Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Jesteś Bogiem vs. Jestem Bogiem

Recenzje /

[] Zachwycam się chwilami jak dobrymi produkcjami

Film na siatkówce zdobywa nagrodę Grammy

Za brak porównania z celuloidami

Momentami pomiędzy oddechami

Życie falami tsunami zalewa doznaniami i bodźcami […]*

Jesteś Bogiem, nowy film Leszka Dawida, wchodzi do kin w najbliższy piątek. Pokazy festiwalowe (podczas Gdynia Film Festival i wrocławskich Nowych Horyzontów) cieszyły się dużym zainteresowaniem publiczności, co oczywiście nie zawsze zwiastuje, że film będzie frekwencyjnym hitem. W tym wypadku wszystko jednak na to wskazuje (vide: znana i do dziś wzbudzająca emocje biografia Magika, historia jednego z najpopularniejszych polskich składów hiphopowych i dużo muzyki, na której wychowały się roczniki 80.).

Czyżby dzisiaj cała Polska słuchała hip-hopu? I to w polskim wydaniu, sprzed ponad dekady, którego twórcy delegalizowali instytucje, polityków i tych wszystkich zamożnych panów notabli, dzisiaj oklaskujących film Dawida? Ciekawe, co na to Rahim i Fokus, członkowie Paktofoniki, uczestniczący (można by rzec – jako eksperci/konsultanci) w pracach nad filmem, a także obecni podczas gdyńskiego festiwalu. Można by zaryzykować twierdzenie, że Jesteś Bogiem to, paradoksalnie, film hipsterski, bo tacy widzowie wyróżniali się na pokazach (a może po prostu gdyński, a zwłaszcza wrocławski festiwal jest hipsterią przesiąknięty i nie ma to związku z prezentowanym repertuarem). Kto i po co dotychczas oglądał film Dawida, w tej chwili nie ma większego znaczenia; z pewnością dopiero w piątek zacznie się internetowa wojna podjazdowa fanów uzurpujących sobie prawo do jedynego i właściwego interpretowania zarówno biografii, jak i twórczości Magika. Bez wątpienia niebawem apogeum sięgną spory już dzisiaj widoczne na łamach filmowych serwisów, dotyczące m.in. tego, kto ma monopol na słuchanie Magika, kto ma prawo wypowiadać się na temat filmu i kto wie tak naprawdę, co Magik miał na myśli, pisząc Jestem bogiem. W ten sposób, nie wiedzieć kiedy, Magik dołączył do grona tych idoli popkultury (jak Kurt Cobain czy Amy Winehouse), których fani nawzajem wyszarpują sobie z rąk. Idoli, do których się modlą i wizerunkami których obwieszają się, manifestując tym samym jedyny słuszny światopogląd.

[…] Życie, życie nasze składa się z krótkich momentów

Cudownych chwil czy przykrych incydentów

Niczego nie przegapię, wszystkie je łapię

Korzystam z talentu, przelewam go na papier

Więc łapię chwile ulotne jak ulotka […]*

Bez historii Magika nie byłoby filmu Leszka Dawida (na podstawie scenariusza Macieja Pisuka) – to nie ulega wątpliwości. Jednak widzowie, sądząc, że poprzez film poznają biografię Piotra Łuszcza i okoliczności, w których napisał swoje najlepsze teksty, mogą być rozczarowani. Film Dawida (wbrew oczekiwaniom widzów i wbrew temu, co pisała część mediów) to przede wszystkim historia Paktofoniki – tego, jak dwóch chłopaków, zachwyconych rosnącą popularnością Kalibra 44, chce robić to samo, tylko że inaczej, lepiej. Rok 1998, zwiastujący nadejście Młodych wilków ½, Demonów wojny wg Goi i Miodowych lat, był także przełomem dla rodzącej się w Polsce kultury hip-hopowej. Wojciech Alszer (ps. Fokus) i Sebastian Salbert (ps. Rahim) postanawiają zaprosić do współpracy Magika, wówczas już znanego i cenionego przez fanów undergroundowego polskiego hip-hopu (czyli przed epoką Dariusza „Daro” Rusina i jego zabawnych żartów emitowanych na kanale VIVA Polska). W końcu cztery lata działalności Kalibra 44 nadały kierunek polskim hip-hopowcom (posługuję się obiegowym znaczeniem tego terminu, a nie ścisłym podziałem na pięć filarów kultury hip-hopowej). Zanim nastały czasy, gdy polscy raperzy zaczęli zastanawiać się nad tym, „kiedy znajdziemy się na zakręcie, co z nami będzie”, Dab, Joka i Magik nagrali dwa albumy (Księga tajemnicza. Prolog i W 63 minuty dookoła świata), którym do dzisiaj niewiele polskich nagrań z kręgów hip-hopu może dorównać.

Dla fanów wczesnej twórczości Magika rozczarowaniem może być fakt, że o działalności Kalibra 44 z filmu dowiadujemy się niewiele, prawie nic. Wiadomo jedynie, że zakończyła się gwałtownie i bracia Marten poszli swoją drogą, Magik swoją. Jedno z dwóch, trzech ujęć prezentujących cały skład Kalibra 44 ukazuje Daba i Jokę jako kompletnych idiotów. Jest to moment, gdy cała trójka siedzi w pokoju Magika, przychodzi Rahim i zaczyna rapować, chcąc zaprezentować swoje możliwości. Dab i Joka wyśmiewają jego próby melodeklamacji. Jeżeli fani Kalibra 44 liczyli na więcej, niestety muszą o tym zapomnieć.

Dawid zrobił film o Paktofonice na szczęście bez patosu i romantycznej martyrologii, które tak często wykorzystuje rodzime kino do opowiadania o wycinkach najnowszej historii. Katowice końca lat 90. to nie tylko hip-hop, ale i opowieść o coraz bardziej rozbuchanym konsumpcjonizmie, supermarketach zawłaszczających nasze umysły. Dawid pokazuje też nasze przaśne rozrywki, polskie szkolnictwo, po dziesięciu reformach z rzędu tak samo anachroniczne jak kilka dekad wstecz. Polska zaściankowość, bylejakość, szarzyzna, blokowiska, marne pensje, obskurne klatki schodowe – to wszystko stanowi doskonałe tło i kolejny argument za ucieczką w świat hip-hopu, gdzie bohaterowie działają według własnego planu, własnego pomysłu i robią to, na co mają ochotę. Przynajmniej na początku, kiedy nikt jeszcze nie próbuje sprzedać ich twórczości i wytłoczyć zysków w postaci płyt kompaktowych. To jest film do oglądania i słuchania, nie do rozważań o sensie istnienia i istocie wszechrzeczy. Dawidowi udało się stworzyć obraz, który nie chce zarobić epatowaniem osobistą tragedią rodziny Magika ani rozdrapywać ran, zadawać bolesnych pytań, na które i tak nie ma odpowiedzi. Jeśli ktoś chce recepty rodem z prasy brukowej, tutaj jej nie dostanie – dobrze to czy źle? Każdy sam musi o tym zdecydować.

[…] Jestem Bogiem

Uświadom to sobie sobie

Ty też jesteś Bogiem

Tylko wyobraź to sobie sobie […]*

Jesteś Bogiem osiągnie sukces frekwencyjny nie tylko dlatego, że opowiada historię, którą zainteresowanych jest wiele osób, także spoza środowiska fanów Paktofoniki. Abstrahując od tematu, film Leszka Dawida ma świetną obsadę i każda słuszna decyzja castingowa sprawia, że wszystko jest tu na swoim miejscu. Marcin Kowalczyk, debiutujący na dużym ekranie rolą Magika (nagrodzony za nią w Gdyni) jest fenomenalny, zagrał takiego Piotra Łuszcza, jakiego chcą oglądać młodzi ludzie. Z jednej strony zupełnie przeciętnego chłopaka z katowickiego osiedla, który średnio sobie radzi w szkole, nie ma za bardzo pomysłu na to, czego pożytecznego mógłby się tam nauczyć, z drugiej zaś – ma „jedną pierdoloną schizofrenię, zaburzenia emocjonalne” i właśnie one pozwalają mu znaleźć niszę, gdzie może tworzyć. Magik jest bezpretensjonalny, równocześnie czuje się artystą i udowadnia to, wbrew rozsądkowi umieszczając na płycie utwór, który – z marketingowego punktu widzenia – komplikuje i opóźnia proces wydawniczy. Kowalczyk (podobnie jak reszta bohaterów) sam melodeklamuje, dzięki czemu film zyskuje na wiarygodności; gdyby bowiem podłożyć oryginalne partie wokalne, widzowie potraktowaliby to jak oszustwo. Zupełnie słusznie zresztą. Kowalczyk, Schuchardt i Ogrodnik, dźwigając na swoich barkach Jesteś bogiem, udowadniają, że młode pokolenie aktorskie może dużo w polskim kinie. Magika nie zagrał Szyc, Karolak nie wcisnął się w kostium Rahima i dzięki temu można bez strachu kupić bilet na seans. Nieco opatrzeni Dorociński i Bluszcz nie irytują tak bardzo (jak w innych produkcjach) swoim ciągłym wyskakiwaniem niczym diabeł z pudełka.

Z pewnością jest to film dla ludzi młodych, zwłaszcza w przedziale wiekowym 20–22 lata, czyli wieku głównych bohaterów. Wówczas można sprawdzić, jak pokolenie dekadę starsze zamierzało zrewolucjonizować oblicze współczesnego świata i czy osiągnęło swój cel. Wycieczka sentymentalna do Katowic A.D. 1998 (wraz z całym entourage’em tamtego okresu, czyli schyłkowymi meblościankami i niewygodnymi zestawami wypoczynkowymi w dużym pokoju, który z salonem nie miał wiele wspólnego) może być nie tylko okazją do posłuchania muzyki wciąż żywej wśród fanów, ale także do zrewidowania spojrzenia na młodość „górną i chmurną”, która chyba jednak wciąż więcej znaczy niż „wiek męski, wiek klęski”. Przynajmniej póki tego drugiego nie osiągniemy. Zatem w piątek do kin biegiem marsz!

 

*Cytaty pochodzą z utworu Jestem Bogiem i Chwile ulotne Paktofoniki

Małgorzata Major

(ur. 1984) – kulturoznawczyni, autorka tekstów poświęconych kulturze popularnej („EKRANy”, „Bliza”, „Fabularie”, „Tygodnik Przegląd”, „Kultura Popularna”), współredaktorka tomów „Władcy torrentów. Wokół angażującego modelu telewizji”, „Pomiędzy retro a retromanią”, „Wydzieliny”.