Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Dlaczego Pierre-François chciał zabić brata? („Rycerze Świętego Wita”)

Recenzje /

Nie wierzę już w nic – mówi Pierre-François Beauchard. Ta efektowna, jak na jedenastolatka, deklaracja pada w wydanym właśnie w Polsce przez wydawnictwo Kultura Gniewu, kultowym albumie Rycerze świętego Wita.

Rycerze świętego Wita to polski tytuł obszernej, autobiograficznej powieści graficznej Davida B. – jednego z najistotniejszych europejskich twórców komiksowych. Prawie 400-stronicowy tom opowiada o życiu autora z chorym na epilepsję bratem, Jean-Christophe’em. Fabuła ma swój początek w roku 1994, jednak retrospekcje przenoszą nas o wiele lat wstecz – nierzadko o pokolenia.

Samego Davida (wtedy jeszcze przedstawiającego się jako Pierre-François Beauchard) poznajemy w roku 1964. Ma wtedy pięć lat i mieszka w Orleanie wraz z rodzicami i rodzeństwem: dwa lata starszym Jean-Christophe’em i czteroletnią Florence. Rodzice, para intelektualistów nieufnych wobec klasycznej medycyny, starają się rozpaczliwie szukać ratunku w metodach niekonwencjonalnych. Pokładając nadzieję w makrobiotyce, spirytyzmie, buddyzmie, chrześcijaństwie, a nawet w magii voodoo, wysyłają syna do kolejnych znachorów, terapeutów i szarlatanów. Im więcej metod leczenia zostaje przetestowanych na Jean-Christophie, tym mniej wierzą w jego wyleczenie. Zarówno chory, jak i jego rodzina wydają się skazani na życie z chorobą.

Autor nie lituje się w swojej powieści ani nad sobą, ani nad chorym bratem. Epilepsja nie jest bowiem w Rycerzach… indywidualnym koszmarem chorującego na nią Jean-Christophe’a. Choroba jest bestią (dosłownie – David B. ukazuje ją między innymi pod postacią smoka), która niszczy przede wszystkim rodzinę, skazuje jej członków na nieustający horror. Chory z kolei zdaje się coraz bardziej akceptować swój stan, „postanawia być chory”. Całkowicie poddaje się padaczce, nierzadko czerpiąc z niej korzyści. Pod pretekstem choroby postanawia nie pracować i nie uczyć się. Może bez końca leżeć w łóżku i słuchać muzyki, beztrosko zaprzestając brania leków.

Tym samym największymi ofiarami choroby i najbardziej tragicznymi bohaterami powieści Davida B. stają się rodzice epileptyka. W momencie, w którym rodzeństwo chorego wyprowadza się z domu, to oni są skazani na dożywotnie znoszenie humorów, fanaberii i niekontrolowanych ataków agresji Jean-Christophe’a.

Rycerze świętego Wita to komiks ekshibicjonistyczny. W związku z tym David B. nie pomija najbardziej wstydliwych epizodów z życia z chorym bratem. Egoizm Jean-Christophe’a zdarzało się autorowi odreagowywać okrutnymi prowokacjami i wyzwiskami. W pewnym momencie bezsilność wobec choroby i usposobienia brata sprawiają, że jedynym sposobem na wyjście z matni wydaje się zabójstwo chorego. Nie jest to jedyna brutalna konstatacja, do jakiej dochodzi autor, unaoczniając nam zarazem, jak krańcowo wykańczające potrafi być życie z chorym w rodzinie.

Brak nadziei na wyleczenie i coraz intensywniejsze ataki Jean-Christophe’a mają wpływ nie tylko na życie codzienne rodziny Beauchardów, ale przede wszystkim na dorastanie Davida B. jako artysty. Rozwój artystyczny autora obserwujemy przez wszystkie sześć rozdziałów Rycerzy…: od scen batalistycznych rysowanych w wieku dziecięcym aż po prace powstałe już w latach 90., po założeniu słynnej oficyny L’Association (David B. był jej współtwórcą). W tym sensie Rycerze świętego Wita to opowieść rozrachunkowa. Autor w przypływie złości rozlicza się z przeszłością, krzycząc: Trzeba było porzucić wszelką nadzieję! Na próżno poświęciłem cząstkę siebie! – stwierdza gorzko, zadając jednocześnie pytanie o sens jakichkolwiek starań i o zasadność łudzenia się najdrobniejszymi promykami nadziei w sytuacjach beznadziejnych.

Szokująca szczerość nie jest jedynym aspektem Rycerzy…, którym David B. potrafi zadziwić czytelnika. Duże wrażenie robi też warstwa graficzna komiksu, wycyzelowana i dopieszczona. Niezwykłe są zwłaszcza rysowane z rozmachem i wypełnione symboliką kadry, w których David B. opisuje genezy metod, wierzeń i ideologii kolejnych guru, mistyków i terapeutów, starających się pomóc rodzinie Beauchardów. Czarno-białe rysunki wypełnione są również motywami onirycznymi i mniej lub bardziej intrygującymi metaforami.

Przepych graficzny idzie w parze z przepychem scenariuszowym. I ten drugi bywa, niestety, problematyczny. Niekiedy ma się wrażenie, że autor zbyt wiele uwagi poświęca backgroundowi kolejnych metod leczenia Jean-Christophe’a. Wielostronicowe historie kolejnych znachorów, a także anegdoty dotyczące przodków autora spowalniają narrację i przeszkadzają we właściwym odbiorze tego, co w Rycerzach świętego Wita najlepsze – czyli relacji zachodzących między mieszkańcami domu epileptyka i wpływu choroby na otoczenie. Wypełniony dygresjami scenariusz może chwilami nużyć i sprawiać wrażenie chaotycznego. Co ciekawe, pytanie: co to wszystko ma wspólnego z twoim bratem? pada w komiksie z ust matki autora. Konstrukcja scenariusza nie jest więc tu na pewno przypadkowa, jak mogłoby się chwilami wydawać. Wszystkie zabiegi artystyczne są w pełni uzasadnione, a krótkie historie, retrospekcje i anegdoty układają się finalnie w spójną całość.

Pomimo problemów narracyjnych, Rycerze świętego Wita to jeden z najlepszych komiksów wydanych w Polsce w ostatnich latach*. Rzadko popkultura daje nam tak pełny i gorzki obraz choroby, bez zbędnego lukrowania, bez upiększania rzeczywistości. Rzadko też zdarza się komiks tak brutalny wobec czytelnika, zapuszczający się w rejony nieczęsto eksploatowane przez historie obrazkowe.

 

Za egzemplarz recenzencki Rycerzy świętego Wita dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu.

_

David B.

Rycerze świętego Wita

Przekład: Katarzyna Koła

Kultura Gniewu, 2012

Liczba stron: 392

 

Dodatkowe brawa należą się rodzimemu wydawcy Rycerzy…, czyli Kulturze Gniewu. Polskie wydanie to integral złożony z sześciu, pierwotnie (we Francji) osobno wydanych tomów. Polski wydawca wydał dzieło Davida B. w twardej oprawie i na dobrej jakości papierze. Co najistotniejsze, zachowany został również format francuskiego oryginału, który daje możliwość pełnego rozsmakowania się w bogatych w detale i symbole ilustracjach Davida B. (wydanie amerykańskie było gabarytowo mniejsze).

Bartek Przybyszewski

(ur. 1987) – wchłania sporo popkultury, przede wszystkim w postaci komiksów (głównie europejskich), filmów (głównie amerykańskich) i płyt (głównie niepolskich). W wolnych chwilach pisze i rysuje komiksy. Admin fanpage’a Liczne rany kłute. Parę lat temu zrobił licencjat z andragogiki i nie chce mu się robić magistra.