Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Dla szczególnej rozrywki ułożone (Brad Mehldau „After Bach”)

Recenzje /

„Music from and inspired by” – formułka, która czasami pojawia się na okładkach płyt z muzyką filmową, znakomicie oddaje to, czym wobec Wohltemperiertes Klavier Johana Sebastiana Bacha jest płyta After Bach Brada Mehldau. Na album składają się bowiem utwory autorstwa kantora z Lipska oraz  – mniej lub bardziej powiązane z nimi – kompozycje samego pianisty.

Wohltemperiertes Klavier (BWV 846-893) w luźnym tłumaczeniu: utwory na dobrze nastrojony instrument klawiszowy, to bardzo starannie ułożony cykl fug i preludiów we wszystkich możliwych dwunastu tonacjach durowych i molowych (C-dur, C-moll, C#-dur, C#-moll itd.). Części są dwie: czyli w sumie 48 utworów. Jak podkreślają muzykolodzy ich niezwykłość polega na tym, że mimo iż stanowią cykl, to każdy z osobna powinien być traktowany jako odrębne dzieło. Innymi słowy: coś jak dwa sezony serialu, który ma szereg skomplikowanych wątków, ale oglądając wybrany odcinek bez znajomości kontekstu, też będziemy się nim rozkoszować.

Już rzut oka na listę tytułów daje nam wyobrażenie o tym, jak album jest skonstruowany. Mehldau wybrał z obfitego zbioru zaledwie kilka preludiów i fug, swoje kompozycje opatrzył zaś komentarzami Before i After Bach (całość kończy osobny, piękny utwór Prayer for Healing). Czasem nawiązanie jest bardziej oczywiste: dobrym przykładem jest After Bach: Rondo, w którym Mehldau gra wariację na temat Preludium nr 3 C# Dur (BWV 848) i wychodzi od podobnego motywu, granego jednak w znacznie spokojniejszym tempie. Czasem mniej: tu najbardziej wyróżniającym się utworem jest bez wątpienia After Bach: Pastorale – pianista, który w przeszłości z powodzeniem wykonywał utwory Radiohead, wykreował tu taką aurę, że podświadomie czekałem na moment, w którym usłyszę Thoma Yorke’a.

Sam muzyk powiedział o swoim albumie, że nie jest to „jazzing-up” muzyki Bacha (zaznaczył jednocześnie, że nie ma nic przeciwko takiej formule). Jeśli przez „jazzing-up” rozumieć zmianę instrumentarium i wirtuozerskie popisy na temat, to faktycznie, nic takiego nie ma tutaj miejsca. Mehldau wielokrotnie pokazał swoje możliwości aranżacyjne, interpretując np. utwory Alice in Chains czy wspomnianych Oksfordczyków. Grając Bacha natomiast pozostaje wierny nutom. Ostatecznie w swoich kompozycjach robi dokładnie to samo, co wielki poprzednik: wychodzi od prostego motywu i buduje wokół niego cały wszechświat. A ponieważ jako pianistę i kompozytora (patrz album: Highway Rider) cechuje go niesamowita i niepowtarzalna wrażliwość, efekt będzie atrakcyjny zarówno dla miłośników muzyki barokowej, jak i słuchacza, który jeszcze nim nie jest.

Być może w kręgach twardogłowych akademików uważa się, że tego typu pomysł woła o pomstę do nieba, ale w końcu sam Jan Sebastian Bach miał opatrzyć Wohltemperiertes Klavier komentarzem, że jest to „na korzyść i użytek żądnej nauki muzykalnej młodzieży, jak również tych, co w tym studio zręczność już osiągnęli, dla szczególnej rozrywki ułożone i sporządzone” (A. Schweitzer, Bach, s. 250). Piękne, prawda?

 

Brad Mehldau After Bach

Wytwórnia: Nonesuch Records, 2018