Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Masakra jubileuszowa („Żywe trupy: Powód do strachu”)

Recenzje /

Na przestrzeni 96 zeszytów (zebranych w 16 tomów) swojej sztandarowej serii Robert Kirkman terroryzował i znęcał się nad swoimi bohaterami z zamiłowaniem i fantazją. Dekapitował ich, torturował, kastrował, rozczłonkowywał, ostrzeliwał, gwałcił. Strzelał ze śrutu do noworodków i wydłubywał łyżką oczy. Skazywał ich na pożarcie nie tylko przez tytułowe żywe trupy. Czy po takiej dawce gore można jeszcze zaszokować czytelnika?

W popmodernowym podsumowaniu rocznym narzekałem na Żywe Trupy. Narzekałem na monotonię i dreptanie w miejscu, na jakie skazuje swoich bohaterów scenarzysta. Świeży z początku pomysł na serial obyczajowy w postapokaliptycznej rzeczywistości przerodził się w nudną i powtarzalną telenowelę opartą na schemacie: podróż – bezpieczna przystań – masakra – podróż – bezpieczna przystań – masakra. ITKDZ.

Kirkmanowi oddać trzeba jedno: paradoksalnie, wciąż potrafi zaskakiwać. Żywe Trupy są nieprzewidywalne. Nigdy nie wiadomo, kto i w jaki sposób zginie. Tak brutalnej i – wydawać by się mogło – nonszalanckiej losowości w eliminowaniu kluczowych postaci rzadko możemy uświadczyć w głównonurtowych historiach. Wydaje się wręcz, że przy cyklu Kirkmana nie trzymają już czytelników pogłębione relacje między ocalałymi czy coraz mniej emocjonujące starcia ze szwędaczami, a właśnie bezceremonialne wyrzynanie kolejnych bohaterów.

W tomie 17. (o podtytule Powód do strachu) zastajemy Ricka i jego ludzi chwilę po zawarciu porozumienia z Jesusem, przedstawicielem jednej ze społeczności ocalałych z zarazy. Żeby wywiązać się z umowy, nasz szeryf będzie musiał zmierzyć się ze Zbawcami: gangiem, który od nielicznych żywych pobiera haracze. Pewny siebie, bo doświadczony w radzeniu sobie z psychopatami różnej maści, Rick stawia czoła wrogiej grupie, by w końcu spotkać samego jej szefa: niejakiego Negana.

Na temat spotkania z liderem Zbawców nie napiszę nic więcej ponad to, że w opisanym trzy akapity wcześniej schemacie stanowi ono etap masakra. To zresztą masakra specjalna, bo jubileuszowa, znajdująca się w dokładnie 100. zeszycie serii. Kirkman udowadnia, że pomimo ton gore, którymi raczył nas w poprzednich dziewięćdziesięciu dziewięciu odcinkach, wciąż jest jeszcze w stanie wymyślić coś, co nas zszokuje i/lub obrzydzi. Niestety, wygląda na to, że już jedynie do tego ogranicza się jego kreatywność.

Trudno bowiem nie skojarzyć sadystycznego Negana z pamiętnym Gubernatorem, z którym Rick toczył długi bój kilkanaście tomów temu. Oczywiście, można dostrzec pewne różnice, choćby w motywacjach obu postaci (Gubernator chciał grupę Ricka wyrżnąć w pień, Negan woli utrzymywać ją przy życiu dla własnych potrzeb). Podobieństwa są jednak na tyle widoczne, że nie można nie odnieść wrażenia, iż seria zastyga. Być może wyczerpała się nośna – z początku – formuła? Być może scenarzysta zbyt szybko odsłonił narracyjne karty i seria pokazała wszystko, co mogła, w ośmiu pierwszych tomach?

Z drugiej strony: zombie stały się w tym wieku motywem niezwykle w popkulturze nośnym. Po obu stronach oceanu powstawały filmy (nie tylko horrory, ale też komedie, choćby Wysyp żywych trupów, Zombieland czy ostatnio Wiecznie żywy), seriale, książki (wśród nich jeden audiobook!), komiksy, gry (wszelakie: konsolowe i planszowe, single- i multiplayer). Sam cykl Kirkmana przetłumaczono na niemal wszystkie wyżej wymienione media z większym (serial, gra komputerowa) lub mniejszym (książki, gra planszowa) sukcesem.

Być może więc temat został wyeksploatowany już kilka lat temu? A może stało się to jeszcze za czasów pierwszych filmów George’a Romero, a Kirkman, Zack Snyder, małżeństwo Breitenstein i kilku innych twórców zdołało już tylko kreatywnie wycisnąć resztki z klasycznej konwencji?

W napisanym dekadę temu wstępie do pierwszego tomu serii Kirkman zapowiedział, że chce, by Żywe Trupy były niekończącym się filmem o zombie. W obliczu sukcesu Żywych Trupów jako całej franczyzy (zakończony tydzień temu trzeci sezon serialu telewizyjnego miał bardzo wysoką oglądalność, a wspomniany 100. zeszyt serii sprzedał się w Stanach w rekordowym nakładzie) seria z pewnością skończy się nieprędko. Pozostaje tylko nadzieja, że Kirkman jednak wie, co robi. I że chce na swojej historii nie tylko zarobić, ale też doprowadzić ją w rozsądnym czasie do rozsądnego finału.

 

Za egzemplarz recenzencki 17. tomu Żywych Trupów dziękujemy księgarni Komikslandia (www.komikslandia.pl, www.fb.com/Komikslandia).

Robert Kirkman, Charlie Adlard, Cliff Rathburn, Tony Moore

Żywe Trupy: tom 17 – Powód do strachu

przekład: Robert Lipski

Taurus Media, 2013

Liczba stron: 144

Bartek Przybyszewski

(ur. 1987) – wchłania sporo popkultury, przede wszystkim w postaci komiksów (głównie europejskich), filmów (głównie amerykańskich) i płyt (głównie niepolskich). W wolnych chwilach pisze i rysuje komiksy. Admin fanpage’a Liczne rany kłute. Parę lat temu zrobił licencjat z andragogiki i nie chce mu się robić magistra.