Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Między obrazami. Wystawa „Olga Boznańska” w Muzeum Narodowym w Krakowie

Recenzje /

Do końca stycznia w krakowskim Muzeum Narodowym odbywa się prawdziwa uczta dla amatorów malarstwa. Wystawa Olgi Boznańskiej może niewątpliwie pretendować do miana jednej z najlepszych ekspozycji ubiegłego roku. Dlaczego? Nie ma tu prostej odpowiedzi.

Faktem jest, że zarówno samą postać, jak i twórczość malarki postrzega się niejednokrotnie przez pryzmat plotek narosłych pod koniec jej życia. Wizje zdziwaczałej starej panny, rozmawiającej wyłącznie z myszami zamieszkującymi jej pracownię paryską, częstokroć biorą górę nad rozważaniami na temat jej sztuki. Popularność zyskały swego czasu także historie jej nieudanych związków z mężczyznami, a w zasadzie tylko z jednym – malarzem Józefem Czajkowskim, o którym nikt już zresztą nie pamięta inaczej niż jako o jedynym narzeczonym artystki. Obie kuratorki – Ewa Bobrowska i Urszula Kozakowska-Zaucha, mając na celu oddanie sprawiedliwości oeuvre malarki, skupiły się przede wszystkim na rzetelnym wyeksponowaniu jej olbrzymiej pracy, nie zaś na plotkowaniu o jej życiu.

W czasach Boznańskiej kobieta mogła pomarzyć o rozwoju kariery artystycznej jedynie z perspektywy domowych pieleszy. Ogromny upór, świadomość własnego talentu oraz poczucie własnej niezależności sprawiły, że udało jej się osiągnąć postawione sobie cele. Najpierw zdobyć maksimum wykształcenia oferowanego kobiecie przez Kraków, potem wyjechać na studia do Monachium, a na końcu zyskać uznanie francuskiej krytyki. Skoro artystka całe swoje życie poświeciła konsekwentnej pracy nad kształtem własnej sztuki, rezygnując z życia osobistego, kuratorki pozostały wierne jej woli i oddały głos wyłącznie twórczości Boznańskiej. Cytaty na ścianach, zawieszone dyskretnie powyżej obrazów, dotyczą więc tylko procesów tworzenia i recepcji dzieł malarki.

Samo rozmieszczenie obrazów w muzeum urasta do rangi świetnego „rzemiosła” wystawienniczego. Znaczną przestrzeń ekspozycji podzielono przede wszystkim pod kątem gatunków i chronologii dzieł, wydzielając w ramach tych kategorii kameralne gabinety. Wszystko to łączy uspokajająca szarość, dająca wybrzmieć czerniom i brązom Boznańskiej. Obok obrazów polskiej artystki zostały wystawione dzieła takich twórców jak Édouard Vuillard, Édouard Manet czy sam Diego Velázquez. Miejsce, w którym spotykają się Infantka Małgorzata i Dziewczynka z chryzantemami jest jednym z najmocniejszych punktów wystawy i na długo zapada w pamięć.

Po udanej wystawie Maksymiliana Gierymskiego, Muzeum Narodowe w Krakowie nadal utrzymuje bardzo wysoki poziom. Dyskutować można wyłącznie z konserwatycznym ujęciem dzieł. Nie wykorzystano bowiem nowszych metod stosowanych w historii sztuki, takich jak feministyczna czy psychoanalityczna. A wydaje się, że twórczość Boznańskiej byłaby dobrym materiałem dla tak prowadzonych interpretacji.

Jako klucz do tej opowieści traktuję obraz z samego początku ekspozycji – portret ojca. Ukochany „tatuś” pojawiający się w korespondencji malarki ma tam wyjątkowo zapuchnięte i przekrwione oczy. Nos jakby za duży, także czerwony. Boznańska malowała bardzo długo każdy portret, więc nie jest to obraz jednorazowego „zamroczenia” pana inżyniera. Życie malarki przepełniała samotność i początkowo skomplikowane relacje z mężczyznami, a ostatecznie ich brak. Oraz zażyłe stosunki z rodzicami, do których nawet jako dorosła kobieta pisała często i czule. Tyle wyłania się z listów.

Być może nigdy nie będzie nam dane rozwikłać zagadki życiorysu malarki i pewne przypuszczenia nie zyskają statusu faktów. Czy zatem wolno mi snuć tak daleko idącą interpretację? Opieram się wyłącznie na dziełach, bo innego materiału wystawa nie podsuwa. Boznańska mówiła o sobie, że maluje samą prawdę. Mówiła również: Cóż ja zrobię, że smutne. Nie mogę być inną, niż jestem, jak podkład smutny, to wszystko, co na nim wyrośnie, smutnym musi być.

 

Olga Boznańska

Gmach Główny Muzeum Narodowego w Krakowie

25 października 2014 – 1 lutego 2015

Muzeum Narodowe w Warszawie

25 lutego – 2 maja 2015