celem nie jest wyróżnianie złych naukowców czy fatalnie przeprowadzonych badań. Antynoble przyznawane są za rzetelne, poprawnie opisane odkrycia, które, jak głosi statut, najpierw budzą śmiech, a później pobudzają do myślenia. W końcu poszerzanie ludzkiej wiedzy może się odbywać na wiele sposobów, w tym również tak nietypowych i komicznych jak lewitowanie żab za pomocą magnesów (Antynobel w dziedzinie fizyki, 2000), wykazywanie wpływu muzyki granej w windach na ludzki system odpornościowy (Antynobel w dziedzinie medycyny, 1997) czy szukanie metod wytwarzania diamentów z tequilli (Antynobel w dziedzinie chemii, 2009). Wydobywając te niezwykłe badania na światło dzienne, komisja antynoblowska stara się nie tylko rozbawić publiczność, ale też przypomnieć, że u podstaw nauki leży ciekawość świata we wszystkich jego aspektach, a rzeczy z pozoru nieistotne mogą się okazać bardzo wartościowe.

2010, medycyna: Simon Rietveld z Uniwersytetu Amsterdamskiego, Niderlandy oraz Ilja van Beest z Uniwersytetu w Tilburgu, Niderlandy, za odkrycie, że objawy astmy można leczyć za pomocą przejażdżki kolejką górską.

Równie niezwykła jak sama nagroda Ig Nobel jest towarzysząca jej otoczka, gdzie powaga i nobilitacja mieszają się z kpiną. Sugeruje to już lista organizatorów wydarzenia – obok siebie występują: szacowne Stowarzyszenie Studentów Fizyki z Uniwersytetu Harvarda, tamtejsze ciut mniej szacowne Stowarzyszenie Science Fiction oraz zupełnie nieszacowny, humorystyczny magazyn „Roczniki Badań Nieprawdopodobnych”. Ale dwoistą naturę Antynobli najpełniej wyraża doroczna gala, podczas której są wręczane. Z jednej strony w roli wręczających mamy prawdziwych laureatów nagrody Nobla, specjalnie na tę okazję zapraszanych, zaś całe wydarzenie jest transmitowane na żywo w internecie oraz obszernie relacjonowane w prasie i telewizji z całego świata. Z drugiej strony – uczestnicy gali przebrani są za wielkie pączki, nagroda pieniężna to 10 000 trylionów dolarów… zimbabweńskich, część artystyczną uświetnia operetka o zastępowaniu żywności pigułkami, zaś o przekroczeniu czasu wystąpienia informuje mówców mała dziewczynka, wołając coraz głośniej: Skończ już, nudzę się! i wyniośle ignorując wciskane jej w ręce pluszaki-łapówki. Co tam Oscary – to dopiero jest wydarzenie, którego nie można przegapić!

2013, biologia i astronomia: Marie Dacke, Emily Baird, Marcus Byrne, Clarke Scholtz i Eric J. Warrant za odkrycie, że gdy żuki gnojowe się zgubią, mogą trafić do domu, kierując się położeniem Drogi Mlecznej.

Ale popularyzacja nauki poprzez humor to nie jedyny cel Antynobli – jest też miejsce na komentarz polityczno-społeczny. Do tego celu służy kącik humanistyczny, reprezentowany przez literaturę, sztukę, psychologię i nagrodę pokojową. Ig Nobel literacki, w odróżnieniu od statuetek wręczanych przedstawicielom nauk ścisłych, nie tyle promuje wartościowe (i zabawne) prace naukowe, co raczej prezentuje teksty-kurioza. Tylko ta hipoteza wyjaśnia bowiem, dlaczego nagrodą uhonorowano zjawiska tak różne jak publikacja o Teorii Ustrukturyzowanej Prokrastynacji, książki Ericha von Dänikena o starożytnych astronautach, pewien raport medyczny posiadający 976 współautorów oraz słynącego z rekordowej liczby artykułów naukowych Jurija Struchkowa (średnio jeden na 3,9 dnia). W efekcie zamiast jakiegoś wglądu w świat publikacji humanistycznych czy literaturę światową otrzymujemy gabinet osobliwości. Podobnie sprawa się ma z Antynoblem pokojowym, który przyznawany jest często ironicznie – za spektakularne przykłady działań szkodliwych dla ludzkości, jak choćby wynalezienie alarmu samochodowego połączonego z miotaczem ognia czy przeprowadzenie przez Francję próbnej eksplozji nuklearnej w 50. rocznicę zrzucenia bomby na Hiroszimę. Tego rodzaju satyra była w Antynoblach szczególnie ostra w pierwszych latach jej przyznawania; dopiero z czasem złagodniała, dzięki czemu pokojową statuetkę Ig Nobel mógł otrzymać m.in. wynalazca karaoke. Koniec końców najbardziej czytelnym komentarzem polityczno-społecznym jest w Antynoblach, co łatwo zauważyć, dobrze znane pobłażliwe lekceważenie, z jakim nauki ścisłe traktują humanistykę. Dość powiedzieć, że ilekroć pojawia się konieczność zmieszczenia w corocznej puli dziesięciu Antynobli jakiejś nowej kategorii, nagroda literacka jest zwyczajnie pomijana, co nie zdarzyło się nigdy na przykład fizyce.

Entomologia, 1994: Robert A. Lopez z Westport, NY, mężny weterynarz oraz przyjaciel wszelkich stworzeń dużych i małych, za jego serię eksperymentów z pozyskiwaniem roztoczy z kocich uszu, umieszczaniem ich we własnych uszach oraz uważnym obserwowaniem i analizowaniem wyników.

Przy całej wesołości, jaką budzą, Antynoble mają jedną interesującą cechę: nigdy nie kpią z samej nauki. Autorytet biologii, chemii czy medycyny nie zostaje podważony czy umniejszony, gdy przedstawiciel którejś z tych dziedzin otrzyma statuetkę Ig Nobel za swoje absurdalne odkrycie – przeciwnie, jeszcze się umacnia. Żarty z humanistyki czy złośliwe nagradzanie, a więc piętnowanie, prac uznawanych za pseudonaukowe (m.in. o zimnej fuzji czy pamięci wody) to przecież działania, które służą podkreślaniu podziału na naukę „prawdziwą” i „fałszywą”, czyli wskazywaniu, z czego jeszcze śmiać się wolno, a z czego już nie należy. Trudno oprzeć się skojarzeniu z Imieniem róży Umberto Eco, gdzie pobożny zakonnik ukrywa przed światem tekst Arystotelesa poświęcony komedii, ponieważ wierzy, że śmiech jest zabójczy dla wiary w dogmaty. Prezentując nam mniej poważne oblicze nauki, Antynoble nie przekraczają nigdy granicy, za którą żart przemieniłby się w świętokradztwo. Badacze Prawdy może i mają poczucie humoru, ale szydzić z siebie nie pozwolą.

 

Cytaty ze strony organizatora (Improbable Research) podano w przekładzie własnym.

Przemysław Zańko

(ur. 1989) – chłop z Mazur, obecnie inteligent w Warszawie. Publikuje opowiadania, recenzuje, bloguje. Interesuje się science fiction, nauką, grami, dziwnymi książkami i zdrowiem psychicznym. Skończył z polonistyką. Strona autorska: www.zanko.pl