Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Kto się śmieje z prezydenta?

Artykuły /

Polacy to naród piosenkarzy, mniej lub bardziej uzdolnionych, ale piosenkarzy. Śpiewa każdy: u cioci na imieninach, u wujka na grillu i z kumplem na meczu. I każdy słucha, gdy śpiewają znani. A kiedy już śpiewa prezydent…

…mamy hit internetu. Z fragmentów przemówienia Bronisława Komorowskiego niejaki MC Grześ zmontował nową wersję discopolowego przeboju Ona tańczy dla mnie zespołu Weekend. Prezydent i disco polo – tyle polskości w jednym filmiku, to musiało się przyjąć. Link zaczął krążyć po portalach społecznościowych z ekspresową szybkością. Nie wszystko jest przecież wieczne na YouTubie. Ci, którzy pamiętali aferę z serwisem antykomor.pl (twórca został skazany na rok i trzy miesiące prac społecznych), podejrzewali, że muzyczne popisy głowy państwa znikną z sieci w kilka dni. Tak się jednak nie stało. Pojawiło się za to pytanie, czy możemy śmiać się z prezydenta?

Tutaj – jak zawsze – powinniśmy spojrzeć na Stany Zjednoczone, wzór w każdej dziedzinie życia (w dobie kryzysu ekonomicznego trochę mniej). Barack Obama jest nie tylko kwintesencją dystansu do siebie, ale i prawdziwą gwiazdą popkultury. Jeszcze przed wygraniem pierwszej kadencji w 2008 roku stał się inspiracją do napisania utworu Crush On Obama. Kto wie, ile głosów zapewniła mu chwytliwa melodia. Po takim starcie trudno było się odciąć od fanowskiej twórczości – Obama wyczuł, że jego osoba doskonale sprawdza się w medialnym świecie i godnie znosi rolę inspiracji. Do tego chętnie i przy różnych okazjach opowiada o swoich ulubionych filmach (Ojciec chrzestny i Ojciec chrzestny II). Wie, kim są Kardashianowie, kto wygrał ostatnią edycję amerykańskiego Tańca z gwiazdami i ogląda seriale. Jako dziecko zaczytywał się w Spider-Manie, co nie umknęło Marvelowi. Postać prezydenta pojawiła się w limitowanej edycji komiksu, ale jego prawdziwa kariera w dziale produktów wszelakich miała się dopiero rozpocząć. Największe nazwiska tabloidów w Stanach prędzej czy później znajdują swoje miejsce w South Parku. Nie inaczej stało się z obecnym prezydentem. Ale to przecież wciąż mało. Prezydenta się kocha, prezydenta się podziwia, prezydenta chce się mieć w domu. Rynek gadżetów z podobizną Obamy w odpowiedzi na potrzeby elektoratu urósł do niebotycznych rozmiarów. W trakcie czteroletnich rządów doczekaliśmy się lalek, ciastek i klapków. Ukoronowaniem marzeń była, istniejąca niestety tylko wirtualnie, folia bąbelkowa z podobizną przywódcy USA. Trudno wyobrazić sobie wspanialsze połączenie.

Czy polskie sklepy uginają się od różnych wersji plastikowego, welurowego lub piankowego Bronisława Komorowskiego? Nie, zdecydowanie nie. Nie mamy tendencji do traktowania naszych polityków jak ikon. Ikony bowiem mogą również spotykać się z krytyką (patrz papier toaletowy z Barackiem Obamą). A krytyki znieść nie umie ten, kto się w Polsce wychował. Na szczęście, aby nie odstawać tak bardzo od wielkiego świata, gdzie przywódcy śpiewają – bądź ewentualnie o przywódcach się śpiewa (Half In Love With Elizabeth) – mamy swój hit. Montaż MC Grzesia nie powala, przydałoby się więcej dokładności przy wycinaniu słów z wypowiedzi. Ale cóż, jaki kraj, taki teledysk. Szkoda tylko, że nasz prezydent nie mówi po angielsku. Wtedy może moglibyśmy do niego zadzwonić. Tak jak do Obamy.