Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Mąż milenijny (Popteksty)

Artykuły /

W okolicach roku dwutysięcznego mogło się wydawać, że jest już po wszystkim. Nowy wspaniały świat kapitalizmu okazał się daleki od wyobrażeń i zamiast powszechnego dobrobytu generował jedynie nowe linie społecznych podziałów. Lukratywne oferty, prestiżowe stanowiska oraz wszelkiej maści „biznesy życia” przypadły w udziale wąskim grupom odznaczającym się wyjątkową zaciekłością lub po prostu dysponującym już wcześniej pokaźnym kapitałem. Fiasko transformacji, objawiające się pod postacią redukcji zatrudnienia w sektorze budżetowym i zamykania kolejnych państwowych zakładów, stało się faktem. (Wystarczy nadmienić, że w latach 2000-2003 stopa bezrobocia rejestrowanego wzrosła z 15 do 20%.) I choć prounijny kurs obrany już wcześniej przez władze mógł budzić pewne nadzieje, sprawę polskiego członkostwa w UE trudno było uznać za przesądzoną. 

W tym wszystkim starał się odnaleźć mężczyzna polski pełniący tradycyjną rolę żywiciela rodziny oraz centrum domowego mikrokosmosu. Od lat hodowany na lidera i zwycięzcę, musiał wszak skłonić pokornie głowę przed wolnorynkowym ładem, który – inaczej niż sugerowałyby poradniki z początku lat 90. – nie gwarantował wcale kierowniczego stanowiska i finansowej stabilizacji. A to musiało wzbudzać bezsilność przechodzącą z czasem w agresję lub histerię. Nic dziwnego, że ten stan rzeczy znajdował  odbicie w polskiej popkulturze. Przykładów nie należy jednak szukać w rodzinnych sagach w rodzaju Klanu czy Złotopolskich, w których dominują raczej fantazje na temat mieszczańsko-ziemiańskich wzorców rodziny. Z pomocą przychodzi milenijny serial komediowy.

*

Początkowo nic nie wskazywało na to, że twórcy emitowanej w latach 2000-2009 Świętej wojny mają jakiekolwiek ambicje w zakresie diagnozy społecznej. Bercika (w tej roli Krzysztof Hanke) spotykamy po raz pierwszy, gdy pod nieobecność żony* ogląda film pornograficzny, rzucając przy tym niewybredne komentarze w rodzaju Bier ją, do parteru z nią. Wraz z rozwojem akcji premierowego odcinka dowiadujemy się jednak, że kopalni, w której pracuje jako górnik przodowy, grozi likwidacja. Winę ponosi znienawidzona Warszawa, czyli niegdysiejsza „centrala”, o czym sam bohater informuje zresztą dawnego znajomego z wojska, pochodzącego ze stolicy Zbyszka (Zbigniew Buczkowski). Gdy w kolejnym odcinku jasne staje się, że Hubert Dworniok, jak brzmi pełne imię i nazwisko Bercika, jest zmuszony szukać nowej pracy, rozpoczyna się (maskowany koszarowymi dowcipami) dramat. 

Trudno bowiem inaczej określić położenie, w jakim znalazł się główny bohater. Jako mężczyzna w średnim wieku, przywykły do pracy fizycznej i nieznający języków obcych, nie wydaje się z punktu widzenia pracodawców zbyt atrakcyjnym kąskiem. Sytuacji nie ułatwia też fakt, że wypłata obiecanej przez przełożonych odprawy ciągnie się w nieskończoność. Wtedy to Bercik trafia pod skrzydła wczesnonajntisowego (sic!) kapitalizmu. Głównym poruszycielem wydaje się w tym wypadku Zbyszek, który do znudzenia powtarza wolnorynkowe komunały dotyczące elastyczności, przedsiębiorczości i „pieniędzy, które leżą na ulicy”. I choć protocoachingowe wykłady warszawiaka budzą początkowe opory Bercika, który pozwala sobie nawet na bezpośrednią krytykę kapitalizmu w polskim wydaniu (pada nawet nazwisko „Balcerowicza”), z czasem jest on zmuszony ulec. 

Para bohaterów wpada więc w biznesowy wir: fabuła większości odcinków opiera się na próbie zrobienia kolejnego złotego interesu. W ciągu dziesięciu sezonów panowie próbują otworzyć kasyno dla emerytów, zająć się muzycznym impresariatem czy rozpocząć karierę sportową. Każdemu z tych genialnych pomysłów towarzyszy zresztą precyzyjna analiza potencjalnych zysków, która, jak można się domyślać, nigdy nie znajduje pokrycia w rzeczywistości. Bercik nie ustaje jednak w staraniach. Po pierwsze dlatego, że tak nakazuje mu logika dość topornie skonstruowanego sitcomu. Po drugie: bo jedynie w ten sposób może udowodnić sobie i otoczeniu, że jest stuprocentowym mężczyzną i dobrym mężem. 

Bercik definiuje męskość przy pomocy dwóch podstawowych kryteriów: zawodowego i seksualnego. O ile w serialu pojawiają się pewne sygnały dotyczące aktywności seksualnej Bercika i Andzi, sam fakt przebywania na bezrobociu jest z punktu widzenia bohatera czymś w rodzaju kastracji. Były górnik snuje więc domysły dotyczące zdrad, których miałaby się dopuścić jego żona. Usilnie stara się udowodnić Andzi swoją siłę i heroizm – np. wówczas, gdy wraz ze znajomymi postanawia sfingować porwanie, a następnie uratować żonę z rzekomej opresji. W międzyczasie sam wadzi się z kryzysem wieku średniego, przyglądając się z zazdrością kolejnym narzeczonym Zbyszka i snując fikcyjne opowieści dotyczące własnych podbojów miłosnych. W ten sposób stara się choć na moment uśmierzyć ból związany z utratą jednej ze swych podstawowych funkcji: żywiciela dwuosobowej rodziny. Przede wszystkim jednak – ucieczka w świat wyobraźni i konfabulację pozwala mu radzić sobie z poczuciem wyalienowania. Bercik, utraciwszy identyfikację zawodową, znajduje się w tożsamościowym klinczu. Brak mu narzędzi, który pozwoliłoby mu skonstruować się na nowo, natomiast konstrukcja „ja-górnik” straciła już swoją aktualność i rację bytu. Wobec tego nie może lub nie chce realizować się już jako mąż, ucieka w błazenadę, a przy tym cofa się w psychologicznym rozwoju.

Nietrudno bowiem zauważyć, że relacja Andzi z Bercikiem bardzo często przybiera macierzyński charakter. Charakter obu postaci jest co prawda silnie związany ze stereotypami dotyczącymi regionu (Święta wojna ma zresztą w tej dziedzinie wyjątkowe „zasługi”**), wedle których każdy Ślązak to niestroniący od alkoholu furiat-szowinista, Ślązaczka to natomiast zawsze harda gospodyni, która – zależnie od potrzeb – podzieli się ludową mądrością lub zdzieli ścierką po głowie. Mimo to główna postać kobieca w serialu niejednokrotnie imponuje prostolinijnym realizmem, spokojem i rozsądkiem. Chętnie wspiera przy tym jednak Bercika w postępującej infantylizacji – to ona wydaje się prawdziwą głową rodziny, ale i opiekunką, która dzielnie znosi neurozy męża, a w momentach największych kryzysów wszystko mu wybaczy i przytuli go do serca. I choć zdaje sobie sprawę z jego safandułowatości, stara się dbać o jego samoocenę. Niezależnie od tego, jak oceniamy dziś jej decyzje, trudno zaprzeczyć, że to jedyna jednoznacznie pozytywna i uczciwa postać w całej produkcji. Produkcji, dodajmy, która stanowi prawdziwą ucztę dla fanów złego aktorstwa, niezdarnej realizacji (odczuwalna jest choćby niechęć do dubli) i archaicznego, seksistowskiego humoru. Zarazem jednak będącej jednym z niewielu przykładów popkulturowych reprezentacji ówczesnej sytuacji gospodarczej i problemu bezrobocia.

*

Kolejne lata przyniosły zmianę punktu odniesienia, który podrażnia ego męża-chłopca i znacznie komplikuje życie jego żonie-matce. Zachowania Bercika są nierzadko motywowane zazdrością wobec przebojowości Zbyszka (który, notabene, nie jest prawdopodobnie rekinem biznesu, gdyż co i rusz zmienia branżę – oto i wolnorynkowa „elastyczność”) oraz zaradności Ernesta, brata Andzi, który jest w serialu przedstawiany jako osoba zamożna. Podobnie wygląda to w przypadku emitowanych w latach 1998-2004 Miodowych lat. Fakt, że mamy tu do czynienia z formatem (produkcja bazuje na Honeymooners, popularnym amerykańskim serialu z lat 50.) mógłby skutkować fasadowością realiów i brakiem jakichkolwiek społecznych aspiracji. Tymczasem grany przez Cezarego Żaka Karol Krawczyk, który od dziewięciu lat pracuje jako motorniczy tramwaju, funkcjonuje w poczuciu bezustannej niepewności związanej z cięciami budżetowymi i rychłą falą zwolnień. Niemożność stanowienia o losie swoim i swojej rodziny (tu ponownie mamy do czynienia z bezdzietnym, acz młodszym*** niż w wypadku Świętej wojny małżeństwem) połączona z przekonaniem o własnych wyjątkowych uzdolnieniach skutkuje napadami histerii i agresji, które dzielnie znosi jego, znacznie inteligentniejsza, żona Alina (Agnieszka Pilaszewska). Krawczyk stara się zwalczać swoje kompleksy i kompensować deficyty związane z tradycyjnie rozumianą męskością, uczęszczając na zajęcia paramilitarnego bractwa (to akurat dość niezrozumiała na naszym gruncie kalka), na czele którego stoi grany przez Leona Niemczyka Super Sierżant. Zarówno on, silny, zdecydowany, choć podstarzały playboy, jak i prezes Marszałek (w tej roli Marek Barbasiewicz), przełożony Krawczyka, stanowią krzywe zwierciadła, w których przegląda się bohater. Karolowi zależy jednak nie tyle na tradycyjnie rozumianym wysokim statusie społecznym i majątkowym, co na jakiejkolwiek mocy sprawczej. Tylko w ten sposób mógłby upewnić się, że jego wyobrażenie na temat samego siebie ma jakikolwiek związek z rzeczywistością, co poniekąd łączy Miodowe lata ze Świętą wojną

Istotną zmianę zapowiadał natomiast emitowany w latach 2004-2006 serial Bulionerzy, w którym śledzimy perypetie państwa Nowików z Warszawy: kontrolera biletów Piotra (Piotr Skarga), pracującej w maglu Grażyny (Lucyna Malec) oraz ich dzieci: Sylwii (Katarzyna Ankudowicz) i Aleksandra (Michał Filipiak). Wygrana w konkursie sprawia, że cała czwórka przeprowadza się z PRL-owskiego bloku do nowo wybudowanego apartamentowca zamieszkiwanego przez biznesmenów i gwiazdy telewizji. Mimo początkowych oporów, Piotr, zawstydzony swoim niskim statusem społeczno-finansowym, przyjmuje zasady gry proponowane przez sąsiadów i zaczyna udawać, że jest odnoszącym sukcesy finansistą. To właśnie oni, a nie znienawidzony teść, zarozumiały i zdecydowany człowiek poprzedniego systemu, zaczynają wyznaczać wzorce, do których dąży. 

Bulionerzy stanowią zapowiedź średnioklasowych (oraz „średniowyższoklasowych”) aspiracji Polaków, które w kolejnych latach będą przybierać na sile. A wraz z nimi i ugruntowaniem się korporacyjnego ładu, pojawią się nowe zagrożenia, nadzieje i – nierzadko sztuczne – potrzeby. Niestety, mamy niewiele okazji ku temu, aby przekonać się, w jaki sposób reaguje na nie współczesna telewizja. I nie chodzi tylko o to, że sitcom jest w naszym kraju w odwrocie. Polskie seriale produkowane przez ogólnodostępne stacje od dawna ciążą w stronę alternatywnych światów oraz fantazji dotyczących tego „jak powinno być” (opcjonalnie: „jak jest w wypadku kilku procent społeczeństwa”). 

__

* Początkowo Bercik nazywa Andzię „narzeczoną”, jednak w wyemitowanym siedem lat później odcinku 286 para obchodzi dwudziestą rocznicę ślubu.

** W roku 2007 pochodzący z Katowic poseł Krzysztof Szyga z Ruchu Ludowo-Narodowego wystosował nawet w tej sprawie adresowaną do ministra kultury i dziedzictwa narodowego interpelację.

*** W momencie premiery serialu aktor Cezary Żak miał 37 lat, natomiast Agnieszka Pilaszewska 33 lata.

Projekt jest współfinansowany ze środków Miasta Krakowa.

Mateusz Witkowski

(ur. 1989) – redaktor naczelny portalu Popmoderna.pl, stały współpracownik Gazeta.pl, „Czasu Kultury" i „Dwutygodnika”. Stypendysta MKiDN w roku 2018, stypendysta NCK w roku 2020. Interesuje się związkami między literaturą a popkulturą, brytyjską muzyką z lat 80. i 90. oraz włoskim futbolem. Autor facebookowego bloga Popland, współprowadzący Podcastexu, "Podcastu roku" w plebiscycie Influencers Live Awards 2022 i laureata nagrody Best Stream Awards 2023 w kategorii podcast "Kultura/popkultura". Wraz z Bartkiem Przybyszewskim napisał książkę "Polskie milenium" (W.A.B., 2023). Prowadzi zajęcia dotyczące muzyki popularnej na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.