Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Herezje głosić zuchwałe rzemiosło (O. Tokarczuk „Księgi Jakubowe”)

Recenzje /

Po Prowadź swój pług przez kości umarłych – książce w gruncie rzeczy o tym, że mamy posthumanizm i nie wolno krzywdzić zwierząt trochę bałem się o Olgę Tokarczuk. Nie dlatego, że uważam te idee za nieprawdziwe – wprost przeciwnie: sądzę, że uświadomienie sobie, że nie jesteśmy na tym świecie jedynymi ważnymi istotami, stanowi jedno z najważniejszych osiągnięć ludzkości, a sam cenię egzystencję swoich kotów daleko wyżej niż własną. Bałem się dlatego, że uważam Olgę Tokarczuk za dobrą pisarkę i nie chciałbym, żeby jej kolejne dzieła stawały się manifestami tak określonych wartości, bo cierpią na tym wszyscy: zarówno czytelnicy, jak i ona sama. Zatem na wstępie: Księgi Jakubowe to książka udana, niepodporządkowana żadnej zabarwionej politycznie tezie.

Przekaz dotychczasowych wypowiedzi pisarki dotyczących jej najnowszej powieści jest prosty: to książka z wielu powodów dla niej samej szczególna – czy to za sprawą faktu, że spędziła nad jej pisaniem kilka lat życia, czy to ze względu na niebywałą, trwającą od lat fascynację tematem, oraz (podkreślane wielokrotnie przez pisarkę) jego drobiazgowe zgłębienie. O feminizmie i zwierzętach Tokarczuk mówi tyle, ile w kontekście Ksiąg Jakubowych w zupełności wystarczy.

Tokarczuk po, chyba nie najlepszej, próbie romansu z kryminałem, który w jej wydaniu okazał się niestety niczym więcej jak, trącącą pozytywizmem, książką z tezą, wraca z powieścią nawiązującą do wcześniejszych, z pewnością bardziej reprezentatywnych, dokonań. Po raz kolejny autorka sięga po to, w czym, w moim przekonaniu, wypada najlepiej, a co stanowi największą siłę jej pisarstwa: rozczłonkowaną, poszarpaną narrację, która tym razem nie splata się ostatecznie w ciągu linearnym, jak miało to miejsce w Prawieku i innych czasach. Nie tworzy też tak luźnej, trudnej do uchwycenia jako całość konstrukcji, jak w Biegunach. W zamian buduje gęstą i zawiłą sieć powiązań między różnymi wątkami, w której nietrudno się zgubić.

W Księgach Jakubowych wielogłosowość ta wynika z synkretyzmu gatunkowego – składają się na nią elementy diariusza, fragmenty epistolarne (tu w rolach głównych Elżbieta Drużbacka, którą przed lekturą Ksiąg Jakubowych pamiętałem jedynie za sprawą jej epizodycznego występu w epickiej antologii Świat poprawiać – zuchwałe rzemiosło, oraz ksiądz Benedykt Chmielowski – twórca Nowych Aten, będących czymś na kształt ówczesnej encyklopedii, choć naturalnie nie tylko) oraz szereg innych narracji. Z nich najbardziej interesująca (z wielu powodów) wydaje mi się ta prowadzona przez Jentę – przeszło osiemdziesięcioletnią staruszkę, która, połknąwszy amulet, rozpoczyna dziwny balans na granicy życia i śmierci, będący czymś w rodzaju hibernacji bądź prenatalnego transu dającego jej dostęp do wiedzy absolutnej.

Księgi Jakubowe to jednak przede wszystkim opowieść dotycząca pewnego, bardzo konkretnego, wycinka historii – działalności Jakuba Franka (postać historyczna). Wielu innych bohaterów, a także wiele wydarzeń zostało opisanych na wzór tych, które rzeczywiście miały miejsce. Olga Tokarczuk powiedziała ostatnio w wywiadzie udzielonym „Dwutygodnikowi”, że powieść historyczna pisana jest zawsze z perspektywy czasów, w których funkcjonuje pisarz. I rzeczywiście ta konstatacja znajduje przełożenie na strategie narracyjne Ksiąg Jakubowych – nie ma tu miejsca na naiwne przekonanie, że jedyną możliwą reprezentacją przeszłości jest reprezentacja mimetyczna (która, jak wiadomo od Haydena White’a, za pomocą różnych narracyjnych sztuczek jedynie pozoruje mimetyczną). Pisarka z pełną świadomością nadaje pewnym historycznym faktom własne piętno, swobodnie łącząc rzeczywiste z fikcjonalnym. Jak twierdzi Barbara Białowąs – trzeba być za postmodernizmem, bo dziś inaczej już się nie da. Zresztą wyobraźmy sobie, że ktoś próbuje zaserwować nam dziś powieść historyczną w sienkiewiczowskiej konwencji. Prawdopodobnie umarlibyśmy bądź to z nudów, bądź to z beki, ewentualnie broniąc się narzędziami kampu (do kampowego czytania Sienkiewicza skądinąd serdecznie zachęcam).

Na bohaterów Ksiąg Jakubowych współczesny czytelnik zerka ze zdziwieniem oraz pewnym politowaniem. Widać bowiem jak na dłoni ich naiwne rozumienie świata, wynikające naturalnie z ograniczeń ówczesnego stanu wiedzy (co zostało zresztą, w moim przekonaniu, znakomicie przedstawione przez Tokarczuk). Stąd wiele jest w tej powieści zdań trącących współczesnemu odbiorcy skrajną pretensjonalnością, a czynione przez bohaterów interpretacje zachodzących zjawisk mogą się wydawać taką filozofią i antropologią dla ubogich, o serwowanie której Olga Tokarczuk bywa czasem posądzana. Sądzę jednak, że kostium historyczny w tym przypadku działa na korzyść autorki, a pewien (trudny do jednoznacznego określenia, zalatujący dla niektórych New Age’em) rodzaj wrażliwości, konsekwentnie znajdujący swoje miejsce w kolejnych książkach autorki, w ramach przyjętej w Księgach Jakubowych konwencji, zdaje się funkcjonować bez zarzutu.

I choć muszę przyznać, że parokrotnie patrzyłem na niektórych bohaterów tej powieści trochę z góry, trochę jak na jaskiniowców, to jednak, jako przedstawiciel epoki z jednej strony w sporej mierze świeckiej, z drugiej takiej, w której obcowanie z sacrum zostało silnie skonceptualizowane, zinstytucjonalizowane i, najczęściej, osadzone w doktrynie, zazdrościłem im w pewien sposób ich żywiołowego, nieco pierwotnego, doświadczania sfery religijnej. Cofnięcie się do czasów, kiedy doświadczenie sacrum nie było doświadczeniem tak mocno zintelektualizowanym jak dziś, a strzygi, topielice i inne demony wydawały się równie przerażające jak ogień piekielny, staje się zdecydowanie najbardziej intensywnym wrażeniem pozostającym po tej lekturze, dobitnie uzmysławiającym źródła fenomenu, jakim niewątpliwie jest postać Jakuba Franka oraz wywołany przez niego ruch.

Mimo pewnych językowych niezgrabności Oldze Tokarczuk udało się utrzymać w ryzach tak olbrzymią opowieść. Księgi Jakubowe to nie tylko świetnie skrojona powieść historyczna, ale z całą pewnością jedna z jej najlepszych książek, pokazująca, że autorka, wbrew krążącym w środowisku opiniom, ciągle się rozwija, poszukując nowych przestrzeni dla swojej prozy. Niewątpliwie książka ta imponuje epickim rozmachem (w finalnej wersji jest to blisko tysiąc stron, choć wiadomo, że pewna część została ostatecznie usunięta), wielością bohaterów, historii, spojrzeń i narracji, a także sposobem przepracowania materiału faktograficznego, przez co staje się pełnokrwistą postmodernistyczną powieścią historyczną z (nie)prawdziwego zdarzenia.

 

Olga Tokarczuk

Księgi Jakubowe

Wydawnictwo Literackie, 2014

Liczba stron: 912

Tomasz Szypułka

(ur. 1990) – studiował z różnym skutkiem filologię polską, psychologię i filologię szwedzką, a obecnie krytykę literacką na UJ. Swą zawodową przeszłość wiązał ze Sztuką.pl (znaną szerzej jako Gazeta Antykwaryczna), portalem kursnakurs.pl, fundacją Magazyn Kultury i festiwalem OFF Plus Camera, a także innymi, mniej chlubnymi instytucjami. W wolnych chwilach Betel, Bomba, Rozrywki, ale w miarę to nauka mnie najbardziej kręci.