Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Don Norman, „Dizajn na co dzień” (fragment)

Nowości wydawnicze /

Wykorzystanie dźwięku jako znacznika

Czasem nie wszystko, co musi być postrzegalne, da się uwidocznić. Właśnie tu na scenę wchodzi dźwięk – może on dostarczyć informacji, do których w żaden inny sposób nie ma dostępu. Dźwięk może nas zawiadamiać, że urządzenia działają prawidłowo albo że wymagają konserwacji czy naprawy. Czasem nawet ocala nas przed wypadkiem. Pomyśl o informacjach dostarczanych przez:

kliknięcie, kiedy rygiel się zasuwa;

metaliczny dźwięk, kiedy drzwi dobrze się nie zamkną;

ryk, kiedy tłumik samochodowy ma dziurę;

grzechot, kiedy rzeczy nie są odpowiednio zabezpieczone;

gwizd czajnika, kiedy woda się zagotuje;

trzask, kiedy grzanka wyskakuje z opiekacza;

dźwięk wyższy niż zwykle, kiedy odkurzacz się zatka;

niemożliwy do opisania dźwięk, kiedy skomplikowane urządzenie napotyka problemy.

Wiele maszyn po prostu pika i czka. To nie są naturalistyczne dźwięki, nie przekazują żadnej ukrytej informacji. Jeśli właściwie je wykorzystać, piknięcie może upewnić użytkownika, że faktycznie wcisnął dany przycisk, ale dźwięk jest nie tylko nośnikiem informacji, bywa też źródłem irytacji. Dźwięki powinno generować się w ten sposób, by przekazywały wiedzę o swoim pochodzeniu. Powinny dawać jakieś informacje o działaniach, które się odbywają – czynnościach istotnych dla użytkownika, ale bez dźwięków zupełnie ukrytych. Za przykład mogą posłużyć szumy, kliknięcia i brzęczenie, które słyszysz w słuchawce – gdyby nie one, nie miałbyś pewności, że połączenie w ogóle się nawiązuje.

Prawdziwe, naturalne odgłosy są równie niezbędne jak sygnały wzrokowe. Dźwięk przekazuje nam bowiem to, czego nie możemy zobaczyć, i to kiedy nasze oczy zajęte są czymś innym. Naturalne dźwięki odzwierciedlają złożoną interakcję przedmiotów: to, jak jedna część ociera się o drugą; to, z jakiego materiału te części są zrobione – czy są puste czy pełne, metalowe czy drewniane, miękkie czy twarde, ostre czy gładkie. Dźwięki powstają w wyniku wzajemnego oddziaływania materiałów, a dany dźwięk informuje nas, czy materiały te się zderzają, zsuwają, łamią, drą, kruszą czy odbijają od siebie. Doświadczony mechanik potrafi zdiagnozować stan maszyny wyłącznie ze słuchu. Jeśli dźwięki generowane są sztucznie – w sposób inteligentny, z wykorzystaniem bogatego spektrum dźwiękowego i dbałością o to, żeby zapewnić dyskretne sygnały, które informują, ale nie irytują – mogą być tak samo przydatne jak dźwięki w rzeczywistym świecie.

Z dźwiękiem nie ma tak łatwo. Równie dobrze może denerwować i rozpraszać, jak pomagać. Odgłosy, które za pierwszym razem są miłe i ładne, łatwo mogą stać się irytujące i zamiast pomagać – przeszkadzać. Jedną z ich zalet jest to, że da się je rejestrować, nawet kiedy uwaga skierowana jest na coś innego. Zaleta ta jest jednak również wadą, bo dźwięki często rozpraszają. Trudno zatrzymać je dla siebie, chyba że są bardzo ciche i używa się słuchawek. Wszystko to sprawia, że możemy przeszkadzać osobom obok nas, a one są w stanie monitorować, co robimy. Wykorzystanie dźwięku do przekazywania informacji to potężna i istotna strategia, która nadal jest jednak w powijakach.

Jak obecność dźwięku może być przydatna w dostarczaniu informacji zwrotnej o tym, co się dzieje, tak jego brak stwarza czasem te same trudności, z którymi zetknęliśmy się w przypadku braku informacji zwrotnej. Brak dźwięku może oznaczać brak wiedzy, a jeśli użytkownik spodziewa się dźwiękowej informacji zwrotnej, cisza może stwarzać problemy.

Kiedy cisza zabija

Był przyjemny czerwcowy dzień w Monachium. Ktoś zabrał mnie z hotelu i zawiózł na wieś – po obu stronach wąskiej dwupasmowej drogi rozciągały się pola. Od czasu do czasu mijaliśmy jakichś spacerowiczów lub cyklistów. Zaparkowaliśmy na pasie awaryjnym i dołączyliśmy do grupy ludzi, którzy rozglądali się w obu kierunkach jezdni. „Dobrze, proszę się przygotować – poinstruowano mnie. – Proszę zamknąć oczy i słuchać”. Zrobiłem, co mi kazano, i po minucie usłyszałem wysoki pisk, któremu towarzyszył cichy pomruk – nadjeżdżał samochód. Kiedy się zbliżył, usłyszałem dźwięk opon. Gdy  przejechał, zapytano mnie, co myślę o dźwięku. Powtórzyliśmy to ćwiczenie kilkakrotnie, a odgłos za każdym razem był inny. O co chodziło? Ocenialiśmy projekty dźwięków dla nowych samochodów elektrycznych BMW.

Auta elektryczne są niesamowicie ciche. Jedyny odgłos, który wydają, pochodzi z opon, szumu powietrza i, sporadycznie, wysokiego pisku elektroniki. Wielbiciele samochodów bardzo cenią sobie tę ciszę. Piesi mają do niej stosunek ambiwalentny, a niewidomi bardzo się nią martwią. W końcu, przechodząc przez ulicę, polegają oni wyłącznie na wydawanych przez pojazdy dźwiękach. Dzięki nim wiedzą, czy mogą bezpiecznie wejść na pasy. A to, co dotyczy niewidomych, może dotyczyć też każdego, kto wchodzi na jezdnię rozkojarzony. Jeśli samochody nie wydają żadnych dźwięków, mogą zabijać. W Stanach Zjednoczonych państwowa inspekcja bezpieczeństwa drogowego ustaliła, że piesi znacznie częściej są potrącani przez samochody hybrydowe i elektryczne niż auta z silnikiem spalinowym. Największe niebezpieczeństwo pojawia się wtedy, kiedy auto hybrydowe lub elektryczne porusza się powoli, bo odbywa się to niemal bezgłośnie. Dźwięk jest ważnym znacznikiem obecności pojazdu.

Dodawanie dźwięku, aby ostrzec pieszych, nie jest niczym nowym. Już od lat ciężarówki dostawcze i pojazdy budowlane muszą pikać przy cofaniu. Prawo wymaga, żeby każdy samochód miał klakson, prawdopodobnie po to, żeby kierowca mógł w razie potrzeby ostrzec pieszych lub innych kierowców, choć często używa się go do wyładowania wściekłości i frustracji. Mimo to dodanie ciągłego dźwięku do zwykłego pojazdu, który w przeciwnym razie byłby zupełnie bezgłośny, stanowi wyzwanie.

Jaki dźwięk byłby pożądany? Jedna grupa niewidomych zaproponowała włożenie kamieni do kołpaków. Uznałem to za wspaniały pomysł. Kamienie dostarczałyby naturalnych wskazówek, bogatych w znaczenie, a równocześnie łatwych do zinterpretowania. Samochód byłby cichy, dopóki koła nie zaczęłyby się obracać. Później kamienie wydawałyby naturalny, ciągły szurający dźwięk przy niskich prędkościach, który przy wyższych zamieniłby się w stukot. Wraz z rozwijaniem prędkości częstotliwość uderzeń zwiększałaby się, aż auto jechałoby na tyle szybko, że kamyki przywarłyby do obwodu kołpaków i przestały wydawać dźwięk. Co nie stanowi problemu – przy bardzo szybkiej jeździe nie byłby potrzebny, bo słyszalny staje się odgłos opon. Problemem byłby natomiast brak dźwięku nieruchomego pojazdu.

W działach marketingu firm samochodowych uznano, że dodanie sztucznych dźwięków będzie fantastyczną szansą na promocję. Stwierdzono, że każda marka czy model powinny mieć swój własny, niepowtarzalny dźwięk oddający osobowość samochodu, którą producent chce przekazać. Do swojego elektrycznego prototypu Porsche dodało głośniki, z których wydobywał się ten sam „gardłowy ryk” co z samochodów na benzynę. W Nissanie zastanawiano się, czy samochody hybrydowe nie powinny ćwierkać jak ptaki. Według niektórych producentów wszystkie samochody powinny brzmieć tak samo – rodzaje i wysokości dźwięków należałoby ustandaryzować, tak żeby każdy mógł łatwo nauczyć się je interpretować. Niektórzy niewidomi twierdzili, że nowe pojazdy powinny brzmieć jak samochody – czyli jak silniki spalinowe, co jest zgodne ze starą tradycją głoszącą, że nowe technologie zawsze muszą imitować stare.

Technicznym terminem na włączanie do nowych technologii starych, znajomych rozwiązań, nawet jeśli nie są już funkcjonalne, jest „skeumorfizm”. Tradycjonaliści często cenią sobie projekty skeumorficzne, a historia techniki pokazuje, że wynalazki i nowe materiały często niewolniczo naśladują stare tylko dlatego, że ludzie wiedzą, jak się z nimi obchodzić. Wczesne automobile wyglądały jak powozy bez koni (stąd nazywano je powozami bezkonnymi); początkowo plastik imitował drewno; foldery komputerowe często przypominają papierowe teczki, mają nawet przegródki. Jednym ze sposobów oswajania strachu przed nowym jest upodobnienie go do starego. Projektanci puryści krytykują tę strategię, ale ma ona swoje zalety, gdyż ułatwia przejście od starego do nowego. Daje poczucie bezpieczeństwa i sprawia, że uczenie się staje się prostsze. Istniejące modele koncepcyjne trzeba tylko zmodyfikować, a nie zupełnie je zastąpić. W końcu pojawiają się nowe formy, które nie mają związku ze starymi, ale projekty skeumorficzne najprawdopodobniej ułatwiły fazę przejściową.

Kiedy przyszło zadecydować, jaki dźwięk powinny wydawać nowe ciche pojazdy, zwyciężyła opcja rozróżniania, ale wszyscy zgodnie przyznali, że jakieś standardy są niezbędne. Powinno dać się określić, że dźwięk wydobywa się z pojazdu, i na podstawie brzmienia wyznaczyć lokalizację, kierunek i prędkość samochodu. Kiedy ten rozwinie wystarczającą prędkość, dźwięk nie będzie potrzebny, bo odgłos opon w zupełności wystarczy. Wymagana będzie pewna standaryzacja, ale z dużą dozą swobody. Międzynarodowe organy normalizacyjne wszczęły swoje procedury. Różne państwa, niezadowolone z typowo żółwiego tempa porozumień w kwestii norm oraz pod naciskiem swoich obywateli, zaczęły ustalać projekty przepisów. Firmy rzuciły się opracowywać odpowiednie dźwięki – zatrudniły ekspertów od psychoakustyki, psychologów i dźwiękowców z Hollywood.

Amerykańska inspekcja bezpieczeństwa drogowego wydała zbiór zaleceń oraz szczegółową listę wymogów dotyczących poziomu dźwięków, widm akustycznych i innych kryteriów. Cały dokument liczy 248 stron. Można w nim przeczytać:

Dzięki tym standardom osoby niewidome i słabowidzące oraz inni piesi będą mogli zauważyć i rozpoznać znajdujące się w pobliżu samochody hybrydowe i elektryczne, gdyż obowiązkowo będą one musiały wydawać dźwięki słyszalne w odpowiednim zakresie oraz zawierające sygnały akustyczne rozpoznawalne dla pieszych jako sygnały samochodowe. Proponowane standardy ustanawiają minimalne wymogi dźwiękowe dla pojazdów hybrydowych i elektrycznych, kiedy poruszają się z prędkością niższą niż 30 km/h, kiedy system jest uruchomiony, ale pojazd się nie porusza, oraz kiedy pojazd działa na biegu wstecznym. Agencja wybrała prędkość 30 km/h jako graniczną, ponieważ pomiary wykazały, że kiedy pojazdy hybrydowe i elektryczne poruszają się z tą prędkością, wydawane przez nie dźwięki są zbliżone do dźwięków podobnych pojazdów z silnikami spalinowymi.

Kiedy piszę te słowa, projektanci dźwięków nadal przeprowadzają eksperymenty. Firmy samochodowe, prawodawcy i organy standaryzujące ciągle jeszcze pracują. Standardów można spodziewać się najwcześniej w 2014 roku, a potem czeka nas jeszcze długi okres wdrażania ich do milionów pojazdów na całym świecie.

Jakie zasady należy stosować przy projektowaniu dźwięków dla samochodów elektrycznych (w tym dla hybryd)? Dźwięki muszą spełniać kilka kryteriów:

Ostrzeganie. Dźwięk poinformuje o obecności samochodu elektrycznego.

Orientacja. Dźwięk umożliwi lokalizację pojazdu, oszacowanie jego prędkości oraz ustalenie, czy zbliża się do słuchacza, czy się od niego oddala.

Nieirytujący charakter. Ponieważ dźwięki te będziemy słyszeć często nawet przy małym ruchu, a nieustannie przy dużym, nie mogą działać nam na nerwy. Warto zauważyć, że to odróżnia je od syren, klaksonów i dźwięków cofania, które z założenia mają być nachalnymi sygnałami ostrzegawczymi. Tego typu hałasy celowo są nieprzyjemne, ale ponieważ pojawiają się rzadko i są stosunkowo krótkie, tolerujemy je. Wyzwaniem dla projektantów dźwięków do samochodów hybrydowych jest to, że muszą one ostrzegać i orientować, ale nie mogą irytować.

Standaryzacja versus indywidualizacja. Standaryzacja jest konieczna, aby dało się łatwo interpretować dźwięki wszystkich pojazdów elektrycznych. Jeśli będą się za bardzo różnić, nowe dźwięki mogą dezorientować słuchacza. Indywidualizacja spełnia dwie funkcje: bezpieczeństwa i marketingową. Z punktu widzenia bezpieczeństwa – jeśli na drodze jest za dużo pojazdów, indywidualizacja wspomaga śledzenie poszczególnych samochodów. Jest to cenne zwłaszcza na zatłoczonych skrzyżowaniach. Z punktu widzenia marketingu – indywidualizacja sprawia, że każda marka ma swoją wyjątkową cechę, a jakość dźwięku może odzwierciedlać wizerunek marki.

Stań na rogu ulicy i uważnie wsłuchaj się w odgłosy otaczających cię pojazdów. Słuchaj cichych rowerów i sztucznych dźwięków samochodów elektrycznych. Czy samochody spełniają wymienione kryteria? Przez lata staraliśmy się zaprojektować cichsze środki transportu. Kto by pomyślał, że pewnego dnia będziemy poświęcać lata pracy i dziesiątki milionów dolarów na dodawanie im dźwięku?

 

Don Norman, Dizajn na co dzień, tłum. Dorota Malina, Karakter 2018.