Naciśnij ESC aby opuścić wyszukiwarkę

Capella Cracoviensis Show

Artykuły /

Chyba nie pomylę się, jeśli napiszę, że Capella Cracoviensis jest najbardziej rozpoznawalną i cenioną krakowską orkiestrą. Słysząc o poczynaniach Capelli dopiero od paru lat, aż ciężko mi uwierzyć, że ta inicjatywa powstała w 1970 roku. Co się z nią działo przez czterdzieści lat? Nie mam pojęcia, aż boję się sprawdzać, żeby nie posmutnieć. Na szczęście od 2008 roku, kiedy to Jan Tomasz Adamus przejął kierownictwo w Capelli, regularnie okazuje się, że na fali nowoczesnych inicjatyw Krakowskiego Biura Festiwalowego w każdą muzyczną instytucję da się tchnąć ducha współczesności i stylu.

Swoją koncepcję odświeżenia orkiestry tłumaczył Adamus w wywiadzie dla Dwutygodnika: Capella musiała przestać być jedną z kilku absolutnie typowych instytucji muzycznych w Krakowie. Skoro nie jest uwiązana infrastrukturalnie, nie ma na utrzymaniu niczego i nikogo oprócz samych wykonawców, niech więc działa projektowo. W 2010 roku Capella rozpoczęła swój pierwszy niestandardowy projekt – bar.okową ucztę. Wyreżyserowany przez Cezarego Tomaszewskiego koncert madrygałów Monteverdiego odbył się w barze mlecznym „Pod Temidą”, gdzie oprócz muzyków Capelli występowali również Jan i Maria Peszek. O ile pamiętam, koncerty w barze mlecznym zostały przyjęte bardzo ciepło przez krakowską publiczność, sam byłem wysoce zainteresowany wydarzeniem. Tomaszewski wzbogacił bar.okową ucztę o elementy performansu, nadając koncertowi dodatkową, sceniczną (albo kuchenną) narrację. Na kanale Cezarego Tomaszewskiego na YouTubie można zresztą zobaczyć nagranie jednego z koncertów.

Capella najwidoczniej uznała niekonwencjonalność bar.okowej uczty za sukces, ponieważ od tamtego czasu Tomaszewski stale współpracuje z orkiestrą. Rok później wystawił z Capellą na sali gimnastycznej stowarzyszenia Sokół Orfeusza i Eurydykę Glücka. W obydwu przypadkach wiele można pisać o koncepcji oraz społecznym i artystycznym kontekście, jednak przecież nie przesądza to jeszcze na korzyść ostatecznego wykonania i samo w sobie nie musi być uznane in plus. Powołam się ponownie na autorów z Dwutygodnika: Joanna Targoń, pisząc o operze w sali gimnastycznej, zwraca uwagę, że cała otoczka alternatywności stworzona przez Tomaszewskiego nie wpłynęła na jakość opery jako występu muzycznego i spektaklu, była niekoniecznym dodatkiem.

Szczególnym przykładem niefortunnej inwencji Tomaszewskiego jest projekt Naturzyści z lata 2012 roku. Pomysł był obiecujący – chodziło bowiem o zabranie widzów na łono przyrody, do Lasku Wolskiego, i wspólne śpiewanie pieśni o naturze. Brak dresscode’u oraz otoczenie pełne roślin i komarów było gwarantem odwrotnej selekcji widzów niż ta kultywowana w poważnych instytucjach muzycznych, co jest przecież częścią polityki Capelli. Nie chodzi oczywiście o wymianę publiczności, ale o projekty skierowane do wnikliwej, niedbającej o konwenanse grupy odbiorców. Będę posiłkował się ponownie Joanną Targoń, ponieważ nie byłem na żadnym wydarzeniu z cyklu Naturzyści. Targoń opisuje przebieg takiego spaceru ze śpiewakami Capelli, podkreślając, że w zamyśle Tomaszewskiego sam spacer to za mało, więc uznał za stosowne dodać trochę performansu. Faktycznie, na kolejnym filmiku opublikowanym przez samego reżysera można sprawdzić, jak wyglądał jeden z performansów do muzyki Mendelsohna. Motyw muzyki odśpiewywanej podczas wędrówki zawsze do mnie przemawiał, jednak trzeba bardzo uważnie tę muzykę dobierać, podobnie jak okoliczności spaceru-pielgrzymki. Być może jest to nieuzasadnione, dygresyjne skojarzenie, ale pewnym wzorem jest dla mnie końcówka Fantazji Disneya z 1940 roku – mityczny pochód mnichów przy akompaniamencie Ave Maria Schuberta.

Joanna Targoń, której zdanie ponownie podzielam, uważa, że pomysły Tomaszewskiego są bardzo niezgrabne, chociaż szczęśliwie artystom Capelli aż tak nie przeszkadzają. Targoń pisze o reżyserze: Wydaje mu się, że każdy pomysł, byle absurdalny, jest dobry. Ale ta absurdalność nie ma wdzięku i lekkości; daje się przełknąć wyłącznie dlatego, że otoczenie i muzyka są atrakcyjne. Przyznaję, że na nagraniu z Naturzystów podoba mi się jedynie śpiew. Poza tym, performanse są momentami, w których w gruncie rzeczy Capella powraca do konwencji przedstawienia i eksponowania różnicy pomiędzy wykonawcą a odbiorcą. To, co pozostaje nietypowe i intrygujące, to sceneria i kostiumy kąpielowe.

Z wydarzeń, które Capella proponuje, a których nie reżyseruje Cezary Tomaszewski, warto wymienić cykl Oratoria z przerwą na lunch. Do tej pory odbyły się trzy takie koncerty, zawsze w niedzielę w południe. Pomysł polega na tym, że w trakcie długiego koncertu zarządzana jest półtoragodzinna przerwa, w czasie której można wyjść, rozprostować kości i zjeść lunch w restauracji. Ewelina Mikluszka w rozmowie z Mateuszem Borkowskim argumentuje, że są to koncerty przeznaczone zarówno dla tych zainteresowanych, którzy nie mogą skorzystać z oferty koncertowej w porach wieczornych, jak i również dla turystów, którzy spędzają weekend w Krakowie. Pomimo tego, że nie jestem targetem tych imprez (mogę przyjść wieczorem, natomiast w niedzielę na jedenastą nie wstanę), uważam, że brakowało w Krakowie koncertów w trakcie dnia, wykorzystujących aurę ładnej pogody i brak jakiejkolwiek konkurencji w tym samym czasie. Szkoda tylko, że ów lunch nie funkcjonuje jako otwarty bufet, mogę jedynie pójść sobie do restauracji i skorzystać z piętnastoprocentowego rabatu, no ale co ja sobie wyobrażałem?

Niemniej jednak Capelli należą się brawa za wysiłek i skuteczne budowanie marki. Jako instytucja muzyczna błyszczy na tle pozostałych, bardziej konserwatywnych, obawiających się zmian i utraty publiczności. Capella Cracoviensis oraz Sinfonietta Cracovia stanowią świetne dopełnienie dalekowzrocznej polityki kulturalnej miasta, której głównym wykonawcą jest Krakowskie Biuro Festiwalowe. Muzycznie Capella zawsze mi imponowała, a jako lokalny odbiorca ich działalności jestem bardzo zadowolony, że Kraków ma w zanadrzu taką orkiestrę jak oni.

Maciej Szuba

(ur. 1989) – codzienny gracz i niedzielny badacz gier. Twierdzi, że kiedyś będzie projektował gry komputerowe, chociaż nigdy nie uda mu się zrozumieć programowania. Oprócz gier interesuje się popkulturą, muzyką dawną i kotami w internecie.