Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Iran strzela… „focha”

Recenzje /

Ministerstwo Przewodnictwa brzmi trochę jak Ministerstwo Głupich Kroków Monty Pythona, a trochę jak Ministerstwo Prawdy George’a Orwella. Ma jednak nad nimi jedną przewagę – istnieje naprawdę. Gdzie? W Iranie.

Hooman Majd w książce pod zabawnym, a zarazem złowrogo brzmiącym tytułem Ministerstwo Przewodnictwa uprasza o niezostawanie w kraju (który jeszcze lepiej brzmi w oryginale: The Ministry of Guidance Invites You to Not Stay) opisuje roczny pobyt w Iranie – kraju swojego urodzenia. Zapowiada, że zamierza przede wszystkim pokazać normalne oblicze kraju: Pisałbym, co to znaczy być Irańczykiem w Iranie. Zastrzega, że nie jedzie tam szukać egzotyki: Nie byłaby to książka utrzymana w tonie „ojej, jakie to fascynujące”. Mieszka w wynajętym mieszkaniu w Teheranie z żoną Amerykanką i sześciomiesięcznym synem, chodzi na zakupy i na imprezy. Rozmawia z taksówkarzami i obserwuje kobiety. Podczas wizyty pisarza w Krakowie pytam go, czy nie zdecydowałby się przedłużyć pobytu. Mówi: „wystarczy”. Wyjechać raz jeszcze? W najbliższym czasie też raczej nie.

Jedzie prywatnie, nie jako amerykański dziennikarz, więc przez ten rok nie pracuje zawodowo. Kupuje kozi ser, bawi się z synem i w międzyczasie zbiera notatki do książki, w której wytłumaczy nam, dlaczego irańska broda ma znaczenie polityczne. Wytłumaczy w sposób tak przystępny, że wszystko to zda się również polskiemu czytelnikowi zupełnie bliskie. I u nas zgolenie wąsa bywa gestem politycznym, stosunki między władzą a hierarchią kościelną miewają cechy podwójnego wiązania, a zasady są po to, żeby je łamać.

Opisywany przez niego Iran jest pełen paradoksów. To kraj, którego mieszkańcy uważają, że życie bywa zawstydzające, a jednocześnie mają poczucie wyższości nad innymi i niezachwianą dumę narodową. Kraj, w którym korzystanie z internetu jest nielegalne, ale Najwyższy Przywódca ma aktywne konto na Twitterze i Instagramie. To także kraj, w którym kobiety nazywają swoich synów złotymi penisami, a prezydent może strzelić focha, zniknąć z życia politycznego lub obrazić się na swoich doradców. Majd nie tylko barwnie opowiada, lecz także interpretuje rzeczywistość, szuka metafor i punktów odniesienia:

W dąsaniu się chodzi zwykle o to, by ten, który obraził, przyznał się do błędów i pomyłek, a następnie się poprawił. Obrażony zakłada jednocześnie, że obrażający potrzebuje go bardziej, niż sam jest potrzebny. W ten sposób Iran traktuje Stany od czasu kryzysu zakładników z 1979 roku, a może wręcz od powrotu Chomejniego do Teheranu dziewięć miesięcy wcześniej.

Majd odsłania nową perspektywę, z której można spojrzeć na stosunki między Iranem i Stanami Zjednoczonymi. Te przypominają love-hate relationship. Urażona duma Iranu, jak u zdradzonego kochanka, nie pozwala na łagodne przejście w fazę przyjaźni. Co zresztą taka relacja miałaby oznaczać z perspektywy USA? Czy Stany mają przyjaciół? W przyjaźni nie chodzi przecież o to, żebyśmy wszyscy nosili dżinsy i mieli dostęp do tej samej kultury masowej. Z książki Majda wynika, że Irańczycy postrzegają samych siebie zupełnie inaczej, niż są postrzegani przez świat zachodni – kobiety niekoniecznie czują się uciśnione, a religijni przywódcy niekoniecznie są konserwatywni. W czym innym szukają swoich mocnych stron, gdzie indziej upatrują problemy. Reżim traktują trochę jak kapryśne dziecko, które trzeba czymś zająć, żeby odwrócić jego uwagę. Nie jest to też specjalnie trudne. Z drugiej strony – kiedy to dziecko bawi się programem nuklearnym, można mieć pewne obawy.

Osobny rozdział w tej opowieści to legendarne więzienie Ewin przetrzymujące więźniów politycznych. Klimat bywa Orwellowski już od pierwszych stron – jeszcze przed wyjazdem Majd otrzymuje telefon z irańskiego konsulatu – urzędniczka ma wątpliwości co do tego, czy aby na pewno jest on ojcem własnego dziecka – jak wynika z jej obliczeń, dziecko nie zostało poczęte w małżeństwie. W związku z tym uspokaja Majda, że może on bez problemu adoptować własnego syna.

W Ministerstwie Przewodnictwa…, nieco inaczej niż w poprzednich książkach, diagnoza polityczna i społeczna łączy się z osobistymi wynurzeniami. Wiele dowiadujemy się nie tyle o samym Iranie, ile o bohaterze tej opowieści. Jest to analiza prowadzona z konkretnego, uprzywilejowanego miejsca na ziemi, takiego, w którym odmowa uznania ojcostwa z powodu nieformalności związku łatwo daje się zmienić w anegdotę.

Książka zasługuje na spojrzenie z ukosa, jej autor jest zbyt dobrze ubrany i zna zbyt wpływowych ludzi, byśmy serio mogli traktować np. jego mieszkaniowe perypetie. Ministerstwo Przewodnictwa… pozostaje jednak cennym źródłem wiedzy o Iranie, a gest mediacyjny wykonywany na granicy światów zasługuje na najwyższe uznanie, zwłaszcza w dobie radykalizacji stanowisk w debacie publicznej.

Majdowi nie udaje się jednak uniknąć uproszczeń i generalizacji. O ile uproszczenia wydają się konieczne, o tyle generalizacje bywają mało wiarygodne. Nie do końca przekonuje postulowane poczucie solidarności z ludem Iranu (zarówno ze zwesternizowanymi Irańczykami, jak i z religijnymi brodatymi mężczyznami), a poszukiwanie istoty irańskiej duszy musi się wydać projektem w pełni nostalgicznym. Majd w swojej opowieści o Iranie mimowolnie wyznacza granice normalności. Z jednej strony waloryzuje tajemniczość i pewną obojętność Iranu na wpływy zachodnie, z drugiej cieszy się, kiedy bogaty biały Amerykanin dopytuje w sklepie o perski garnek do gotowania ryżu. To dla niego sygnał, że perska kuchnia wdziera się przebojem do krajów Zachodu. Analogie do kultury zachodniej mają utwierdzać w przekonaniu, że Iran nie jest dzikim Orientem. O byciu zwykłym Irańczykiem Majd pisze z perspektywy kogoś, kto spędza czas głównie na imprezach i spotkaniach z przyjaciółmi, zabiega o komfort i zawsze ma pełny barek. Alkohol kupuje na zapas, od ulicznych sprzedawców, a gdy w sklepie pojawia się tonik – wykupuje całą partię. Zauważając jednocześnie, że sprzedawca nie ma nawet pojęcia, z czym się podaje tonik. Pokazuje nie tyle, że życie w Iranie nie różni się znacznie od życia w Ameryce, ile, że tym, co dzieli nas bardziej niż różnice kulturowe, są podziały klasowe.

 

Ironizując: jeśli jesteś członkiem amerykańskiej elity i krewnym irańskich dyplomatów, możesz spokojnie przyjeżdżać do Iranu – znajdziesz tam normalne, zwykłe życie – kawior, szampan, kubańskie cygara i szybkie samochody. Przyjeżdżaj, baw się, my i tak wiemy, że jesteś agentem CIA.

 

Hooman Majd

Ministerstwo Przewodnictwa uprasza o niezostawanie w kraju

tłum. Dariusz Żukowski

Karakter, 2015

Liczba stron: 280