Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Między strachem a gniewem (L. Groff „Fatum i furia”)

Recenzje /

Najnowsza książka Lauren Groff Fatum i furia to jej pierwsza powieść, która ukazała się na polskim rynku – wydana nakładem Znaku, szturmem zdobyła salony (Empiku). W końcu dzięki tej powieści amerykańska pisarka znalazła się w finale National Book Award. Pozostaje jedynie zapytać, czy słusznie?

Fatum i furia to opowieść o małżeństwie Satterwhite’ów – Lancelota i Mathilde czytelnik poznaje chwilę po ślubie: dwójka młodych, zakochanych ludzi (w końcu mają tylko po dwadzieścia dwa lata) spaceruje po plaży, a później kocha się na wydmach. Ten piękny romansowy fragment przerywa jednak nuta zwątpienia i to bynajmniej nie ze strony samych zainteresowanych, a narratora, który zakłóca idyllę niepozornym wtrąceniem: Ich ciało oddzielała najmniejsza ze szczelin (…). Ale i tak w tę lukę wdarł się ktoś trzeci, ich związek.

Mamy więc czarującego Lotta, (pozornie) obiecującego aktora, urodzonego na Florydzie syna milionera, który swoje studenckie lata przeznaczył głównie na zgłębianie ars amandi, oraz wycofaną, milczącą Mathilde, która w przeciwieństwie do swego męża cały czas spędzony na uniwersytecie pozostawała gdzieś z boku. Para poznaje się podczas jednej z imprez przed końcem roku, a już dwa tygodnie później biorą ślub – skąd ten pośpiech? Cóż, można by rzec, że dla niego to sprawa fatum, dla niej zaś drzemiących głęboko furii.

To właśnie opozycje są tym, na czym zasadza się powieść. Mamy więc z jednej strony oczywiste przeciwieństwo płci – parę bohaterów, ciekawie w tym wypadku zrealizowane: Mathilde i Lotto, choć widziani jako dobre małżeństwo, okazują się dwoma zupełnie oddzielnymi światami. Na tej kanwie autorka buduje kolejną opozycję – tytułowych fatum i furii, dalej: świata rzeczywistego i mitologicznego. Wreszcie, podwójna jest struktura samej powieści, która podzielona jest na dwie części nazwane na cześć wspomnianych sił.

Pierwsza z nich jest historią bogatego chłopca z Florydy; dotyczy romantycznych uniesień Lotta, jego szalonej młodości oraz wielkiej miłości do Mathilde, która niespodziewanie zjawia się w jego życiu. Opowieść o Lotcie, choć złożona ze wzlotów (rola Hamleta w przedstawieniu na zakończenie studiów) i upadków (klęska marzeń o aktorstwie), skupia się zwłaszcza na tych pierwszych (wielka kariera reżysera teatralnego). W końcu bohater sam jest zdania, że los mu sprzyja i urodził się po to, by mu się powodziło – w tym przekonaniu utwierdzają go oczarowani jego wdziękiem znajomi, przyjaciele i rodzina. To wrażenie przypieczętuje Mathilde, która w sekrecie stać będzie za większością jego sukcesów.

Druga część Fatum i furii opowiada na pozór inną, choć w gruncie rzeczy komplementarną historię. Tym razem czytelnik zobaczy małżeństwo Satterwhite’ów z punktu widzenia pięknej Mathilde – co więcej, pozna jej zawiłą przeszłość, którą bohaterka nie podzieliła się nawet z ukochanym mężem. We fragmentarycznej opowieści kobieta odsłania swoje sekrety i rzuca światło na niektóre ze znanych odbiorcy wydarzeń. I ta narracja bohaterki stanowi ciekawy kontrapunkt powieści.

Pierwsza część jest więc typową historią artysty – narracją, którą sam dla siebie stworzył. Jest to, jak mówiła Lauren Groff w wywiadzie dla radiowej Trójki, w dużej mierze pokaz ślepoty głównego bohatera, który w swojej naiwności nie dostrzega otaczających go przywilejów (m.in. bycia białym mężczyzną urodzonym w Stanach Zjednoczonych). Ślepotę Lotta najlepiej obnaża scena debaty, w której to, mimo najlepszych chęci, bohater okazuje się strasznym seksistą (co gorsza nieświadomym swych wad!). Opowieść Mathilde z kolei jest uzupełnieniem tej wygładzonej historii, a także pewnego rodzaju demitologizacją związku Satterwhite’ów.

Dualność widać również w specyficznie prowadzonej narracji – w części pt. Fatum Groff pozostaje wierna klasycznej strukturze trzecioosobowej narracji (z pewnymi wątkami), jakby chcąc pokazać Parki plotące nić życia Lotta. O wiele ciekawsza pod tym względem okazuje się druga część – opowieść Mathilde jest bardziej fragmentaryczna, więcej w niej niedopowiedzeń, retrospekcji, pomieszania planów czasowych. W konsekwencji narracja kobiety, burząca spokój czytelnika i usilnie próbująca wyrwać go z poczynionych założeń, intryguje, jest bardziej żywa – niejednostronna i niejednoznaczna. Ta różnica w narracji jest znacząca – tak jakby autorka chciała podkreślić odmienność sposobów budowania życiowych opowieści przez kobiety i mężczyzn (ale i różnice w ich samoświadomości, myślach, emocjach). W pisarstwie Groff widać wyraźną fascynację różnymi technikami narracji, choć trudno tu mówić o nowatorstwie – w końcu tego typu zabieg, budowanie pięknej opowieści, by potem obnażyć jej złudność i zniszczyć ją z hukiem, nie jest w literaturze niczym nowym. Ciekawsze w tym kontekście wydają się natomiast wtrącenia w nawiasach kwadratowych, które niczym głos z offu dopowiadają czytelnikowi prawdziwe wersje i znaczenia niektórych wydarzeń z życia obojga – Lotta i Mathilde.

Fatum i furia jest opowieścią o dwóch wielkich siłach w ludzkim życiu, a także o emocjach, które się za nimi kryją – powieść można by bowiem nazwać historią strachu i gniewu. Tytuły nie pozostają tu bez znaczenia – choć główny bohater (jak cały świat) przekonany jest o tym, że urodził się pod szczęśliwą gwiazdą i fortuna mu sprzyja, to nie wie, iż nad jego satysfakcjonującym życiem ciąży fatum, które (by nie mówić za wiele) zburzy porządek jego świata, wprowadzając niemożliwy do opanowania chaos. Wiara w przeznaczenie (nawet jeśli stojące po jego stronie) wprowadza w jego życie również strach – kto bowiem wie, czy jego związkowi dane jest przetrwać przeciwności kapryśnego losu… i czy jego niezależna żona zechce się podporządkować wyrokom bogów? Mathilde natomiast ostatecznie zmuszona jest oddać się gniewowi (i zemście) i robi wszystko, aby zachować wywalczoną przez lata autonomię. Te dwie na pozór wykluczające się filozofie życiowe – wiara w los, który połączył ich na wieki, oraz pragnienie niezależności – spotykają się już w pierwszej scenie, kiedy to Lotto z lubością mówi: Moja żona. Moja (warto wspomnieć, że wcześniej przygważdżał coraz mocniej, żeby nie mogła go opuścić), na co Mathilde ostro odpowiada: Nikt do nikogo nie należy. Ten wyraźny rozdźwięk (lub wręcz ustanowienie pola walki) powracać będzie w powieści. Ostatecznie małżonkowie największą wartość znajdą jednak właśnie w miłości, która okaże się silniejsza niż wewnętrzny gniew i strach przed nieznanym.

Fatum i furia to powieść ciekawa, choć nazwanie ją innowacyjną byłoby na wyrost. Konstruowanie fabuły, aby ostatecznie ją zburzyć, może wydawać się bezcelowe, niemniej jednak właśnie dzięki temu rozpęknięciu (przepołowieniu) nieomal do samego końca udaje się utrzymać czytelnika w napięciu. Tak chętnie podkreślane związki powieści z mitologią grecką okazują się natomiast dość powierzchowne, ciekawsze wydaje się jej powiązanie z dramatem – w końcu Lotto jest reżyserem sztuk teatralnych, a Mathilde reżyserką teatru ich małżeństwa. Prawdopodobnie niewielu czytelników po przeczytaniu Fatum i furii dozna uczucia katharsis, jest to jednak dobra, zgrabnie zbudowana opowieść. Jedyne, co pozostaje, to czekać na tłumaczenia pozostałych dzieł autorki.

 

Lauren Groff

Fatum i furia

tłum. Mateusz Borowski

Wydawnictwo Znak, 2016

Liczba stron: 400